Pomimo mało sprzyjającej koniunktury na warszawskim parkiecie można znaleźć wiele spółek , które wzbudzają ciągłe zainteresowanie inwestorów, a ich kursu biją historyczne rekordy notowań. Pod lupę wzięliśmy te, których ceny akcji wspięły się na szczyty w ostatnich tygodniach. Zapytaliśmy analityków, czy wciąż warto je mieć w portfelu.
Rynek pokłada duże nadzieje
Jak przekonują specjaliści, w wielu przypadkach akcje rekordowo wycenianych spółek wciąż mają przestrzeń do kontynuacji zwyżek.
Szanse na podtrzymanie dobrej passy ma LiveChat, globalny dostawca oprogramowania komunikacyjnego. Choć wskaźnik C/Z w przypadku tych walorów przekracza 40, to spółka cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem inwestorów. – LiveChat dzięki swojemu unikalnemu modelowi biznesowemu oraz ekspozycji na perspektywiczny i dynamicznie rosnący rynek rozwiązań typu „live chat" zlokalizowanych w chmurze wydaje się wciąż ciekawym wyborem. Dzięki stabilnym udziałom rynkowym, bardzo wysokiej dźwigni operacyjnej (koszt pozyskania nowego klienta bliski zeru) oraz niskim nakładom inwestycyjnym spółka systematycznie poprawia zyski – wskazuje Sandra Piczak, analityczka Ipopemy. – W ostatnich miesiącach spółka zaskakiwała rynek dynamicznym rozwojem bazy klientów, co przekłada się bezpośrednio na wzrost generowanej przez nią marży. Dodatkowo, 100 proc. wypracowanego przez spółkę zysku wypłacane jest w formie dywidendy. Uważam, że LiveChat jako stabilna, przewidywalna i dywidendowa spółka stanowi obecnie atrakcyjną i bezpieczną alternatywę inwestycyjną na trudnym i niepewnym rynku – uzasadnia specjalistka.
Dobre widoki ma też Benefit Systems, którego rozwój napędza rosnący rynek kart sportowych. Niedawno firma ogłosiła, że zamierza wydać ponad 100 mln zł na zakup udziałów w sieciach fitness, co zostało dobrze przyjęte przez inwestorów. Pozytywnie ten ruch oceniają również eksperci. – Inwestycja w sieci klubów fitness ma uzasadnienie z kilku powodów. Po pierwsze, konsolidacja rynku otwiera pole do dywersyfikacji geograficznej głównego produktu – karty Multisport. Zakup udziałów w Tigerze oznacza bowiem wyjście spółki poza Warszawę. Po drugie, spółka zabezpiecza się przed potencjalnymi ruchami konkurentów, którzy przejmując kontrolę nad ważnymi klubami fitness, mogliby wypowiedzieć z dnia na dzień umowy dotyczące kart MultiSport – ocenia Łukasz Kosiarski, analityk DM BZ WBK.
Producenci gier znów na fali
Mniejszą stabilnością zysków mogą się pochwalić producenci gier, ale w ich przypadku wyobraźnię inwestorów rozpalają kolejne premiery.