Otoczenie sprzyja wezwaniom

Maciej Jacenko, z dyrektorem działu rynków kapitałowych w Haitong Banku rozmawia Przemysław Tychmanowicz

Aktualizacja: 06.02.2017 13:36 Publikacja: 06.12.2016 13:32

Otoczenie sprzyja wezwaniom

Foto: Archiwum

Ten rok na warszawskiej giełdzie upływa pod znakiem wezwań. Z czego to wynika? Czy to kwestia tylko niskich wycen, które kuszą inwestorów?

Wezwania są naturalnym elementem dojrzałych rynków kapitałowych. To, że akurat w tym roku mamy ich tyle na warszawskiej giełdzie jest pochodną kilku czynników. Na pewno sprzyjają temu relatywnie niższe wyceny spółek na GPW, co w połączeniu z wciąż całkiem niezłą sytuacją gospodarczą, jest atrakcyjną okolicznością dla inwestorów. Widzimy więc, że inwestorzy branżowi zarówno z Polski, jak i z zagranicy, ale także fundusze private equity, aktywnie szukają spółek, dzięki którym mogą wejść w ciekawą branżę, kupić udział w rynku bądź nabyć unikalną technologię. Jednocześnie właściciele, czy też zarządy spółek giełdowych, mogą dojść do wniosku, że giełda niekoniecznie musi być tym miejscem, dzięki któremu będą dalej budować wartość swojej firmy. Nie zapominajmy, że bycie spółką publiczną niesie ze sobą obciążenia, chociażby w postaci obowiązków informacyjnych, które mogą być uciążliwe dla firm, na przykład w zakresie ujawniania informacji finansowych swoim konkurentom czy kontrahentom. Dodając do tego niepewność polityczno-gospodarczą, pojawiły się czynniki, które przyczyniły się do tego, że w tym roku mamy na naszym rynku aż tyle wezwań.

Czy to tylko stan przejściowy, czy podobnie może być w kolejnych latach?

Na pewno polski rynek kapitałowy stoi obecnie przed wielkim wyzwaniem, jakim jest szukanie nowego kapitału, który mógłby wesprzeć zarówno plany spółek, które dopiero wybierają się na giełdę, jak również wyceny firm już notowanych na parkiecie. Na naszym rynku wciąż jest wiele ciekawych, dobrze zarządzanych i mających świetne perspektywy spółek, czego najlepszym dowodem są tegoroczne stopy zwrotu w segmencie średnich i małych firm. Być może jest to nieco wyświechtane stwierdzenie, ale dobre spółki zawsze spotkają się z uwagą inwestorów. Osobiście pozostaję optymistą i uważam, że na zainteresowanie inwestorów giełdowych mogą już liczyć nie tylko notowane spółki, ale również debiutanci. W tym kontekście sądzę więc, że w przyszłym roku możemy liczyć na większe transakcje w ramach ofert publicznych.

Większe, to znaczy jak duże?

Chodzi głównie o oferty rzędu kilkuset milionów złotych i być może nawet większe. Jeśli faktycznie tak by się stało, byłby to dowód, że dla części firm giełda nadal jest atrakcyjnym miejscem pozyskiwania kapitału.

Czy nie jest to jednak tylko pobożne życzenie? Wiele spółek wciąż nie widzi wartości dodanej z faktu bycia firmą publiczną, a ostatnie badanie przeprowadzone przez SEG pokazuje, że wiele firm obecnych na rynku myśli o opuszczeniu giełdy.

Patrząc na obecną sytuację na rynku kapitałowym, trudno być jednoznacznym optymistą. Tak jak wspomniałem wcześniej, problemem, a jednocześnie wyzwaniem dla naszej giełdy jest przyciągnięcie nowego kapitału. Niestety, w ostatnich latach mieliśmy wiele niekorzystnych wydarzeń, które nie pomagały naszemu rynkowi. „Reforma" OFE zraziła do giełdy istotną część kapitału prywatnego, czyli inwestorów indywidualnych, którzy nie tylko inwestują bezpośrednio, ale stoją też za napływami do TFI. Pamiętajmy jednocześnie, że zapowiedziane są kolejne zmiany w działalności OFE. W takich warunkach odbudowanie zaufania chociażby do III filaru jest niebywale trudnym i czasochłonnym zadaniem. Trudno więc znaleźć źródło stabilnego kapitału, który długoterminowo będzie budował wartość polskiej giełdy. Ten rok jest zresztą bardzo specyficzny. Funkcjonujemy w środowisku niskich stóp procentowych, które przynajmniej w teorii powinny kierować kapitał właśnie w stronę rynku akcji. Tego jednak nie obserwujemy. Największe i najpłynniejsze spółki borykały się z wyzwaniami natury regulacyjnej, co skutecznie zniechęcało inwestorów. Mniejsze spółki, które korzystają z niezłej koniunktury gospodarczej, są niestety zbyt mało płynne, aby zainteresował się nimi duży kapitał. Jeśli więc miałoby się okazać, że w dalszym ciągu, chociażby poprzez kolejne niekorzystne zmiany w OFE, na rynku ubywałoby kapitału, w najgorszym scenariuszu dojdziemy do tego, że na giełdzie zostanie kilka największych i najpłynniejszych spółek, które stać będzie na to, aby pozostać spółkami publicznymi. Niepewność na pewno nie sprzyja rynkowi, a w tym momencie jest wiele znaków zapytania, czy polska giełda jest w stanie utrzymać swoją długoterminową ścieżkę rozwoju.

Czyli wracając do punktu wyjścia... w takim otoczeniu szukanie nowych rozwiązań, inwestorów dla spółek, powinno być naturalnym procesem, a co się z tym wiąże, fala wezwań na naszym rynku dopiero nabiera rozpędu...

Na pewno okres, w którym znajdujemy się obecnie, sprzyja tego typu operacjom. Tak długo, jak nie zostaną rozwiązane problemy systemowe, nie pojawią się nowe źródła kapitału i będzie nam towarzyszyła niepewność, możliwe są kolejne wezwania. Zarządy spółek nie siedzą z założonymi rękami, tylko ciągle rozważają alternatywne ścieżki rozwoju. Proszę zauważyć, że w ostatnim czasie mamy do czynienia wysypem tzw. przeglądów opcji strategicznych w spółkach. Kryje się za tym głównie poszukiwanie nowego inwestora dla firmy. Poza tym tak długo, jak ciekawe spółki będą relatywnie tanio wyceniane na naszym rynku, będą pojawiały się podmioty, które będą nimi zainteresowane. Polska jest bowiem dużym krajem, ze znaczącym w skali europejskiej rynkiem wewnętrznym i wieloma interesującymi firmami, które są na radarach inwestorów.

Kto jest wśród głównych zainteresowanych przejmowaniem spółek giełdowych? Czy są to konkurenci, inwestorzy strategiczni czy fundusze private equity?

W tym roku przychylniejszym okiem na spółki giełdowe patrzą fundusze private equity. Jest to pochodną tego, że z ich perspektywy rynek prywatny jest już dobrze przefiltrowany i co ciekawsze spółki są już w rękach tego typu funduszy. Stąd też ich zainteresowanie kieruje się również w stronę spółek giełdowych i, jak widzimy, coraz częściej wezwania giełdowe z udziałem tych podmiotów kończą się powodzeniem. Z drugiej strony, inwestorzy branżowi również wyszukują na giełdzie interesujące spółki i w mijającym roku byliśmy świadkami kilku dużych wezwań z ich strony.

Czy duże są rozbieżności cen między kupującymi a sprzedającymi? Głośno przecież jest o sytuacjach, w których fundusze emerytalne i inwestycyjne walczą, często skutecznie, o jak najwyższą cenę.

To, że aktualna wycena danej spółki na giełdzie jest niska, wcale nie oznacza, że można ją przejąć relatywnie tanio. Zarządzający znają bowiem wartość swoich spółek portfelowych, potrafią liczyć i twardo walczyć o swój interes. Pamiętajmy, że zazwyczaj mamy do czynienia z akcjonariuszami, którzy mają duże doświadczenie rynkowe i nie oddają spółek za darmo. Stąd też potencjalni kupujący muszą przyjść z naprawdę ciekawą ofertą. Znamienne jest to, że wezwania, które obserwujemy na rynku publicznym, są tylko stosunkowo niewielką częścią wszystkich działań prowadzonych w tym zakresie. Wiele dyskusji na temat przejęć w ogóle nie ujrzy światła dziennego. Część transakcji się kończy, zanim na dobre się zaczną. Wiele z nich jest po prostu źle przygotowane. Podejrzewam, że w przypadku zdecydowanej większości średnich i małych spółek z GPW była mowa o potencjalnym przejęciu. Aby jednak tego typu transakcja doszła do skutku, potrzebne jest odpowiednie przygotowanie, rozeznanie rynku i sytuacji w samej spółce, zrozumienie oczekiwań kluczowych akcjonariuszy, a także wsparcie kompetentnego doradcy, który pomoże efektywnie przejść przez wszystkie meandry biznesowe i regulacyjne związane z procesem wezwania.

Czy są firmy lub branże, które są szczególnie „narażone" na wezwania?

Na rynku jest wiele ciekawych spółek i branż, którymi są zainteresowani potencjalni kupcy. Zdarzają się natomiast branże, które są bardziej predysponowane do tego, niż pozostałe. Do tego grona możemy zaliczyć na przykład firmy spożywcze, które ze względu na charakterystykę polskiego rynku dystrybucji żywności z oporami publikują swoje dane operacyjne i finansowe. Przykłady wezwań, które obserwowaliśmy w tym roku pokazują jednak, że spektrum zainteresowania wzywających jest naprawdę bardzo szerokie. Pamiętajmy też, że wezwanie, a nawet zdjęcie spółki z giełdy, nie jest niczym złym. Nowi inwestorzy potrafią często zaoferować zarządom spółek nowe rozwiązania i know-how potrzebne do tego, by firma mogła się dalej rozwijać, na przykład dynamicznie wyjść ze swoimi produktami na rynki zagraniczne, zrealizować duże programy inwestycyjne, czy też zostać liderem procesu konsolidacji w danej branży. Jest to normalny proces rynkowy i tego nie da się uniknąć. Z punktu widzenia giełdy sztuka polega na tym, aby liczba nowych debiutów na parkiecie była stale znacząco wyższa od spółek, które decydują się na jej opuszczenie.

CV

Maciej Jacenko jest dyrektorem działu rynków kapitałowych w Haitong Banku (wcześniej BESI), gdzie pracuje od listopada 2012 r. Z rynkiem kapitałowym jest związany w sumie od kilkunastu lat. Wcześniej pracował m.in. w firmie doradczej Arthur Andersen, grupie AIG czy też DM Invista. Jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, kierunku bankowość i finanse. Posiada tytuł CFA oraz licencję maklera.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza