Faktem jest, że kolekcjonerzy chętniej kupują wybitne dzieła malarza. Jak wiosenna burza przeszła przez aukcję 8 września w Desie Unicum (www.desa.pl) heliotypia z 1969 r. Zapłacono 24 tys. zł przy cenie wywoławczej 8 tys. zł. Estymację, czyli wycenę szacunkową, określono w katalogu w przedziale 12–20 tys. zł.
Heliotypia to rodzaj grafiki. Powstała we wczesnym okresie twórczości artysty. Ważnym szczegółem jest autorski opis na odwrocie odbitki. Beksiński własnoręcznie napisał, że wykonał w sumie 12 odbitek, ta jest jedenasta z kolei. Po odbiciu nakładu zniszczył matrycę, aby nikt nigdy nie mógł wykonać kolejnych odbitek. To jest fachowy opis ceniony przez kolekcjonerów lub inwestorów. Dzięki temu wszystko jest jasne. Nabywca ma pewność, że nikt w przyszłości nie wypuści na rynek setki kolejnych odbitek.
Tylko dla koneserów
Na tej samej aukcji Desy Unicum przyzwoitą cenę osiągnął obraz „Bez tytułu" z 1993 r., wylicytowany do 95 tys. zł (cena wyw. 85 tys. zł).
W Rempeksie (www.rempex.com.pl) na aukcji 21 września wystawiono muzealnej wartości „Relief" Beksińskiego z 1960 r. To metalowa kompozycja (88 na 60 cm). Wyceniono ją na 130 tys. zł, a więc zdecydowanie wyżej niż obrazy malowane olejem na płycie, które przed emisją filmu „Ostatnia rodzina" miały ceny wywoławcze zwykle około 80 tys. zł. Nabywca „Reliefu" zaproponował cenę niższą od wywoławczej. Zawarto transakcję tzw. warunkową na kwotę 115 tys. zł.
Marek Lengiewicz z Rempeksu informuje, że właściciel nie zgodził się na niższą cenę, ponieważ ma nadzieję, że po premierze filmu zainteresowanie Beksińskim wzrośnie i ceny ruszą w górę. „Relief" będzie oferowany 14–16 października na Warszawskich Targach Sztuki. Z jaką ceną?