Czy warto tak ważną sprawę powierzać werdyktowi wyborców? – takie pytanie zadaje sobie zapewne wielu brytyjskich i unijnych polityków, a także część analityków rynków finansowych. Sondaże w zeszłym tygodniu zaczęły pokazywać wyraźną przewagę zwolenników Brexitu w referendum, do którego dojdzie 23 czerwca. Opinia publiczna okazała się w miarę odporna na alarmistyczne prognozy dotyczące możliwych skutków gospodarczych wyjścia kraju z UE. Przemówiły za to do niej argumenty zwolenników Brexitu dotyczące niekorzystnych aspektów migracji do Wielkiej Brytanii. Swoje zrobiła również rosnąca niechęć do „oderwanej od rzeczywistości" biurokratycznej elity z Brukseli oraz do premiera Davida Camerona. Rynek dopiero zaczyna rozumieć, że Brexit jest realnym scenariuszem. Zepchnęło to jeszcze mocniej w dół rentowność brytyjskich i innych zachodnioeuropejskich obligacji i osłabiło funta wobec dolara od końca kwietnia o ponad 1,5 proc. Paniki jednak nie ma. Londyński indeks FTSE100 przez ostatni tydzień rósł na fali globalnego optymizmu związanego z polityką Fedu. To nie oznacza jednak, że do wstrząsu na rynkach już dojść nie może. Analitycy coraz częściej przyznają, że brytyjskie referendum staje się dla rynków ważniejszym tematem niż Fed. – Rynek czuł się zbyt wygodnie z podejściem mówiącym, że wszystko pójdzie dobrze. Będzie dużo gorzej przygotowany na ewentualny Brexit niż na pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii – twierdzi Ulrich Leuchtmann, analityk z Commerzbanku.
– Brexit może mieć potencjalnie bardzo duże konsekwencje dla rynku akcyjnego i to na całym świecie. Tymczasem na razie rynki najwyraźniej kompletnie nie przejmują się taką możliwością i nawet nie próbują uwzględnić takiego ryzyka w wycenach akcji. Co prawda, obserwujemy napływ kapitału do funduszy ETF odzwierciedlających indeks VIX, potocznie zwany indeksem strachu, ale już sam VIX znajduje się na razie bardzo nisko, a giełdy za oceanem ponownie znajdują się w okolicy historycznych szczytów – mówi „Parkietowi" Mateusz Adamkiewicz, analityk HFT Brokers.
– Po ostatnich sondażowych wynikach, w których szanse na wyjście i pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej wynoszą 50 na 50, widać, że rynek nie reaguje już tak emocjonalnie, wyprzedając brytyjskie akcje i funta. Wcześniej, wzrost poparcia dla Brexitu szokowo osłabiał funta i FTSE100. Teraz reakcja jest już minimalna, a nawet więcej, brytyjskie akcje w ostatnim czasie są mocniejsze od innych europejskich rynków. Widać więc, że rynek zdyskontował już 50 proc. prawdopodobieństwo Brexitu. To nie oznacza jednak, że do wyników referendum można podchodzić spokojnie, bo dopiero część ewentualnego „szoku" jest uwzględniona w cenach akcji – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.
Czerwcowa burza
Gdy przychodzi do prognozowania rynkowych skutków wyniku referendum, to wśród analityków panuje szerokie przeświadczenie, że w przypadku, gdyby Brytyjczycy zdecydowali się na Brexit, pierwsza reakcja giełd byłaby gwałtowna. – Negatywny wynik referendum z pewnością spowoduje nerwową reakcję rynków z uwagi na istotny wzrost niepewności wśród inwestorów. W bazowym scenariuszu należy założyć ucieczkę od ryzykownych aktywów, lecz jej trwałość zależy w pierwszym okresie od czynników politycznych, które są trudno przewidywalne – mówi „Parkietowi" Sebastian Trojanowski, zarządzający portfelami TMS Brokers.
– W przypadku zagłosowania za wyjściem można się spodziewać krótkoterminowej wyprzedaży na większości rynków akcyjnych na świecie, a szczególnie europejskich. Niepewna przyszłość Wielkiej Brytanii i całej Unii, obawy przed możliwością emocjonalnego zagłosowania obywateli kolejnego kraju Unii za wyjściem i negatywna atmosfera będą przeważać, przynajmniej w dniu po potwierdzeniu wygranej opcji opowiadającej się za wyjściem – uważa Wardyn.