Radosław Domagalski-Łabędzki, prezes KGHM
Archiwum
Ze względu na już bardzo silną konkurencję na polskim rynku gazu również grupa Onico, specjalizująca się w handlu paliwami, gazem, olejami przemysłowymi i bitumenami, nie przewiduje istotnych zmian po zniesieniu taryf. Jednocześnie nie wyklucza wejścia na rynek sprzedawców, dla których konieczność uzyskania taryfy stanowiła dotąd czynnik ryzyka. W efekcie może doprowadzić jedynie do nieznacznego wzrostu konkurencji. – Zniesienie taryf następuje w momencie, w którym rynek jest na tyle dojrzały, że większość jego uczestników nie jest w stanie sprzedać gazu po cenie taryfowej, która zwykle jest nieco wyższa od cen rynkowych. Rynek wymusił spadek marż do poziomu, na którym odbiorcy mogą uzyskać ofertę sprzedaży gazu na bramie zakładu po cenie niewiele wyższej od cen hurtowych, nie ma więc dużego pola do dalszego spadku marż sprzedawców – mówi Jacek Sozański, dyrektor ds. handlowych Onico Energia.
W jego ocenie po zniesieniu taryf ceny będą zależały przede wszystkim od notowań gazu na rynku hurtowym, głównie na Towarowej Giełdzie Energii. Te z kolei zależą głównie od notowań surowca na rynkach Europy Zachodniej. – Naszym zdaniem nadal ceny gazu w okresie zimowym będą wyższe niż w okresie letnim. Natomiast w dłuższym okresie nie spodziewamy się, żeby różnica pomiędzy cenami zimowymi i letnimi się zwiększała – twierdzi Sozański. Zauważa, że w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z odwrotną tendencją, czyli stopniowego zmniejszania się różnic sezonowych w wycenie błękitnego paliwa. Związane to było głównie z nadpodażą pojemności magazynowych na rynku europejskim, łagodnymi zimami w ostatnich latach oraz wzrostem dostępności LNG, czyli gazu skroplonego.
Duże nadzieje ze zniesieniem taryf wiąże Unimot, specjalizujący się w handlu paliwami, prądem i gazem. W ocenie spółki zmiany regulacyjne zdecydowanie liberalizują podejście do ustalania cen. – Oznacza to, że od października weryfikatorem cen gazu będzie nie prezes URE, ale rynek i odbiorcy końcowi. Zmiany te stanowią duże wyzwanie dla przedsiębiorstw energetycznych, ale też stwarzają nowe możliwości dla takich podmiotów jak spółka Energogas, wchodząca w skład naszej grupy – mówi Robert Brzozowski, prezes Unimotu.
Ostrożni odbiorcy końcowi
Grupa Azoty, jeden z dwóch największych odbiorców gazu w Polsce, przypomina, że niedawno wraz z firmami zależnymi zawarła długoterminowe kontrakty zakupowe z PGNiG, zabezpieczając łącznie około 80 proc. zapotrzebowania koncernu na błękitne paliwo. Pozostały wolumen, w zależności od relacji cen i własnych potrzeb, zakupuje na rynku. – Przed deregulacją taryf w Polsce były dwa ośrodki wyznaczające cenę na rynku gazu, prezes URE – regulator, który zatwierdza taryfy – oraz giełda gazu prowadzona przez TGE, na której przez uczestników rynku kreowana jest transparentna cena rynkowa gazu. Po deregulacji taryf ośrodkiem wyznaczającym trendy cenowe w Polsce pozostanie tylko giełda – zauważa departament korporacyjny komunikacji Grupy Azoty. W jego ocenie należy teraz zadbać, aby TGE była płynna, a oferowane ceny odzwierciedlały ceny na Zachodzie, dzięki czemu nasza gospodarka może pozostać konkurencyjna.
PKN Orlen, który po budowie dwóch elektrociepłowni na gaz będzie w naszym kraju największym konsumentem tego surowca, uważa, że dziś nie można jednoznacznie prognozować skali przełożenia detaryfikacji na zmianę cen rynkowych. – Spółki grupy kapitałowej Orlen od kilku lat mają możliwość zakupu paliwa gazowego w oparciu o ceny rynkowe. Należy jednak mieć świadomość, że zniesienie taryfy, czyli de facto brak ceny maksymalnej paliwa gazowego, istotnie rozszerza margines ryzyka cenowego i kosztowego dla znaczących konsumentów przemysłowych – twierdzi biuro prasowe koncernu. Według spółki nie można również jednoznacznie prognozować wpływu detaryfikacji na rozwój konkurencyjności na polskim rynku gazu. Jednym z głównych dostawców surowca dla grupy jest PGNiG. PKN Orlen jest też aktywnym uczestnikiem TGE i posiada portfel kontraktów na rynku OTC (pozagiełdowym).