Pomysł wart fortunę

Jak stworzyć kolekcję, która przyniesie zysk.

Aktualizacja: 06.02.2017 13:47 Publikacja: 12.11.2016 07:25

Od 24 tys. zł rozpocznie się licytacja „Aktu różowego” Jerzego Nowosielskiego z kolekcji Jana Styczy

Od 24 tys. zł rozpocznie się licytacja „Aktu różowego” Jerzego Nowosielskiego z kolekcji Jana Styczyńskiego.

Foto: Archiwum

Bez pieniędzy stworzyć można wybitną kolekcję drogich dzieł sztuki. Dowodem na to jest kolekcja malarstwa współczesnego na ceramicznych misach stworzona przez fotografika Jana Styczyńskiego (1918–1981). 22 listopada ten zbiór trafi na aukcję Desy Unicum (www.desa.pl). Będą dzieła np. Jerzego Nowosielskiego, Stefana Gierowskiego i Jana Lebensteina. Wszystko zaczęło się od pytania: czy artysta uprawiający malarstwo sztalugowe poradzi sobie ze skomponowaniem obrazu na powierzchni okrągłej i w dodatku wklęsłej? Płótno lub płyta pilśniowa są płaskie. Powierzchnia ceramicznej misy jest wklęsła, zatem inaczej układa się na niej światło.

Styczyński obstalował takie same ceramiczne misy o średnicy 37 cm. W latach 70. wręczał je artystom i prosił, aby uwiecznili na nich swoje ulubione motywy. Dostał dzieła. Na aukcję trafiło 65 mis pomalowanych przez największych powojennych malarzy, np. Jonasza Sterna, Ernę Rosenstein, Jana Tarasina, Jana Dobkowskiego, Tadeusza Dominika, Tadeusza Brzozowskiego.

W magazynach Muzeum Narodowego w Warszawie są ceramiczne misy np. Pabla Picassa. Dla Styczyńskiego artyści malowali trochę inaczej. Mianowicie zwykłymi farbami, jak na płótnie. Nie zaś farbami ceramicznymi wymagającymi wypalania w specjalnym piecu. Nie krępowały ich zatem żadne rygory techniczne.

Owszem, Styczyński zawodowo fotografował malarzy, przyjaźnił się z wieloma. Faktem jest, że inni fotograficy też robili zdjęcia malarzom, ale nic ekstra z tego nie wynikło. Fenomen Styczyńskiego polegał na tym, że przeżył olśnienie. Zobaczył coś, co wcześniej nie istniało, i konsekwentnie zrealizował swój pomysł.

Jak wolno sądzić, kolekcji pozbywa się teraz rodzina fotografa. Ile na tym zyska? A może największym zyskiem jest to, że te misy od lat sławią Jana Styczyńskiego! W cywilizowanych krajach, z jakimi chętnie się porównujemy, Jan Styczyński byłby bohaterem masowych poradników propagujących kolekcjonerstwo. Miałby najwyższe odznaczenia państwowe za stworzenie nowej jakości w kulturze.

Malarze uznali zamówione przez Styczyńskiego misy za dzieła ważne w swym dorobku. Wypożyczali je na swoje monograficzne wystawy w muzeach.

Styczyński przeszedł do legendy także dzięki drzwiom do swojej pracowni... Prosił, aby najwięksi artyści składali na nich swoje autografy. Rzucał się w oczy podpis np. Magdaleny Abakanowicz, Zbigniewa Lengrena, Józefa Szajny czy Franciszka Starowieyskiego. Co się stało z tymi drzwiami?

Te drzwi niejedno widziały! Nasi klasycy pędzla przecież nie wylewali za kołnierz. Koronnym przykładem Jerzy Nowosielski. Ale i Henryk Stażewski sobie nie żałował. Pamiętam, że w kawiarni SARP na Foksal miał swój stolik, nad którym wisiał dzień i noc obraz artysty. Stażewski przez oszczędność alkohol przynosił z domu (żeby na miejscu nie płacić z narzutem) i chyłkiem dolewał ulubiony napój do herbaty. To są legendy, które kupuje się wraz z dziełami sztuki. Są one warte dopłaty ekstra.

Czy misy osiągną takie same ceny jak porównywalne obrazy? Dwie misy Henryka Winiarskiego mają ceny wywoławcze 12 tys. zł i 16 tys. zł. Misa pomalowana przez Henryka Stażewskiego ma cenę wywoławczą 18 tys. zł. Estymację, czyli wycenę szacunkową, określono na 40–80 tys. zł.

No właśnie, jak tę propozycję przyjmie typowy klient naszego młodego rynku? Klient, który najczęściej kupuje „nazwisko"? Czyli najchętniej obraz namalowany „po bożemu", bez żadnych ekstrawagancji.

Pisałem o tej kolekcji już w latach 80. Zachwycałem się tymi misami w zwyczajnym mieszkalnym wnętrzu państwa Styczyńskich. Życie pośród takich uskrzydlających przedmiotów to największy zysk. Takie dzieła nadają wyjątkowy smak życiu. W dodatku Styczyński miał prawo czuć się współautorem, a na pewno mecenasem sztuki.

Na aukcji nie będzie co najmniej jednego dzieła. Goście mieszkania państwa Styczyńskich najżywiej reagowali na misę pomalowaną przez młodego wówczas artystę, a potem kolekcjonera i marszanda, Marka Niemirskiego. Tamta misa szokowała. Niemirski namalował, jak wygląda zawartość talerza po wesołym przyjęciu. Na ceramicznej misie ekspresyjnie namalował pety, resztki żarcia itp., itd.

Pani Styczyńska wyjaśniła mi, że w końcu powiesili misę w mniej eksponowanym miejscu, żeby na jej widok goście nie musieli wspominać swoich przygód przy stole.

Kolekcja ta powinna być zakupiona w całości, najlepiej do muzeum. Powinna być stale wystawiana publicznie, aby propagowała prywatne kolekcjonerstwo. To pomnik kolekcjonera Jana Styczyńskiego.

Zakup przez muzeum jest mało prawdopodobny. Muzea rzadko kupują na aukcjach sztukę, co świadczy o niedojrzałości naszego rynku. Wszędzie na świecie muzea są ważnym uczestnikiem budowania rynkowych cen.

Mało prawdopodobny wydaje się zakup całości przez jednego prywatnego kolekcjonera. Nie chodzi tu o brak pieniędzy, tylko o brak wyobraźni. Gdybym był bogaty, kupiłbym ten zbiór. Nabywca całości automatycznie na wieki stanie się postacią legendarną.

W jakiej kondycji jest rynek? Na aukcji sztuki dawnej w Desie Unicum 20 października wystawiono duży (100 na 120 cm) olej Rafała Malczewskiego (1892–1965). Według niektórych uczestników rynku cena sprzedaży miała być swoistym sejsmografem jego kondycji. Obraz wylicytowano do 150 tys. zł.

Przypomnę, że w marcu 2015 roku dwa inne obrazy Rafała Malczewskiego sprzedano w Desie Unicum nieoczekiwanie za astronomiczne kwoty. Na przykład jeden obraz osiągnął cenę 1,1 mln zł przy niskiej cenie wywoławczej 30 tys. zł, wynikającej z wcześniejszych notowań tego drugorzędnego malarza.

Optymiści prognozowali, że odtąd obrazy Rafała Malczewskiego kupowane będą tylko w milionowych cenach, że to początek ogólnej hossy. Na kolejnych aukcjach życie zweryfikowało oczekiwania. Ostatni wynik to przysłowiowy kubeł zimnej wody.

Mówiąc serio, rynek jest stabilny, a pozycja rynkowa Rafała, syna Jacka Malczewskiego, nie jest żadnym wskaźnikiem. Milionowy wynik był ekstrawagancją. Czy są jeszcze w kraju klienci z taką ułańską fantazją?

[email protected]

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza