Kruchy sukces iberyjskich reform

Zbliżające się wybory parlamentarne mogą przynieść koalicję rządową, której nie wystarczy sił na dalsze reformowanie kraju. Problem wielkiego bezrobocia może jeszcze długo ciążyć gospodarce.

Publikacja: 21.06.2016 14:59

Hiszpańscy politycy obiecują zmniejszenie bezrobocia o połowę w trakcie jednej kadencji parlamentu.

Hiszpańscy politycy obiecują zmniejszenie bezrobocia o połowę w trakcie jednej kadencji parlamentu. Czy ktoś to kupi?

Foto: Archiwum

Gdy szok (lub uczucie ulgi) po brytyjskim referendum będzie jeszcze świeży, o swym losie będą decydować przy urnach Hiszpanie. 26 czerwca odbędą się w ich kraju wybory parlamentarne. Do poprzednich doszło w grudniu, ale ich wynik nie dał żadnej partii przewagi w Kortezach (parlamencie), a próby budowania koalicji zakończyły się fiaskiem. Przez pół roku Hiszpanią „tymczasowo" rządził wyłoniony w poprzedniej kadencji gabinet centroprawicowego premiera Mariano Rajoya. By przełamać pat, ogłoszono nowe wybory i wygląda na to, że znów nie przyniosą one rozstrzygnięcia. By rządzić, trzeba mieć 176 mandatów w niższej izbie parlamentu. Najnowsze sondaże dają mocno zużytej przez pięć lat trudnych rządów i skompromitowanej skandalami korupcyjnymi Partii Ludowej 29 proc. poparcia, co może się przełożyć na 118 mandatów. Socjalistyczna partia PSOE, kierowana przez Pedro Sancheza i wciąż karana przez wyborców za to, że wpędziła Hiszpanię w kryzys, ma 21 proc. poparcia i może zdobyć 80 mandatów. Nocny koszmar inwestorów, czyli lewacka koalicja Unidos Podemos kierowana przez Pablo Iglesiasa, zyskała poparcie 24 proc. wyborców i być może zdobędzie 87 mandatów. Centrowa, acz ciut populistyczna partia Ciudadanos Alberto Rivery może liczyć na 15 proc. poparcia i 39 mandatów. Do Kortezów mogą jeszcze wejść z kilkoma mandatami: Republikańska Lewica Katalonii, Demokratyczna Konwergencja Katalonii oraz Baskijska Partia Nacjonalistyczna. Koalicja Partii Ludowej i Ciudadanos może więc nie mieć wystarczającej liczby głosów. Nowy rząd będą zatem tworzyły zapewne Partia Ludowa i PSOE lub PSOE i Podemos. Pierwszy wariant nie wzbudzi niczyjego entuzjazmu – ani wyborców, ani rynków. Drugi – może podziałać jako straszak na inwestorów.

Mimowolna kontynuacja

Dotychczas Hiszpania była uznawana, obok Irlandii, za prymusa reform, który podnosi się po kryzysie. Według ostatnich prognoz Komisji Europejskiej hiszpański PKB ma wzrosnąć w tym roku o 2,6 proc. po zwyżce o 3,2 proc. w 2015 r., co nie jest złym wynikiem jak na Europę Zachodnią. Jeśli prognoza ta się sprawdzi, Hiszpania będzie się rozwijała w tym roku szybciej niż Niemcy (1,6 proc.) czy Wielka Brytania (1,8 proc.). Kraj przyciąga inwestycje zagraniczne i rozwija się dzięki eksportowi, który trafia w większości do innych państw Unii Europejskiej.

– Hiszpańscy eksporterzy nadal będą korzystali z efektów przeprowadzanych w ostatnich latach działań mających na celu zwiększenie ich konkurencyjności. Strefa euro jest głównym rynkiem eksportowym dla Hiszpanii (odpowiada za blisko 50 proc. eksportu hiszpańskich towarów) i choć ożywienie gospodarcze nie jest tam silne, to nadal oferuje szanse do wykorzystania. Sondaże PMI sygnalizują wzrost zamówień zagranicznych w hiszpańskich fabrykach – twierdzi Catherine Stephan, ekonomistka BNP Paribas.

Oznaki ożywienia wykazuje też popyt wewnętrzny, na co pozytywnie wpływają wciąż stosunkowo niskie ceny ropy. Stopniowo poprawia się też stan państwowej kasy. Komisja Europejska spodziewa się, że deficyt finansów publicznych spadnie z 5,1 proc. PKB w 2015 r. do 3,9 proc. PKB w 2016 r. Dług publiczny ma jednak lekko wzrosnąć, do 100 proc. PKB. Oczywiście prognozy te są obarczone sporą dawką niepewności. Wielką niewiadomą jest np. to, czy nowy rząd nie będzie luzował polityki fiskalnej. Robił to już, irytując Brukselę, gabinet Rajoya przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Jeśli do władzy dojdzie lewica, może próbować odejść nieco dalej od polityki zaciskania pasa. Przykład Grecji wskazuje jednak, że rewolucyjne rozwiązania (takie jak obiecywany kiedyś przez Podemos minimalny dochód gwarantowany dla każdego obywatela) mają, ze względu na opór UE i Niemiec, małe szanse na realizację.

– Polityka dotycząca finansów publicznych jest niewiadomą. Wzrost gospodarczy może dać rządowi nieco pola do manewru, ale władze będą musiały zapewne iść na kompromisy z różnymi partiami politycznymi i osłabiać politykę zaciskania pasa – uważa Stephan.

Rynek na razie nie spodziewa się rewolucji. O ile w ostatnich dniach przedwyborczy niepokój i obawy przed Brexitem doprowadziły do wzrostu rentowności hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich, o tyle rynek jest daleki od paniki. W połowie tygodnia rentowność tych papierów sięgała 1,5 proc., gdy rok wcześniej wynosiła blisko 2,4 proc.

Dziura na rynku pracy

Nowy rząd będzie też musiał się zająć wielkim problemem, który wciąż ciąży hiszpańskiej gospodarce – bezrobociem przekraczającym 20 proc. Co prawda przez ostatni rok widać było oznaki poprawy na rynku pracy, ale mimo to stopa bezrobocia wciąż znajduje się na podobnym poziomie jak w trakcie gospodarczej depresji. Co więcej, spora część nowych etatów to kontrakty krótkoterminowe, zawierane na „śmieciowych" warunkach. To hamuje konsumpcję oraz inwestycje, utrudnia milionom młodych ludzi życiowy start i napędza poparcie dla socjalistycznych radykałów z Podemos. Bardzo wysokie bezrobocie, szczególnie wśród ludzi młodych, to bomba z opóźnionym zapłonem, która zagraża hiszpańskiej gospodarce i systemowi politycznemu. Co prawda główne partie polityczne obiecują w kampanii wyborczej, że zmniejszą bezrobocie o połowę, ale osiągnięcie tego celu będzie niezwykle trudne. Nawet jeśli uda się spełnić obietnicę, to stopa bezrobocia będzie i tak wyższa niż w przedkryzysowym dołku (7,9 proc.).

– Jeśli założymy, że wielkość siły roboczej pozostanie stabilna w nadchodzących latach, potrzeba będzie średniego wzrostu zatrudnienia wynoszącego 2,8 proc. przez cztery lata rządów nowej ekipy. To stosunkowo łagodny wzrost w porównaniu z 4,5 proc. odnotowanymi średnio w latach 1999–2007, a nawet z 3,3 proc. w ciągu 12 miesięcy zakończonych w marcu 2016 r. Błędem byłoby jednak oczekiwać, że ludzie, którzy stracili pracę w trakcie kryzysu, odzyskają ją, gdy gospodarka przejdzie ożywienie. Komisja Europejska szacuje, że stopa bezrobocia strukturalnego w Hiszpanii wynosi aż 18,5 proc. Nawet jeśli jest ona znacząco niższa, to sam wzrost gospodarczy nie wystarczy, by zmniejszyć bezrobocie o połowę – zauważa Stephen Brown, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Skąd wzięło się tak ogromne bezrobocie strukturalne w Hiszpanii? Silny wzrost zatrudnienia przed kryzysem był tam w dużej mierze objawem boomu na rynku nieruchomości. Boomu, który skończył się pęknięciem bańki. 60 proc. etatów zlikwidowano w Hiszpanii po 2008 r. Pracę tracili też ludzie w przemyśle i usługach związanych z budownictwem. Znalezienie dla nich nowych etatów jest zadaniem bardzo trudnym. – Hiszpania nie ma ani potrzeby, ani funduszy, by powtórzyć przedkryzysowy boom budowlany. Bez przekwalifikowania ci dawni pracownicy budowlani będą mieli poważne problemy ze znalezieniem nowej pracy. To, że proces przekwalifikowania jest długotrwały, oznacza, że nowy rząd będzie musiał działać szybko, by zmniejszyć bezrobocie o połowę w trakcie jednej kadencji parlamentu. Potencjalny dalszy, cykliczny wzrost zatrudnienia może jednak ukryć ten problem przed rządzącymi. Co więcej, główne partie opozycyjne są skupione bardziej na przyciągających uwagę obietnicach cofnięcia niepopularnych, lecz probiznesowych, reform niż na reformach, które trzeba wdrożyć – wskazuje Brown. Hiszpański sukces może się więc okazać jedynie osiągnięciem zbudowanym na kruchych podstawach.

[email protected]

Polityczna niepewność szkodzi hiszpańskiej giełdzie

Polityczna niepewność przyczyniła się do tego, że madrycki indeks giełdowy Ibex 35 stracił od początku roku blisko 14 proc. Co prawda przecena była mniejsza niż w przypadku włoskiego FTSE MIB (spadek o 22 proc.), ale większa niż na giełdzie we Frankfurcie (DAX stracił od początku roku około 10 proc.), czy w Paryżu (CAC40 spadł o prawie 10 proc.). Kryzys polityczny obok ogólnego wzrostu zmienności na światowych rynkach przyczynił się również do spadku liczby i wielkości ofert publicznych w Hiszpanii. Przez pierwszych pięć miesięcy roku spółki sprzedały na madryckiej giełdzie akcje warte łącznie 1,5 mld USD, podczas gdy w takim samym okresie zeszłego roku doszło do ofert wartych łącznie 8,3 mld USD. O ile w Europie wartość ofert spadła w tym czasie o 74 proc., o tyle w Hiszpanii – o 81 proc. Spółki, które wówczas zadebiutowały, zazwyczaj kiepsko sobie radzą. HK

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie