Jeśli wierzyć sondażom, kanclerz Angela Merkel i jej ugrupowanie CDU/CSU po raz kolejny wygrają wybory parlamentarne w Niemczech. Niewiadomą jest głównie to, z kim będą tworzyć nowy rząd. Czy z liberalną partią FDP? Czy też może, tak jak obecnie, z socjaldemokratyczną partią SPD (kierowaną przez jej głównego wyborczego przeciwnika Martina Schulza)? Czy w tej powyborczej układance znajdzie się miejsce dla Zielonych? Szanse na wielką koalicję lewicy (SPD, Zieloni i postkomunistyczna Die Linke) są jak na razie małe, a eurosceptyczna, prawicowa Alternatywa dla Niemiec nie ma możliwości wejścia do jakiejkolwiek koalicji. Niezależnie od tego, jak będzie wyglądał nowy niemiecki rząd, można już powiedzieć, że wyborcy w RFN nie mają ochoty na eksperymenty. Choć zdarza im się narzekać na politykę imigracyjną i na to, jak funkcjonuje strefa euro, to wciąż są gotowi powierzać los swojego kraju Angeli Merkel. Inwestorzy są więc przekonani, że na rynku nie dojdzie do żadnych powyborczych wstrząsów.
Koalicyjny wybór
Analitycy są zgodni, że wybory w Niemczech najprawdopodobniej przyniosą kontynuację dotychczasowej polityki gospodarczej w RFN. Kurs przyjęty przez władze w Berlinie nadal powinien być stabilny i „proeuropejski", czyli nastawiony na zacieśnienie współpracy z Francją oraz zdrowszymi krajami strefy euro i przeczekanie kryzysu w krajach słabszych. Od wyniku samych wyborów dużo ważniejsze będzie to, jak zręcznie czy też niezręcznie rząd będzie dostosowywał dotychczasową politykę do nowych wyzwań. I od tego, w jakim stopniu uda mu się przeforsować swoją wizję Europy, np. przepychając swojego kandydata na nowego szefa Europejskiego Banku Centralnego czy skłaniając Francję do reform gospodarczych.
– W czasach geopolitycznej niestabilności bardzo prawdopodobne jest, że Niemcy nie zafundują sobie drastycznych zmian w rządzie. Ponowny wybór Angeli Merkel oznacza bardziej przewidywalny scenariusz polityczny, zwłaszcza że obecna kanclerz od 2005 roku ma określony kierunek działania. Kontynuacja programu Merkel oraz Unii CDU/CSU na pewno przyniesie uspokojenie. Po wyborach we Francji, które dostarczyły scenie politycznej wystarczająco dużo emocji, kampania w Niemczech nie wzbudza wielkiego zainteresowania. Nie można jej jednak bagatelizować. Niemcy pozostają bowiem piątą gospodarką świata pod względem PKB, a ich decyzje gospodarcze mają ogromny wpływ na pozostałe państwa europejskie, wartość euro czy światowe rynki – mówi „Parkietowi" Dorota Seń, dyrektor Centrum Inwestycyjnego BGŻOptima.
Szczegóły tej polityki będą jednak zależały od tego, jaką uda się zbudować koalicję w Bundestagu. Jeśli CDU/CSU odnowi koalicję z SPD, to być może polityka rządu stanie się nieco luźniejsza fiskalnie. – Realizacja scenariusza bazowego, bowiem takim jest porozumienie pomiędzy CDU/CSU oraz SDP, będzie skutkowała jedynie lekkimi przetasowaniami w czwartym gabinecie Angeli Merkel. Odnosimy wrażenie, że z posadą ministra finansów pożegna się Wolfgang Schaeuble. Jego następca będzie z pewnością odpowiedzialny za prowadzenie nieco szerzej zakrojonej ekspansji fiskalnej, która będzie bazowała nie tylko na podkręceniu inwestycji publicznych o około 0,3 proc. PKB w 2018 roku. Naszą uwagę zwraca przede wszystkim planowana reforma systemu podatkowego, która na przestrzeni następnych 12 miesięcy ma zwiększyć niemiecki dochód do dyspozycji o około 17 mld EUR. Zawiązanie „wielkiej koalicji" nie przyczyni się do wytrącenia rynku pracy ze stanu zbliżonego do równowagi. W tym scenariuszu należy się spodziewać pojawienia się silniejszej presji płacowej, która pozwoli utrzymać niemieckiej gospodarce dynamikę cen nieco powyżej celu stabilności monetarnej EBC – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Kornel Kot, analityk DM TMS Brokers.