Trump wlał nowe życie w słabnącą abenomikę

Nowy amerykański prezydent może pomóc premierowi Abemu w „uczynieniu Japonii znów wielką". Wystarczy, że dolar będzie się umacniał, handel nadal rozwijał, a chińskie zagrożenie będzie umacniało sojusz.

Aktualizacja: 06.02.2017 12:51 Publikacja: 11.12.2016 10:36

Japoński premier Shinzo Abe spotkał się z Donaldem Trumpem 17 listopada w Nowym Jorku. Odwiedził go

Japoński premier Shinzo Abe spotkał się z Donaldem Trumpem 17 listopada w Nowym Jorku. Odwiedził go jako pierwszy zagraniczny przywódca. Czy to początek owocnej przyjaźni?

Foto: Archiwum

Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA stało się impulsem, który pociągnął Nikkei 225 na terytorium hossy. Indeks zyskał od 8 listopada, czyli od amerykańskich wyborów, 9 proc., a od tegorocznego dołka wzrósł o 25 proc. Szerszy indeks Topix zyskał od tegorocznego dołka 26 proc. Tym, co tak ucieszyło inwestorów, jest aprecjacja dolara wobec jena. Obietnice Trumpa mówiące o „uczynieniu Ameryki znów wielką", o przyspieszeniu wzrostu gospodarczego i wielkim programie odbudowy infrastruktury zostały wzięte przez rynki na serio, co sprawiło, że przez ostatni miesiąc niemal wszystkie waluty świata traciły do dolara. Amerykański pieniądz zyskał od 8 listopada prawie 8 proc. wobec japońskiego. Jen stał się najsłabszy od lutego wobec dolara. Słaby jen to zaś z reguły wyższe marże i zyski japońskich eksporterów, czyli impuls zachęcający do zakupów ich akcji. Deprecjacja japońskiej waluty, zwiększająca konkurencyjność kraju i pobudzająca inflację, to również kluczowa część abenomiki, czyli strategii gospodarczej rządu Shinzo Abego.

Przed wyborami prezydenckimi w USA, gdy za 1 dolara płacono nieco ponad 100 jenów, powszechnie wskazywano, że abenomika jest martwa, a zabija ją m.in. umocnienie jena, do którego doszło wbrew wszelkim wysiłkom Banku Japonii. Teraz, gdy kurs zmierza w stronę 115 jenów za dolara (pod koniec tygodnia za 1 USD płacono 113 jenów), słychać, że Trump tchnął nowe życie w abenomikę. Tylko na jak długo?

Deprecjacja pomoże, ale nie zbawi

Premier Abe rządzi Japonią od grudnia 2012 r. (wcześniej kierował rządem w latach 2006–2007) i przez ten czas nieustannie próbował za pomocą abenomiki wyciągnąć gospodarkę Japonii z okresu marazmu znanego jako „dwie stracone dekady". Kilka razy wyglądało na to, że to mu się uda, a te nadzieje uskrzydlały tokijską giełdę. Na razie jednak ten cel nie został osiągnięty, pomimo wzrostu wydatków fiskalnych, wielkich programów skupu aktywów realizowanych przez Bank Japonii, ujemnych stóp procentowych i wdrażania innych elementów eksperymentalnej kuracji gospodarczej. O ile w 2013 r. japoński PKB wzrósł o 1,4 proc., o tyle według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2016 r. zwiększy się o zaledwie 0,5 proc., a w 2017 r. o 0,6 proc. Tak upragniona przez Bank Japonii inflacja wyniosła w październiku 2016 r. zaledwie 0,1 proc., a przez poprzednie sześć miesięcy była ujemna. Program pobudzenia gospodarki wywołuje więc na razie mizerne efekty. To częściowo skutek dokonanej przez rząd Abego podwyżki podatku od sprzedaży, braku poważnych reform strukturalnych, tego, że jen umacniał się przez większą część 2016 r., jak również typowej dla japońskiego społeczeństwa niechęci do wydawania pieniędzy i awersji spółek do podwyższania wynagrodzeń. Te przeszkody raczej szybko nie zostaną wyeliminowane, ale zwycięstwo Trumpa dało przynajmniej nadzieję, że słabszy jen będzie wspierał ożywienie gospodarcze.

– „Efekt Trumpa" wspiera abenomikę, dopełniając działania Banku Japonii. Ożywienie oczekiwań inflacyjnych skutkuje wyprzedażą obligacji w ujęciu globalnym z wyjątkiem Japonii, gdzie bank centralny zobowiązał się we wrześniu do sztucznego stabilizowania krzywej rentowności. Oznacza to, że powstrzymuje on przed wzrostem oprocentowania długoterminowych papierów, tym samym osłabiając atrakcyjność odsetkową inwestycji w japoński dług. Im bardziej zwiększa się względna różnica w rentowności papierów USA i Japonii, tym większa presja na transfer kapitału portfelowego z jena do dolara powodująca zwyżki kursu USD/JPY. Sądzimy, że efekt ten utrzyma się w 2017 r. przy dwóch kolejnych podwyżkach Fedu i bierności Banku Japonii – mówi „Parkietowi" Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. Spodziewa się on, że na koniec przyszłego roku za 1 USD będzie się płaciło 117 jenów.

Oczywiście jen nadal powinien zyskiwać w momentach wzrostu napięć na światowych rynkach. Jest przecież traktowany przez inwestorów jako waluta bezpiecznej przystani.

– Z uwagi na status jena jako bezpiecznej przystani wydaje się mało prawdopodobne, aby wartość japońskiej waluty pozostawała niska w perspektywie przyszłego roku, zwłaszcza w obliczu niepewności wynikającej z realizacji obietnic wyborczych Trumpa oraz wyborów, które zostaną przeprowadzone w niektórych krajach europejskich w 2017 r. – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Grzegorz Sielewicz, główny ekonomista Coface w Europie Środkowej.

Jeśli jednak jen pozostanie słaby, to przyniesie to pewne korzyści japońskiej gospodarce. Choć oczywiście najbardziej pomogłyby jej reformy strukturalne oraz wzrost płac przekładający się na wyższą konsumpcję. – Gdyby wartość jena pozostała na niskim poziomie, rentowność japońskich przedsiębiorstw podniosłaby się, przyczyniając się również do wzrostu cen akcji. Jeśli nie zostałaby wprowadzona reforma rynku pracy obejmująca czasowych pracowników (stanowią oni około 38 proc. całkowitej siły roboczej w Japonii), wyższa rentowność sektora przedsiębiorstw miałaby jedynie ograniczony wpływ na wzrost wynagrodzeń, a w konsekwencji na zwiększenie konsumpcji gospodarstw domowych. Ponadto, jeśli jen pozostałby słaby oraz wzrosłaby cena ropy, mogłaby przyspieszyć inflacja, której wzrost jest pożądany z punktu widzenia polityki pieniężnej prowadzonej przez Bank Japonii. Jednak czynniki zewnętrzne nie byłyby w stanie wywołać trwałego wzrostu inflacji, jaki mógłby mieć miejsce w przypadku solidnego wzrostu popytu wewnętrznego – prognozuje Sielewicz. Spodziewa się on, że wzrost PKB Japonii może wynieść w przyszłym roku 0,8 proc., czemu pomoże stymulacja fiskalna oraz odłożenie kolejnej podwyżki podatku od sprzedaży.

– Słabsza waluta, poluzowanie polityki fiskalnej, wyższe oczekiwania inflacyjne, a za tym niższe realne koszty długu powinny być wsparciem dla gospodarki Japonii. Zatwierdzony na jesieni pakiet fiskalny wart 28 bln jenów w przyszłym roku zacznie przynosić pierwsze owoce. Podtrzymanie przyzwoitego wzrostu w gospodarkach rozwiniętych i zakończenie spowolnienia w krajach rozwijających się przyniesie ożywienie eksportu i poprawę zyskowności japońskich przedsiębiorstw. Realna jest sytuacja, że gdy japońskie firmy poczują stabilność popytu w kraju i za granicą, ruszą z projektami inwestycyjnymi, co zapewni trwałość ożywienia wzrostu i ucieczkę z deflacji. Taki miks zapewni dobre podstawy do kontynuacji hossy na tokijskiej giełdzie – spodziewa się Białas.

Sprawy, które dzielą, sprawy, które łączą

Zwycięstwo Trumpa wywołało jednak początkowo w Japonii niepokój. Kandydat republikanów dawał bowiem wcześniej do zrozumienia, że wycofa USA z umowy o transpacyficznym wolnym handlu (TPP), na której przepchnięcie liczył rząd Abego oraz japoński wielki biznes.

– Zapowiedzi Trumpa dotyczące wprowadzenia mechanizmów protekcjonizmu do amerykańskiej polityki gospodarczej to zła wiadomość. Konsekwencją będzie istotne utrudnienie w dostępie do amerykańskiego rynku zbytu, co uderzy w tamtejszą gospodarkę – mówi „Parkietowi" Konrad Grzelec, analityk BGŻOptima.

Źle odbierano również słowa Trumpa o tym, że USA będą mniej skłonne do obrony krajów regionu, jeśli same nie dadzą one Stanom Zjednoczonym większych korzyści z zapewniania tej ochrony. – Dla Stanów Zjednoczonych Japonia jest jednym z głównych państw sojuszniczych, na terenie którego stacjonuje ponad 50 tys. amerykańskich żołnierzy. Jednak podczas kampanii wyborczej Donald Trump wielokrotnie podkreślał, że koszty amerykańskiego parasola ochronnego powinni ponosić jego beneficjenci. W kontekście sąsiedztwa nieprzewidywalnej Korei Północnej oraz prowadzących coraz bardziej imperialną politykę Chin Japonia będzie dążyła do utrzymania na swoim terenie amerykańskiej obecności wojskowej. Jeżeli zostanie zmuszona do pokrycia większej części kosztów ich stacjonowania, może skorzystać ze swoich rezerw walutowych bądź zwiększyć dług publiczny, co w konsekwencji wpłynie negatywnie na stabilność rynków finansowych i kurs jena, potęgując deflację będącą jednym z największych problemów japońskiej gospodarki – dodaje Grzelec.

Sprawna japońska dyplomacja bardzo szybko zaaranżowała więc powyborcze spotkanie Abego z Trumpem. Japoński premier był pierwszym zagranicznym przywódcą, z którym spotkał się amerykański prezydent elekt. Podkreślano później, że spotkanie odbyło się w bardzo dobrej atmosferze, a to oznacza, że przynajmniej część obaw japońskiego rządu została rozwiana. USA wszak z dnia na dzień nie porzucą jednego z kluczowych sojuszników, zwłaszcza w obliczu możliwego zaostrzenia relacji amerykańsko-chińskich. Trump może również wspierać plany rządu Abego dotyczące poluzowania konstytucyjnych ograniczeń dotyczących użycia japońskich sił samoobrony w konfliktach zbrojnych. A gdyby USA zmniejszyły obecność wojskową na Okinawie, miejscowa ludność na pewno przyjęłaby to z ulgą.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie