Giełdy w poczekalni

Wygląda na to, że inwestorzy czekają z decyzjami na jakiś impuls do działania. Być może pojawi się on po posiedzeniu Fedu i wskaże kierunek ruchu indeksów w końcówce roku.

Aktualizacja: 10.12.2017 17:18 Publikacja: 10.12.2017 11:55

Giełdy w poczekalni

Foto: Bloomberg

DAX w zawieszeniu, Wall Street trochę ochłonęła

W ostatnich tygodniach roku inwestorzy mają się nad czym zastanawiać. Każdy region ma swoje powody, a do tego dochodzą także czynniki globalne. Europa czeka na rozstrzygnięcie kwestii niemieckiego rządu i na postęp w sprawie brexitu. Od wyborów w Niemczech minęło już kilka ładnych tygodni, a nowej koalicji i rządu jak nie było, tak nie ma. I nikt nie obiecuje, że pojawią się przed świętami albo przed Nowym Rokiem. Do tego czasu powinny się za to spełnić zapowiedzi zakończenia podatkowej noweli w Stanach Zjednoczonych, która ma znacznie dłuższą historię. Rozwodowa sprawa między Unią Europejską a Wielką Brytanią utknęła już na etapie wstępnym i najpewniej czeka nas świąteczna przerwa w rozmowach.

Fed i Kongres przesądzą o ruchu

Wiadomo na pewno, że w nadchodzącym tygodniu zbierze się Fed, i prawie na pewno wiadomo, że podniesie stopy procentowe. Nie wiadomo natomiast, co zakomunikuje w kwestii kontynuacji tego cyklu na przyszły rok. W takich okolicznościach trudno się dziwić, że inwestorzy giełdowi nie palą się do większej aktywności. DAX od prawie miesiąca tkwi w okolicach 13 tysięcy punktów i nic nie wskazuje na to, by miał się w najbliższym czasie zdecydować, w którą stronę podążyć. Indeksy na Wall Street po niedawnej euforii związanej z postępem w kwestii podatkowych reform weszły w fazę lekkiego studzenia nastrojów przed ostatecznym jej rozstrzygnięciem. Większych zmian nie widać też na rynku długu. Nieco ożywienia, głównie na emerging markets i na giełdach towarowych, można obserwować w związku z umacnianiem się dolara. Wszystko wskazuje na to, że o kierunku ruchu na rynkach finansowych przesądzą Fed i amerykański Kongres.

Miedź tąpnęła, ropa się osuwa

Choć emocji na rynkach surowcowych w ostatnich dniach nie brakowało, to jednak na miano najważniejszego wydarzenia zasługuje sięgające prawie 5 proc. środowe tąpnięcie notowań kontraktów na miedź. Z podobnie silnym ruchem mieliśmy poprzednio do czynienia w maju. Wówczas był on elementem kończącym ponaddwumiesięczną spadkową korektę. Trudno przewidzieć, czy podobny scenariusz powtórzy się także obecnie. Od połowy października kontrakty poszły w dół o 9 proc., na razie fala przeceny trwa znacznie krócej, ale skalą zniżki już niemal dorównuje tej z wiosny, a do istotnego wsparcia niedźwiedzie jeszcze nie dociągnęły.

Jak to zwykle w przypadku miedzi bywa, przyczyn rynkowych zmian wypatruje się w Chinach. Najnowsze dane makroekonomiczne nie dają powodów do niepokoju. Co prawda PMI dla przemysłu lekko rozczarował, ale wskaźnik mierzący koniunkturę w usługach wyraźnie się poprawił. Niepokój inwestorów budzi jednak perspektywa kontynuacji działań tamtejszych władz, zmierzających z jednej strony do zmiany struktury gospodarki, a z drugiej do wolniejszego, bardziej zrównoważonego tempa jej wzrostu, ale przede wszystkim do obniżenia poziomu lewarowania kredytowego. Pojawiły się pogłoski, że chińska administracja może w grudniu obniżyć wynoszący do tej pory 6,5 proc. pożądany poziom tempa wzrostu lub przynajmniej zasugerować mniejszą determinację w dążeniu do jego osiągnięcia. A wolniejsze tempo wzrostu to w domyśle mniejsze zapotrzebowanie na miedź.

Nie mniej interesująco przebiegały wydarzenia na rynku złota. Notowania kruszcu w miniony czwartek znalazły się poniżej 1250 dolarów za uncję, czyli na poziomie najniższym od lipca. W trakcie pierwszych czterech sesji tygodnia zniżkowały w sumie o ponad 2 proc., od lokalnego szczytu z połowy listopada o ponad 3 proc., a od sierpnia, czyli od zakończenia poprzedniej fali wzrostowej, poszły w dół już o 7 proc. Z technicznego punktu widzenia perspektywa nie wygląda zbyt optymistycznie. Ewentualna nieudana próba obrony poziomu 1250 dolarów za uncję mogłaby otworzyć drogę w kierunku 1200 dolarów. Kluczowe dla losów złota może okazać się grudniowe posiedzenie Fedu, a konkretnie płynące z niego wskazania w kwestii tempa zaostrzania polityki pieniężnej w przyszłym roku. Notowaniom kruszcu wyraźnie szkodzi umacniający się dolar, więc jeśli tendencja zostałaby utrzymana, dalszy ruch w dół byłby bardzo prawdopodobny.

Jak można się było spodziewać, korekcyjne nastroje zapanowały na rynku ropy naftowej. OPEC zrobił to, czego oczekiwano, przedłużenie porozumienia o ograniczeniu produkcji zostało wcześniej zdyskontowane, realizacja zysków jest więc zjawiskiem naturalnym. Notowania WTI w pierwszej części minionego tygodnia poszły w dół o 4 proc., zatrzymując się na poziomie 56 dolarów za baryłkę, a od listopadowego szczytu o 5 proc. Zniżka została powstrzymana po informacji o dużym spadku zapasów surowca, ale jednocześnie zaskakująco mocno w górę poszły zapasy benzyny. Na efekty mozolnych starań OPEC i współpracujących z kartelem państw, mających doprowadzić do trwałego odchudzenia globalnych rezerw ropy, trzeba będzie jeszcze poczekać, a tymczasem amerykańscy producenci nie próżnują.

Na emerging markets coraz groźniej

Korekta trwająca na rynkach wschodzących od końca listopada nabiera rozpędu. W tym czasie ETF na MSCI Emerging Markets stracił już ponad 5 proc., docierając w minioną środę w okolice 45 punktów, po spadku sięgającym prawie 1,4 proc. Dzień później przecena została powstrzymana, ale losy wspomnianego poziomu wciąż są dalece niepewne. Taniejące surowce i umacniający się dolar to okoliczności niezbyt sprzyjające jego obronie. Zbliżające się posiedzenie Fedu także może być źródłem niepokoju na początku nadchodzącego tygodnia.

W ostatnich dniach najmocniej zniżkowały indeksy na giełdach azjatyckich, w tym w Hongkongu i Szanghaju. W Ameryce Północnej silniejsza przecena miała miejsce tylko w Chile, a znacznie mniejsze spadki notowano w Brazylii i w Argentynie. W naszym regionie najbardziej ucierpiały indeksy giełd w Rydze, Moskwie i Bukareszcie. Najpoważniej wygląda sytuacja w Chinach. Shanghai Composite w minioną środę zbliżał się do 3250 punktów, czyli do poziomu widzianego poprzednio w sierpniu. Od szczytu z połowy listopada stracił już ponad 5 proc. To zniżka najdłuższa i najsilniejsza od wiosny, gdy od początku kwietnia do połowy maja indeks poszedł w dół o 7 proc. Wówczas to pogorszenie się nastrojów okazało się jedynie korektą i nie przeszkodziło w kontynuacji rozpoczętej w lutym 2016 r. tendencji wzrostowej. Wydaje się, że obecnie warunki do dalszego ruchu w górę nie są tak korzystne, szczególnie w kontekście studzenia kredytowych zapędów chińskich firm i samorządów, a więc chłodzenia gospodarki.

WIG20 skorzystał z rynku mocy

Indeks naszych największych spółek zamiast szykować się do rajdu Świętego Mikołaja, od początku grudnia usiłuje nie stracić kontaktu z poziomem 2400 punktów. O ile w pierwszej połowie minionego tygodnia mimo ataków niedźwiedzi trzymał się minimalnie powyżej niego, o tyle w drugiej miał z tym coraz większe problemy. Gdyby nie niespodziewane wsparcie ze strony spółek energetycznych, czwartkową sesję kończylibyśmy w fatalnych nastrojach. Przekraczające 5 proc. zwyżki kursów akcji PGE, Tauronu i Energi nie były jednak w stanie wyciągnąć indeksu nad kreskę. Nie wystarczyła do tego także pomoc odzieżowego duetu oraz części sektora bankowego.

Czy energetyczny impuls, wynikający z przyjęcia ustawy o wprowadzeniu rynku mocy, będzie stanowił przełom i zainicjuje trwalszą poprawę koniunktury w segmencie blue chips, trudno przewidzieć. Wydaje się, że to jednak nastawienie globalnego kapitału do rynków wschodzących będzie mieć decydujący wpływ na zachowanie WIG20 w końcówce roku. Efekty rynku mocy, czyli szacowanego na 4 mld zł rocznie finansowania z kieszeni klientów nadwyżkowych rezerw produkcji prądu, pojawią się dopiero za cztery lata. Do tego czasu nasi energetyczni giganci będą musieli radzić sobie sami z koniecznością refinansowania zadłużenia i zdobywania środków na inwestycje. Z szacunków agencji Fitch wynika, że do 2020 r. sześć największych polskich firm paliwowo-energetycznych będzie potrzebowało łącznie około 33 mld zł finansowania dłużnego. O dywidendy może więc być niełatwo.

Jeszcze trudniej będzie o nie w przypadku sektora finansowego. Słabe zachowanie walorów części banków w trakcie czwartkowej sesji mogło częściowo wiązać się z publikacją przez NBP raportu o stabilności systemu finansowego. I to nie dlatego, by ta stabilność miała być zagrożona, lecz dlatego, że bank centralny przewiduje dalsze pogorszenie się zyskowności banków, wynikające głównie ze zmian regulacyjnych. Do stabilności i bezpieczeństwa systemu w ostatecznym rachunku dołożą się więc zarówno akcjonariusze, jak i klienci banków. Można więc mieć także wątpliwości, czy notowania akcji banków pomogą rosnąć indeksowi największych spółek.

Nie pomagały mu w ostatnich dniach ani firmy surowcowe, ani zamieszanie spowodowane nieoczekiwanym przejęciem Netii przez Cyfrowy Polsat. Akcje KGHM traciły na wartości w ślad za silnymi spadkami na rynku miedzi. Walory JSW szły w dół po informacji o tym, że kondycja spółki jest tak dobra, że można wrócić do zawieszonych wypłat świątecznych nagród, deputatów oraz 14. pensji, czyli elementów, które przyczyniły się wcześniej do kłopotów kopalni, które omal nie zakończyły się jej bankructwem. Według deklaracji prezesa JSW być może pieniędzy wystarczy też dla akcjonariuszy. Analitycy nie są zgodni w ocenie perspektyw spółki, jedni radzą kupować akcje, inni wręcz przeciwnie.

Jeszcze większe rozbieżności dotyczą opinii na temat wielkiej transakcji na rynku telekomunikacyjnym. Walory Netii z oczywistych względów poszły mocno w górę, natomiast notowania akcji Cyfrowego Polsatu ulegały w ostatnich dniach sporym wahaniom. Po wtorkowym skoku o prawie 5 proc., w kolejnych dniach powróciły do znacznie niższych poziomów. W czwartek mocne tąpnięcie miało miejsce w przypadku papierów Orange. Prawdopodobnie inwestorzy uznali, że Cyfrowy Polsat jednak umocni swoją pozycję, stawiając konkurenta w gorszej sytuacji.

Swoich bohaterów i antybohaterów miał też segment średnich spółek. W pierwszej, mniej licznej grupie, znalazły się papiery wspomnianej Netii oraz akcje Enei, Kernela i Dino. Po drugiej stronie mieliśmy mocno tracące papiery Forte i Amiki, chemicznego duetu, czyli Ciechu i Grupy Azoty, i na dokładkę taniejące walory Banku Handlowego oraz Play. Efekt tych zmagań był dla mWIG40 raczej neutralny. Sięgająca 0,5 proc. w skali czterech sesji zwyżka niewiele poprawiła sytuację indeksu, który nadal przebywa w rejonie dolnego ograniczenia wielomiesięcznej konsolidacji i nie przejawia gotowości do rozpoczęcia rajdu.

W trakcie rajdu jest zaś sWIG80, tegoroczny outsider wśród naszych głównych indeksów. W ostatnich dniach co prawda wyraźnie wytracił wzrostowy impet, ale w krótkoterminowej perspektywie nadal na tle pozostałych wskaźników prezentuje się nieźle.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie