Czy Niemcy będą mieli podobnego pecha w 2019 r.? No cóż, prognozowanie szczęścia to bardziej domena wróżbitów niż ekonomistów, ale analitycy twierdzą, że tegoroczne powodzenie gospodarcze Niemiec będzie w dużym stopniu zależne od czynników zewnętrznych. – 2019 rok zaczyna się w podobny sposób, jak kończył się 2018 r., czyli niedobrze. O ile czynniki ryzyka są duże, o tyle jest szansa, że po szarej zimie nadejdzie jaśniejsza wiosna, jeśli napięcia handlowe się nie zaostrzą, Chiny unikną twardego lądowania, a Wielka Brytania twardego brexitu – prognozuje Florian Hense, analityk Berenberg Banku.
– Są dwa główne powody, by mieć nadzieję, że wzrost PKB nieco odbije w tym roku. Może dojść do zwyżki produkcji samochodów, kiedy branża poradzi sobie z opóźnieniami związanymi z nowymi testami emisji spalin. Dochody realne gospodarstw domowych mogą zaś wzrosnąć z powodu zwalniającej inflacji. Jednakże niemiecki przemysł będzie wciąż miał problemy ze słabnącym popytem zewnętrznym, co może uderzyć również w nastroje konsumentów. Sondaże koniunktury biznesowej za styczeń sugerują, że aktywność gospodarcza zwolniła jeszcze bardziej na początku roku. Na razie wciąż spodziewamy się wzrostu niemieckiego PKB w tym roku o 1 proc., ale są znaczące negatywne czynniki ryzyka dla tej prognozy – twierdzi Andrew Kenningham, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Prognozy Komisji Europejskiej mówią, że tegoroczny wzrost gospodarczy w Niemczech wyniesie 1,1 proc. Ma to być więc najsłabszy rok dla RFN od 2013 r. Oczywiście ten wynik może być gorszy, jeśli niemiecka gospodarka znów stanie się ofiarą jakiejś serii niefortunnych zdarzeń.
Słabe strony państwa dobrobytu
Strategia gospodarcza Niemiec przewiduje (w bardzo dużym uproszczeniu) większe oparcie się na produkcji na rynki eksportowe. Niemcy muszą więc stawiać przede wszystkim na konkurencyjność. Kosztem wzrostu płac oraz inwestycji publicznych. Konsekwencja w jej wdrażaniu przyniosła Niemcom status potęgi eksportowej oraz gigantyczną nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących (8,1 proc. PKB w 2017 r., gdy w Chinach wynosiła ona wówczas 1,3 proc. PKB). Ta strategia ma jednak ograniczenia. Spowolnienie gospodarcze w Chinach i u innych odbiorców produktów made in Germany, bije w zamówienia w niemieckich fabrykach. Spadły one w grudniu o 7,4 proc. r./r., a produkcja przemysłowa zmniejszyła się o 7 proc. r./r. Wskaźnik PMI obrazujący koniunkturę w przemyśle zniżkował w styczniu do 49,7 pkt, co oznacza, że sektor zaczął się kurczyć. Główny silnik niemieckiego wzrostu gospodarczego dławi się więc, a popyt wewnętrzny nie rekompensuje tego, choć na razie jeszcze bardzo dobrze się trzyma. Stopa bezrobocia wynosiła w grudniu zaledwie 3,3 proc., a wskaźnik PMI dla sektora usług sięgał w styczniu solidnych 53 pkt. (Granica pomiędzy ekspansją a dekoniunkturą w sondażach PMI przebiega na poziomie 50 pkt).
Wzrostowi gospodarczemu nie pomaga też ostatnio rząd Angeli Merkel. Jedną z przyczyn gorszych wyników osiąganych przez niemiecki przemysł w drugiej połowie roku był spadek produkcji samochodów. Był on związany nie tylko z mniejszym popytem na rynkach eksportowych, ale również z koniecznością dostosowania się przez producentów do nowych norm emisji spalin. Na tych normach bardzo zależało rządowi. Mało pomocna jest również polityka fiskalna. Co prawda pojawiają się głosy za stworzeniem jakiegoś minipakietu stymulacyjnego, ale minister finansów Olof Scholz planuje zmniejszenie wydatków w sektorze publicznym o 25 mld euro netto. Obcięte mają zostać m.in. pieniądze na fundusz mający służyć budowaniu gospodarki cyfrowej (czyli na coś, co na razie jest słabym punktem Niemiec). – Tłuste lata już są za nami – deklaruje minister Scholz. Po co te cięcia? By budżet był zbilansowany, mimo groźby recesji.