Zgadza się. Gdyby rzeczywiście doszło do kolejnych zmian w OFE, to dotknęłyby one wszystkich. To ryzyko może przez dłuższy czas ciążyć naszemu rynkowi. O ile bowiem w 2016 r. budżet powinien sobie jakoś poradzić z wydatkami państwa, o tyle sytuacja będzie się bardziej komplikowała w 2017 r. Wtedy może też pojawić się chęć sięgnięcia po pieniądze zgromadzone w OFE. Pamiętajmy, że w tym momencie w funduszach emerytalnych zgromadzonych jest około 140 mld zł. Wartość tę trzeba byłoby jakoś skonsumować. Rodzi się pytanie, jak wyglądałoby spieniężenie tych środków. TFI nie mają aż takich pieniędzy, by odebrać akcje, które musiałyby być sprzedane przez OFE. Również zagraniczni inwestorzy niekoniecznie mogliby być nimi zainteresowani. Być może w pewnych sytuacjach pomysłem byłaby sprzedaż akcji inwestorom strategicznym. To jednak kłóci się z ideą repolonizacji gospodarki. Mamy więc wiele znaków zapytania i kolejny czynnik niepewności, który zapewne będzie ciążył naszemu rynkowi. Na dzisiaj rynek co prawda obstawia, że zmian w OFE jednak nie będzie, ale gdyby tylko taka informacja się pojawiła, to zapewne bylibyśmy świadkami masowej wyprzedaży akcji na GPW.
A gdyby jednak doszło do zmian w OFE? Jaki jest ten najczarniejszy scenariusz?
Myślę, że tego najczarniejszego scenariusza nikt nie obstawia i wszyscy głęboko wierzymy w to, że jednak nie będzie dalszych zmian w OFE. Według mnie w interesie całego rynku jest, aby do tego nie doszło. Teoretycznie, gdyby jednak coś takiego się stało, część spółek mogłaby zaliczyć ogromną przecenę, obroty by na nich zanikły i nikt tak naprawdę by się nimi nie interesował. Być może doszlibyśmy do takiego poziomu, gdzie z fundamentalnego punktu widzenia wyceny spółek byłyby niezwykle atrakcyjne, ale nic z tego by nie wynikało. Mielibyśmy do czynienia z klasycznym „value trap", widzimy to np. w Rosji. Nasz rynek po prostu zostałby zmarginalizowany.
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Czy na naszym rynku widzi pan spółki, które są atrakcyjnie wycenianie i mają szanse uzyskać w tym roku ponadprzeciętne stopy zwrotu?
W tym momencie rynkowym można podzielić spółki i branże na te, w przypadku których ryzyko jest tak duże, że warto zachować bardzo dużą ostrożność, i te, które być może nie są tanie, ale są pozbawione ryzyka, szczególnie tego natury politycznej. Do tej pierwszej grupy na pewno można zaliczyć banki. Przykładowo zaproponowana w tej chwili ustawa frankowa nie może w obecnym kształcie wejść w życie, bo stwarza ogromne ryzyko systemowe. Niewątpliwie ten problem trzeba będzie rozwiązać, chociaż teraz chyba nikt nie wie jeszcze, jak to dokładnie zrobić. Z kolei do tej drugiej grupy można zaliczyć chociażby sektor budowlany. Owszem, ma on swoje wady, chociażby w postaci niskiej płynności czy też stosunkowo wysokich już wycen, jednak na razie wygląda na to, że firmy będą w stanie poprawiać wyniki, płyną do nich dodatkowe pieniądze i nie zapowiada się, aby sektor był obciążony jakąś dodatkową daniną. Podobnie jest z sektorem detalicznym. Może on skorzystać chociażby na programie 500+, ale jednocześnie jest on jednym z najdroższych sektorów na naszym rynku. My w swojej strategii staraliśmy się jednak wybrać spółki, które w swoich sektorach powinny zachowywać się teoretycznie lepiej od innych. Postawiliśmy m.in. na PZU, Pekao, Orange, PGE, Elektrobudowę, Budimex czy też LPP. Oczywiście przed inwestycją każdy z inwestorów powinien zastanowić się nad swoją skłonnością do ryzyka. Rynek nie jest łatwy i trzeba mieć to na uwadze.
CV
Rafał Wiatr od wielu lat jest związany z polskim oraz międzynarodowymi rynkami kapitałowymi. Karierę rozpoczął w 1995 roku, pracując na amerykańskiej Giełdzie Papierów Wartościowych w Nowym Jorku. W przeszłości związany był także z Moody's Investors Service oraz Wood & Company. Obecnie w DM Citi Handlowy pełni funkcję wiceprezesa oraz dyrektora biura analiz.