Płaca przysługuje nie tylko za pracę

WYWIAD | GUY STANDING z profesorem ekonomii z Uniwersytetu Londyńskiego, teoretykiem prekariatu i orędownikiem koncepcji dochodu podstawowego, rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Publikacja: 28.09.2016 14:42

Płaca przysługuje nie tylko za pracę

Foto: Archiwum

Jak na aktywność zawodową statystycznego człowieka wpłynęłaby świadomość, że będzie co miesiąc bezwarunkowo dostawał określoną kwotę pieniędzy?

Rozumiem, że nawiązuje pan do koncepcji dochodu podstawowego, którego jestem adwokatem?

Tak, krytycy tej koncepcji alarmują, że jej zastosowanie w praktyce doprowadziłoby do spadku podaży pracy w sytuacji, gdy wielu gospodarkom zaczyna grozić niedobór pracowników wskutek starzenia się społeczeństw.

To jest błędne argumenty wynikające z niezrozumienia, czym miałby być dochód podstawowy i jakie są przesłanki, aby go wprowadzić. Twierdzę, że dochodzimy do momentu, gdy takie świadczenie – wypłacane regularnie każdemu obywatelowi bez względu na dochody – stanie się w wielu krajach koniecznością. Na świecie od dekad rosną nierówności dochodowe i nic nie wskazuje na to, aby ten proces miał ustać. W krajach Zachodu płace dużej części obywateli będą stały w miejscu, a nawet malały. W efekcie będzie się powiększała klasa społeczna, którą nazywam prekariatem. To są ludzie, którzy muszą polegać na dochodach z pracy, bo nie dysponują kapitałem i nie mogą liczyć na świadczenia społeczne, a jednocześnie borykają się z niepewnością zatrudnienia i zmiennością wynagrodzeń. Zwykle są też mocno zadłużeni, co w połączeniu z niepewnymi dochodami i brakiem perspektyw na awans społeczny czyni ich życie bardzo stresującym. Otóż jeśli pozwolimy, żeby coraz większe rzesze ludzi nie miały poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego, czeka nas fala populizmu ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Prekariusze, jak ich pan nazywa, to głównie ludzie młodzi. Naprawdę sądzi pan, że gdyby otrzymywali pensję obywatelską, chcieliby się podejmować nisko płatnej pracy, często poniżej kwalifikacji?

Jakiś niewielki odsetek beneficjentów rzeczywiście mógłby zrezygnować z pracy. Ale większość ludzi dąży do poprawy sytuacji materialnej, a do tego bierność uważa za sytuację frustrującą. Tej większości dodatkowy dochód – a trzeba podkreślić, że mówimy o kwocie pozwalającej zaspokoić tylko podstawowe potrzeby – nie zniechęci do pracy. Przeciwnie, jedną z przesłanek wprowadzenia dochodu podstawowego, jest jego emancypacyjny charakter. Mając poczucie podstawowego bezpieczeństwa, ludzie mieliby większą swobodę podejmowania ryzykownych decyzji. To mogłaby być pożywka dla przedsiębiorczości.

Argument, że dochód podstawowy zdemotywowałaby ludzi do pracy, jest błędny także dlatego, że to świadczenie miałoby w dużej mierze zastąpić istniejące systemy zabezpieczeń społecznych, w których wypłata świadczeń uzależniona jest od dochodów. To właśnie takie warunkowe świadczenia zniechęcają do nisko płatnej pracy. Podjęcie pracy skutkuje często utratą świadczenia, więc taka decyzja jest postrzegana jako nieopłacalna.

Koncepcja dochodu podstawowego ma zwolenników na obu krańcach ideologicznego spektrum. Gospodarczych liberałów pociąga właśnie dlatego, że widzą w niej szansę na odchudzenie państwa.

Obniżenie kosztów administracyjnych polityki socjalnej to rzeczywiście jeden z atutów zastąpienia większości świadczeń jednym, bezwarunkowym. Ale tych atutów jest więcej. Dzisiejsze skomplikowane systemy zabezpieczeń społecznych wykluczają wiele osób, które naprawdę potrzebują pomocy, a obejmują tych, którzy skutecznie ukrywają dochody. Dochód podstawowy wyeliminowałby takie nadużycia. Ale podkreślam, że niektóre świadczenia – np. dodatki dla osób niepełnosprawnych – musiałyby zostać.

Jako główny argument na rzecz płacy obywatelskiej wskazuje pan stagnację wynagrodzeń dużej części pracowników. Skąd założenie, że ta tendencja będzie się utrzymywała?

W takich krajach, jak Wielka Brytania, USA, Francja, Niemcy, mediana wynagrodzeń w ujęciu realnym jest w stagnacji od 30 lat. To nie jest więc zjawisko nowe, związane na przykład z cyklem koniunkturalnym. Jest to, po pierwsze, efekt globalizacji, która sprawiła, że pracownicy na Zachodzie muszą konkurować z tymi w Chinach czy Indiach. Następuje więc konwergencja płac – w krajach rozwijających się idą one w górę, ale w krajach rozwiniętych stoją w miejscu lub maleją. Drugą przyczyną stagnacji płac jest, jak to określam, korupcja kapitalizmu. Politycy deklarują, że opowiadają się za konkurencją, wolnym rynkiem, ale faktycznie sprzyjają monopolizacji gospodarek. Największe korporacje, dzięki ochronie praw własności intelektualnej, czerpią dochody z renty, które rosną niemal wykładniczo. Ochrona patentowa zapewnia im pozycję monopolistów. A wiele rządów utrwala ten plutokratyczny porządek, dając wielkim korporacjom przywileje podatkowe. Robią to, bo chcą przyciągać kapitał, ale w ten sposób tylko zwiększają nierówności. Rezygnują z poboru podatków od firm i ratują banki, a potem tną wydatki socjalne, argumentując to koniecznością zrównoważenia budżetu. Krótko mówiąc, XX-wieczny system dystrybucji dochodów w gospodarce się załamał. Udział wynagrodzeń w tym dochodzie maleje, kosztem zysków z kapitału i renty. Stąd konieczność wprowadzenia dochodu podstawowego.

Angus Deaton wskazuje, że choć nierówności dochodowe wzrosły w ostatnich dekadach, to jakość życia najuboższych i tak się mocno poprawiła, np. w wyniku postępów w medycynie. A skoro tak, to może z nierównościami jako takimi wcale nie trzeba walczyć?

Szanuję prace Deatona, ale sądzę, że nie analizował sytuacji prekariatu w Europie. Na początku XX w., gdy także mocno rosły nierówności społeczne, towarzyszył temu wzrost nawet najniższych wynagrodzeń. Dziś tak nie jest. Jakość życia prekariuszy wcale się nie poprawia. Oprócz tego, że ich wynagrodzenia stoją w miejscu, niestabilność zatrudnienia sprawia, że nie mogą liczyć na emerytury, płatne urlopy i inne świadczenia. Sytuacja tej klasy jest naprawdę frustrująca, stąd coraz większa zapadalność na choroby psychiczne, wzrost liczby samobójstw i inne negatywne zjawiska. Ale nawet gdyby przyjąć pański argument, to dochód podstawowy należałoby wprowadzić ze względu na sprawiedliwość społeczną. Do rozwoju gospodarki przyczynia się całe społeczeństwo, więc każdy powinien na tym rozwoju korzystać. Dziś tak nie jest.

Mówi pan, że płaca obywatelska rozładowałaby napięcia społeczne, wynikające z frustracji prekariuszy. Krytycy tej koncepcji mówią, że kraj, który by ją zrealizował, musiałby się zmierzyć ze wzrostem imigracji. A dziś to imigracja rodzi największe napięcia...

To nieporozumienie. Dzisiejsze systemy zabezpieczeń społecznych bazują na potrzebie. Jeśli jesteś ubogi, dostajesz świadczenie. To oznacza, że migranci powinni być na początku kolejki po świadczenia, co rzeczywiście prowokuje resentyment wśród obywateli. Płaca obywatelska pozwoliłaby uniknąć tego problemu. Prawo do niej miałby każdy legalny rezydent kraju. Każdy kraj sam definiowałby, kiedy i na jakich zasadach imigranci mogą swój popyt zalegalizować. W ten sposób kwestia pomocy imigrantom zostałaby oddzielona od kwestii siatki zabezpieczeń społecznych.

W tegorocznym referendum Szwajcarzy odrzucili propozycję wprowadzenia płacy obywatelskiej. Gdzie, jeśli nie w zamożnej Szwajcarii, pełnej zachodnich korporacji i restrykcyjnej w kwestiach imigracji, koncepcja ta mogłaby znaleźć zastosowanie?

Pomysł ustanowienia dochodu podstawowego w Szwajcarii przepadł nie dlatego, że nie miał poparcia społeczeństwa, tylko dlatego, że zwolennicy tego rozwiązania popełnili poważny błąd w kampanii. Jeden z nich, zapytany o to, ile taki dochód powinien wynosić, rzucił kwotę 2500 franków miesięcznie. Przeciwnicy propozycji szybko się tego uchwycili. Wskazywali, że Szwajcarii na to nie stać, że to groziłoby jej bankructwem. Tymczasem w referendum nie było mowy o żadnym konkretnym poziomie dochodu podstawowego. Szwajcarzy mieli tylko zadecydować, czy należy wprowadzić takie świadczenie do ich systemu prawnego, a o jego poziomie zadecydowałby parlament. Ja uważałem, że dobrym punktem wyjścia byłoby 1000 franków miesięcznie. Potem ta kwota mogłaby rosnąć, wraz z wygaszaniem innych świadczeń i zwiększaniem wpływów do budżetu.

Jak pańskim zdaniem pensję obywatelską należy finansować? Bruksela ma dziś poważne problemy, żeby zmusić do płacenia podatków międzynarodowe koncerny, a doświadczenia Francji sprzed kilku lat pokazują, że niełatwo jest też zwiększyć obciążenia zamożnych.

Najlepszym pomysłem byłoby według mnie utworzenie w każdym kraju, który chciałby wypłacać pensję obywatelską, państwowego funduszu, na wzór tego, który funkcjonuje np. w Norwegii. Byłby on zasilany podatkiem od renty, czyli zysków z aktywów, które można uznać za własność całego społeczeństwa. Chodzi o takie aktywa, jak surowce, ziemia, ale też własność intelektualna. Uważam, że są dobre argumenty na rzecz zwiększenia progresywności systemów podatkowych oraz pewnych przesunięć w wydatkach publicznych, np. zmniejszenia nakładów na obronność. Ale utworzenie specjalnych funduszy, które wypłacałyby płace obywatelskie, to według mnie najsensowniejszy pomysł.

Jest jeszcze jeden argument przeciwko koncepcji dochodu podstawowego, często podnoszony przez krytyków. Wskazują oni, że to rozwiązanie miałoby proinflacyjny charakter.

Bzdura. Dochód podstawowy zwiększyłby wydatki konsumpcyjne. Producenci dóbr i usług powinni na to zareagować większą podażą. A większa produkcja często oznacza większe korzyści skali. Producenci mogliby więc obniżać ceny. Takie efekty było widać w Indiach, gdzie koncepcja dochodu podstawowego była na niewielką skalę testowana. Lokalni rolnicy od razu zwiększyli uprawy i pogłowie hodowli, bo widzieli, że będzie większy popyt na żywność. W efekcie podaż żywności wzrosła, a jej ceny spadły. Poza tym płaca obywatelska miałaby efekty redystrybucyjne. Przesuwałaby dochody do osób mniej zarabiających, które kupują towary o dużej elastyczności podaży, od osób zamożnych, które często kupują drogie produkty z importu.

CV

Guy Standing jest ekonomistą i badaczem społecznym, wykładowcą School of Oriental and African Studies (SOAS) na Uniwersytecie Londyńskim. Jest jednym z założycieli Basic Income Earth Network, organizacji pozarządowej promującej tzw. pensję obywatelską. Będzie uczestnikiem Europejskiego Forum Nowych Idei, które odbędzie się 28–30 września w Sopocie.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza