Leżąc na plaży, pomyśl, ile możesz zarobić na sprzedaży pamiątek po komunistycznej Polsce. One dopiero wchodzą na krajowy rynek aukcyjny. Nadal można je tanio upolować na targach staroci lub znaleźć na śmietnikach. 30 czerwca Desa Unicum (www.desa.pl) zorganizuje kolejną aukcję obiektów z epoki PRL i z kolekcji designu Beaty Bochińskiej. Jest np. wyposażenie milicjanta: hełm, pałka i gwizdek z wytłoczonymi literami MO, czyli Milicja Obywatelska. Są np. syfon do wytwarzania wody sodowej, kartki na zakup mięsa, proporzec z Leninem. Przedmioty te mają niskie ceny wywoławcze 100 zł. Na co komu takie badziewie? Są kolekcjonerzy! Faktem jest, że takie przedmioty to materialne ślady polskiej historii, i żadna retoryka tego nie zmieni. Paradoksalnie tego typu przedmioty są dziś rzadkością, ponieważ po 1989 roku były lekceważone lub celowo niszczone. W ofercie Desy Unicum jest np. radziecki samochód zabawka (długość 111 cm). Auto jest po remoncie i brak mu przedniej szyby. Kosztuje 1,5 tys. zł. Jaką cenę miałoby auto w dziewiczym stanie?
Sondowanie rynku
Przedmioty te kupowane są także na wystrój kultowych knajp. Robią one wyjątkowe wrażenie zwłaszcza na turystach ze świata, którzy nie mieli u siebie komunizmu: sztandarów z Leninem, kartek na żywność, plakatów z hasłami politycznymi.
Dotychczasowy handel to właściwie sondowanie rynku. Prawdziwy handel i wysokie ceny mogą wybuchnąć nagle. Wystarczy polityczny skandal. Wyobraźcie sobie, że ktoś gorliwy doniesie do prokuratury, że antykwariaty propagują komunizm. Jest ustawa, która tego zabrania. Jest zatem podstawa, by zarekwirować np. radio Poemat lub serwis do kawy Ina (zdjęcie powyżej) jako przykład bolszewickiego, szkodliwego gustu. Czy prokurator odważy się umorzyć śledztwo po takim doniesieniu o przestępstwie?
Komuniści celowo niszczyli np. secesyjne przedmioty jako materialne ślady, cytuję: „zgniłego burżuazyjnego smaku". Historia lubi się powtarzać. Jak wybuchnie skandal, to powstanie czarny rynek, „Lenina" wyrzeźbionego przez Gustawa Zemłę (cena wyw. 15 tys. zł) można będzie kupić już tylko w konspiracji. Tak samo będzie np. z motorowerem Komar, można go będzie kupić tylko po cichu, z ręki do ręki.
Żarty żartami, ale pamiętam z dzieciństwa, jak bardzo chciałem mieć czerwone (!) radio Szarotka. Te radyjka miały obudowy w kolorze kremowym. Natomiast sąsiadka miała prototypową Szarotkę z czerwonego plastiku. Dziś takiego białego kruka, jeśli można użyć tej metafory, upolujecie w krakowskim antykwariacie Marka Sosenki (www.antykisosenko.com).