Specjaliści od marketingu uważają, że sport w USA powinno się pisać jako $port. Wpływ tej dziedziny na życie codzienne Amerykanów, na gospodarkę jest ogromny. W tegorocznym raporcie dotyczącym dochodów z najważniejszych lig świata w pierwszej piątce są aż cztery ze Stanów Zjednoczonych – futbolu amerykańskiego (NFL – 13 mld (USD) dochodu), baseballu (MLB – 9,5 mld), koszykówki (NBA – 4,8 mld) i hokeja na lodzie (NHL – 4,8 mld). W tym towarzystwie z Europy znalazła się tylko piłkarska Premier League z 5,3 mld. W pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających sportowców magazynu „Forbes" znajduje się aż sześciu Amerykanów, choć najlepszy z nich, koszykarz LeBron James, zajmuje dopiero trzecie miejsce za Cristiano Ronaldo i Leo Messim. Sport w USA to nie tylko pieniądze, ale i wyjątkowy prestiż. Zdobycie w tym roku przez Uniwersytet Villanova tytułu akademickiego mistrza USA w koszykówce przyniosło uczelni, zdaniem badaczy rynku, większy medialny efekt, niż byłoby nim zatrudnienie kilku profesorów-laureatów Nagrody Nobla.
W takim kraju politycy, także kandydaci do prezydentury, nie mogą ignorować sportu. Uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny w każdym wieku jest mile widziane. Barack Obama chwalił się grą w koszykówkę, Bill Clinton w golfa, George Bush urządzał sobie przejażdżki rowerowe z Lance'em Armstrongiem, Ronald Reagan jeździł konno.
Czapeczka Hillary
Z obecnych kandydatów nieco większy problem ma Hillary Clinton. Z dumą mówi, że jako mała dziewczyna wygrała turniej tenisowy w mikście w Arkansas. Przyznaje się też do tego, że uprawiała lżejszą wersję baseballu – softball. Zamiłowanie do sportu pochodzącej z Illinois Clinton ma też podkreślać kibicowanie Chicago Cubs, klubowi ligi MLB, który ostatni raz po tytuł sięgnął w 1908 roku. Kandydatka demokratów miała z tą miłością pewien kłopot, gdy ubiegła się o fotel senatora ze stanu Nowy Jork. W jednym z talk-show wyznała, że kibicowała New York Yankees, ponieważ jako mieszkance Chicago trudno było jej wybrać między Cubs a innym klubem z Wietrznego Miasta – White Sox. Jeszcze bardziej skompromitowała się w książce „Zawsze byłam fanką Yankee", na okładce której występuje w czapeczce Cubs.
Ale Clinton, kiedy była sekretarzem stanu w latach 2009–2013, mocno zaangażowała się w program sponsoringu sportowego ze szczególnym akcentem na sport kobiet. Ogłaszając swój projekt, zademonstrowała wyniki badań, z których wynika, że kobiety uprawiające sport mają lepsze oceny w szkole, dostają się na dobre uniwersytety i później lepiej zarabiają.
Oszustwa na polu golfowym
Donald Trump grał w baseball i futbol amerykański. Przez rok uprawiał piłkę nożną. Jak twierdzą koledzy, był niezwykle utalentowany w każdej z tych dyscyplin, „z potencjałem na zawodowca". Jak na kandydata na prezydenta największego mocarstwa świata przystało, był kapitanem drużyn, w których występował. Dziś uprawia golf, zazwyczaj na jednym z 17 należących do niego pól. Nie należy jednak do graczy respektujących dżentelmeńskie zasady tej gry. Przesuwanie piłeczki w bardziej dogodne miejsce zarzucił mu bokser Oscar de la Hoya. Piosenkarz rockowy Alice Cooper pytany kiedyś, którego z celebrytów uważa za największego oszusta na polu golfowym, wskazał właśnie na Trumpa.