Kolejne lata rządów Merkel mogą być trudniejsze, niż sądzicie

Wybory powinny przynieść kontynuację dotychczasowej polityki. To jednak może oznaczać kolejnych kilka lat bez reform, których niemiecka gospodarka będzie coraz bardziej potrzebowała.

Publikacja: 16.09.2017 08:00

Kanclerz Angela Merkel zmierzy się w wyborach głównie z Martinem Schulzem, przewodniczącym SPD.

Kanclerz Angela Merkel zmierzy się w wyborach głównie z Martinem Schulzem, przewodniczącym SPD.

Foto: Archiwum

GG Parkiet

Jeśli wierzyć sondażom, kanclerz Angela Merkel i jej ugrupowanie CDU/CSU po raz kolejny wygrają wybory parlamentarne w Niemczech. Niewiadomą jest głównie to, z kim będą tworzyć nowy rząd. Czy z liberalną partią FDP? Czy też może, tak jak obecnie, z socjaldemokratyczną partią SPD (kierowaną przez jej głównego wyborczego przeciwnika Martina Schulza)? Czy w tej powyborczej układance znajdzie się miejsce dla Zielonych? Szanse na wielką koalicję lewicy (SPD, Zieloni i postkomunistyczna Die Linke) są jak na razie małe, a eurosceptyczna, prawicowa Alternatywa dla Niemiec nie ma możliwości wejścia do jakiejkolwiek koalicji. Niezależnie od tego, jak będzie wyglądał nowy niemiecki rząd, można już powiedzieć, że wyborcy w RFN nie mają ochoty na eksperymenty. Choć zdarza im się narzekać na politykę imigracyjną i na to, jak funkcjonuje strefa euro, to wciąż są gotowi powierzać los swojego kraju Angeli Merkel. Inwestorzy są więc przekonani, że na rynku nie dojdzie do żadnych powyborczych wstrząsów.

Koalicyjny wybór

Analitycy są zgodni, że wybory w Niemczech najprawdopodobniej przyniosą kontynuację dotychczasowej polityki gospodarczej w RFN. Kurs przyjęty przez władze w Berlinie nadal powinien być stabilny i „proeuropejski", czyli nastawiony na zacieśnienie współpracy z Francją oraz zdrowszymi krajami strefy euro i przeczekanie kryzysu w krajach słabszych. Od wyniku samych wyborów dużo ważniejsze będzie to, jak zręcznie czy też niezręcznie rząd będzie dostosowywał dotychczasową politykę do nowych wyzwań. I od tego, w jakim stopniu uda mu się przeforsować swoją wizję Europy, np. przepychając swojego kandydata na nowego szefa Europejskiego Banku Centralnego czy skłaniając Francję do reform gospodarczych.

– W czasach geopolitycznej niestabilności bardzo prawdopodobne jest, że Niemcy nie zafundują sobie drastycznych zmian w rządzie. Ponowny wybór Angeli Merkel oznacza bardziej przewidywalny scenariusz polityczny, zwłaszcza że obecna kanclerz od 2005 roku ma określony kierunek działania. Kontynuacja programu Merkel oraz Unii CDU/CSU na pewno przyniesie uspokojenie. Po wyborach we Francji, które dostarczyły scenie politycznej wystarczająco dużo emocji, kampania w Niemczech nie wzbudza wielkiego zainteresowania. Nie można jej jednak bagatelizować. Niemcy pozostają bowiem piątą gospodarką świata pod względem PKB, a ich decyzje gospodarcze mają ogromny wpływ na pozostałe państwa europejskie, wartość euro czy światowe rynki – mówi „Parkietowi" Dorota Seń, dyrektor Centrum Inwestycyjnego BGŻOptima.

Szczegóły tej polityki będą jednak zależały od tego, jaką uda się zbudować koalicję w Bundestagu. Jeśli CDU/CSU odnowi koalicję z SPD, to być może polityka rządu stanie się nieco luźniejsza fiskalnie. – Realizacja scenariusza bazowego, bowiem takim jest porozumienie pomiędzy CDU/CSU oraz SDP, będzie skutkowała jedynie lekkimi przetasowaniami w czwartym gabinecie Angeli Merkel. Odnosimy wrażenie, że z posadą ministra finansów pożegna się Wolfgang Schaeuble. Jego następca będzie z pewnością odpowiedzialny za prowadzenie nieco szerzej zakrojonej ekspansji fiskalnej, która będzie bazowała nie tylko na podkręceniu inwestycji publicznych o około 0,3 proc. PKB w 2018 roku. Naszą uwagę zwraca przede wszystkim planowana reforma systemu podatkowego, która na przestrzeni następnych 12 miesięcy ma zwiększyć niemiecki dochód do dyspozycji o około 17 mld EUR. Zawiązanie „wielkiej koalicji" nie przyczyni się do wytrącenia rynku pracy ze stanu zbliżonego do równowagi. W tym scenariuszu należy się spodziewać pojawienia się silniejszej presji płacowej, która pozwoli utrzymać niemieckiej gospodarce dynamikę cen nieco powyżej celu stabilności monetarnej EBC – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Kornel Kot, analityk DM TMS Brokers.

Sytuacja nieco się skomplikuje w przypadku powstania tzw. koalicji jamajskiej (nazywanej tak od zestawienia barw partyjnych koalicjantów, które przypomina flagę Jamajki), czyli CDU/CSU z Zielonymi i FDP. – W tym przypadku implikacje dla niemieckiego rynku pracy są zdecydowanie bardziej poważne, bo powyższy układ należy traktować jako wysoce proimigrancki. Otwartość Niemiec na dodatkową ludność napływową będzie rzutowała nie tylko na wystromienie ścieżki potencjalnego PKB, ale również na silniejsze obciążenia fiskalne z tytułu prowadzonej polityki socjalnej. Dodatkowo spodziewamy się, że jedną z implikacji koalicji jamajskiej będzie przesunięcie środków budżetowych w stronę finansowania odnawialnych źródeł energii. Powyższy zabieg będzie jednym z kroków realizacji programu Zielonych w sprawie całkowitego odcięcia się od energii pozyskiwanej z atomu oraz paliw kopalnych, co niewątpliwie w dłuższej perspektywie będzie miało przełożenie na światowym rynku węgla – dodaje Kot.

Granice wzrostu

Polityka gospodarcza prowadzona przez niemiecki rząd nie wywołuje obecnie dużych emocji na rynkach, gdyż gospodarka RFN ma się dosyć dobrze na tle strefy euro i innych gospodarek rozwiniętych. PKB Niemiec wzrósł w II kwartale o 0,6 proc. kwartał do kwartału, a prognozy Komisji Europejskiej mówią, że tegoroczny wzrost gospodarczy wyniesie 1,6 proc., stopa bezrobocia zaledwie 4 proc., a nadwyżka finansów publicznych 0,5 proc. Frankfurcki indeks giełdowy DAX zyskał przez ostatnich 12 miesięcy ponad 20 proc., a w czerwcu pobił historyczny rekord. Niemcy wciąż są traktowane jako główny silnik wzrostu gospodarczego w strefie euro. Silnik napędzany już nie tylko eksportem (któremu długo pomagało słabe euro), ale również konsumpcją. Na pierwszy rzut oka wszystko więc wygląda pięknie, a kanclerz Merkel i minister finansów Schaeuble mogą zbierać pochwały, że przeprowadzili kraj w dobrym stanie przez kryzysy z ostatnich lat. Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się „niemieckiemu cudowi", to widać, że na tym obrazie są rysy.

– Bez wątpienia Niemcy mają wiele atutów, takich jak niska stopa bezrobocia, rating kredytowy z trzema „A" oraz szereg firm o zasięgu globalnym. Jest jednak pewien szkopuł – niemiecka gospodarka jest dysfunkcjonalna. Znaczna nadwyżka na rachunku obrotów bieżących, sięgająca 8 proc. PKB, jest często używana przez polityków jako argument o wysokiej konkurencyjności, jednak jest to także sygnał, że lokalne firmy nie do końca chcą inwestować w państwie. Niski poziom inwestycji w urządzenia został w ostatnich latach zrównoważony wyższymi inwestycjami w badania i rozwój, ale dotychczas nie przełożyło się to na zwiększenie potencjału wzrostu poprzez wyższą ogólną wydajność. Fakt jest taki, że w ostatniej dekadzie średni roczny wzrost wydajności Niemiec wyniósł tylko 0,7 proc. – jest to poziom niższy niż w takich państwach jak Portugalia (0,9 proc.) i Hiszpania (1,2 proc.). Podważa to tezę o „niemieckim cudzie gospodarczym", który, okazuje się, bazował na nisko płatnych i mało wykwalifikowanych miejscach pracy w sektorze usług – mówi „Parkietowi" Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku.

Reformy rynku pracy przeprowadzone w zeszłej dekadzie przez socjaldemokratycznego premiera Gerharda Schroedera i jego doradcę Petera Hartza (tzw. pakiet Hartz IV) przyczyniły się do tego, że obecnie Niemcy mogą pochwalić się bardzo niskim bezrobociem. „W pakiecie" dostali jednak też niski wzrost płac i wypchnięcie sporej części pracowników na niemiecką wersję śmieciówek. Analizując sytuację gospodarczą RFN, należy pamiętać, że tamtejsze społeczeństwo się starzeje i w nadchodzących dekadach może odczuwać brak rąk do pracy. Nie bez powodu niemieckie elity były więc największymi adwokatami rozszerzania UE na wschód i mogły też widzieć w napływie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki szansę na kontynuację boomu gospodarczego opartego na nisko płatnych miejscach pracy. Na tym jednak kończy się inwencja strategów z Berlina w reformowaniu państwa.

– Od 2005 roku Merkel nie zanotowała żadnych postępów na polu reform gospodarczych. Jej najbardziej zapamiętaną decyzją było wprowadzenie płacy minimalnej, które udało się dopiero po długiej politycznej walce. W rzeczywistości Merkel korzysta z decyzji podjętych przez poprzedników: Schroedera i Hartza. Według szacunków OECD w ostatnich siedmiu latach Niemcy wprowadziły najmniej reform prowzrostowych wśród gospodarek rozwiniętych. W rezultacie nie jest niespodzianką, że w rankingu dotyczącym prostoty otwarcia działalności biznesowej Niemcy są na 114. pozycji wobec 56. pozycji Grecji i 27. pozycji Francji – zauważa Dembik.

Model rozwoju, który wdrażają Niemcy, powoli, ale konsekwentnie zbliża się do swoich granic. Poważnym zagrożeniem może być dla niego wzrost protekcjonizmu gospodarczego na świecie i napięcia narastające wewnątrz UE, których objawem był m.in. brexit. Kanclerz Merkel będzie miała w nowej kadencji trudniejsze zadanie, niż wydaje się wielu jej wyborcom.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie