Nawet Niemcy popełniają błędy

To, że niemiecka gospodarka znalazła się na krawędzi recesji nie jest tylko skutkiem nałożenia się na siebie kilku czynników jednorazowych. To również skutek dziur w strategii.

Aktualizacja: 16.02.2019 10:21 Publikacja: 16.02.2019 09:00

Nawet Niemcy popełniają błędy

Foto: Fotorzepa/Urszula Lesman

Niemcy, nasz największy partner handlowy, o mały włos uniknęły technicznej recesji w końcówce 2018 r. W czwartym kwartale ich wzrost gospodarczy był zerowy (licząc kw./kw.), po tym gdy w trzecim PKB spadł o 0,2 proc. Z komunikatu niemieckiego urzędu statystycznego Destatis wynika, że w czwartym kwartale „handel zagraniczny nie wniósł żadnego pozytywnego wkładu do wzrostu gospodarczego", choć konsumpcja trzymała się zaskakująco dobrze. Wzrost za cały 2018 r. wyniósł 1,4 proc., czyli tyle samo, ile w pogrążonej w brexitowej niepewności Wielkiej Brytanii. Czy niemiecką gospodarkę będzie czekało teraz odbicie, czy też to dopiero początek jej kłopotów? I jakie czynniki odpowiadają za te trudności?

Seria niefortunnych zdarzeń

GG Parkiet

Oficjalna wersja mówi, że słabość niemieckiej gospodarki widoczna w drugiej połowie 2018 r. była wynikiem głównie nałożenia się na siebie negatywnych czynników jednorazowych. Niemcy mieli więc po prostu wyjątkowego pecha. Część analityków zwraca jednak uwagę, że dały o sobie znać wówczas również czynniki strukturalne, będące wynikiem długoletniej polityki.

– Słabe wyniki niemieckiej gospodarki w drugiej połowie roku to rezultat zbyt wielu czynników jednorazowych, dających o sobie znać strukturalnych słabości oraz niepewności zewnętrznej. Pomyślmy tylko o: sytuacji w przemyśle motoryzacyjnym, niskim stanie wody w głównych rzekach, konflikcie handlowym pomiędzy USA a Chinami, brexicie, braku wystarczających inwestycji w infrastrukturę cyfrową i tradycyjną, opóźnienianiach na kolei oraz na lotniskach, a także o braku jakichkolwiek znaczących reform strukturalnych. Co za lista! Jednakże nie musi ona oznaczać końca długiego, pozytywnego cyklu gospodarczego – wskazuje Carsten Brzeski, ekonomista z ING.

Czy Niemcy będą mieli podobnego pecha w 2019 r.? No cóż, prognozowanie szczęścia to bardziej domena wróżbitów niż ekonomistów, ale analitycy twierdzą, że tegoroczne powodzenie gospodarcze Niemiec będzie w dużym stopniu zależne od czynników zewnętrznych. – 2019 rok zaczyna się w podobny sposób, jak kończył się 2018 r., czyli niedobrze. O ile czynniki ryzyka są duże, o tyle jest szansa, że po szarej zimie nadejdzie jaśniejsza wiosna, jeśli napięcia handlowe się nie zaostrzą, Chiny unikną twardego lądowania, a Wielka Brytania twardego brexitu – prognozuje Florian Hense, analityk Berenberg Banku.

– Są dwa główne powody, by mieć nadzieję, że wzrost PKB nieco odbije w tym roku. Może dojść do zwyżki produkcji samochodów, kiedy branża poradzi sobie z opóźnieniami związanymi z nowymi testami emisji spalin. Dochody realne gospodarstw domowych mogą zaś wzrosnąć z powodu zwalniającej inflacji. Jednakże niemiecki przemysł będzie wciąż miał problemy ze słabnącym popytem zewnętrznym, co może uderzyć również w nastroje konsumentów. Sondaże koniunktury biznesowej za styczeń sugerują, że aktywność gospodarcza zwolniła jeszcze bardziej na początku roku. Na razie wciąż spodziewamy się wzrostu niemieckiego PKB w tym roku o 1 proc., ale są znaczące negatywne czynniki ryzyka dla tej prognozy – twierdzi Andrew Kenningham, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

GG Parkiet

Prognozy Komisji Europejskiej mówią, że tegoroczny wzrost gospodarczy w Niemczech wyniesie 1,1 proc. Ma to być więc najsłabszy rok dla RFN od 2013 r. Oczywiście ten wynik może być gorszy, jeśli niemiecka gospodarka znów stanie się ofiarą jakiejś serii niefortunnych zdarzeń.

Słabe strony państwa dobrobytu

Strategia gospodarcza Niemiec przewiduje (w bardzo dużym uproszczeniu) większe oparcie się na produkcji na rynki eksportowe. Niemcy muszą więc stawiać przede wszystkim na konkurencyjność. Kosztem wzrostu płac oraz inwestycji publicznych. Konsekwencja w jej wdrażaniu przyniosła Niemcom status potęgi eksportowej oraz gigantyczną nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących (8,1 proc. PKB w 2017 r., gdy w Chinach wynosiła ona wówczas 1,3 proc. PKB). Ta strategia ma jednak ograniczenia. Spowolnienie gospodarcze w Chinach i u innych odbiorców produktów made in Germany, bije w zamówienia w niemieckich fabrykach. Spadły one w grudniu o 7,4 proc. r./r., a produkcja przemysłowa zmniejszyła się o 7 proc. r./r. Wskaźnik PMI obrazujący koniunkturę w przemyśle zniżkował w styczniu do 49,7 pkt, co oznacza, że sektor zaczął się kurczyć. Główny silnik niemieckiego wzrostu gospodarczego dławi się więc, a popyt wewnętrzny nie rekompensuje tego, choć na razie jeszcze bardzo dobrze się trzyma. Stopa bezrobocia wynosiła w grudniu zaledwie 3,3 proc., a wskaźnik PMI dla sektora usług sięgał w styczniu solidnych 53 pkt. (Granica pomiędzy ekspansją a dekoniunkturą w sondażach PMI przebiega na poziomie 50 pkt).

Wzrostowi gospodarczemu nie pomaga też ostatnio rząd Angeli Merkel. Jedną z przyczyn gorszych wyników osiąganych przez niemiecki przemysł w drugiej połowie roku był spadek produkcji samochodów. Był on związany nie tylko z mniejszym popytem na rynkach eksportowych, ale również z koniecznością dostosowania się przez producentów do nowych norm emisji spalin. Na tych normach bardzo zależało rządowi. Mało pomocna jest również polityka fiskalna. Co prawda pojawiają się głosy za stworzeniem jakiegoś minipakietu stymulacyjnego, ale minister finansów Olof Scholz planuje zmniejszenie wydatków w sektorze publicznym o 25 mld euro netto. Obcięte mają zostać m.in. pieniądze na fundusz mający służyć budowaniu gospodarki cyfrowej (czyli na coś, co na razie jest słabym punktem Niemiec). – Tłuste lata już są za nami – deklaruje minister Scholz. Po co te cięcia? By budżet był zbilansowany, mimo groźby recesji.

Czy jednak te cięcia prowadzone są mądrze? Analitycy brukselskiego instytutu Breugel wskazują, że od ponad 20 lat inwestycje publiczne w Niemczech spadają, mimo że kraj wypracowuje nadwyżki w budżecie. Infrastruktura transportowa jest zaniedbywana, mniej wydaje się na edukację, a siły zbrojne są „w stanie swobodnego upadku" (to określenie z jednego z parlamentarnych raportów). Jednocześnie jednak wydatki socjalne rosną. W 2016 r. wynosiły według danych OECD 25,3 proc. PKB. Były nieco wyższe niż w Norwegii (25,3 proc. PKB), ale trochę niższe niż w Grecji (27 proc. PKB) i w Szwecji (27,1 proc. PKB). Dane niemieckiego rządu mówią zaś, że wydatki te wyniosły w 2016 r. 29 proc. PKB, czyli 918 mld euro. Rząd Merkel planuje, by w 2021 r. sięgnęły 1 bln euro. Potrzeby są coraz większe, choćby w związku z koniecznością integracji rzesz imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki przyjętych z otwartymi ramionami przez panią kanclerz. Niemiecki rząd usiłuje połączyć zrównoważony budżet ze "sprawiedliwością społeczną", co skutkuje tym, że brakuje pieniędzy np. na konieczną modernizację autostrad.

Rząd Merkel liczył na to, że wielkim impulsem wzrostowym dla gospodarki będzie jego polityka energetyczna. Położenie większego nacisku na energetykę odnawialną miało uczynić z Niemiec światowego lidera w tej przyszłościowej branży, zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych oraz sprawić, że prąd będzie tańszy. Na razie można powiedzieć, że cele te zostały tylko częściowo zrealizowane. Niemieccy producenci paneli słonecznych przegrywają konkurencję na światowych rynkach z tańszymi chińskimi naśladowcami. Rząd przyznaje, że prawdopodobnie Niemcom nie uda się osiągnąć wyznaczonych celów cięć emisji CO2 na 2020 r. Ceny prądu należą zaś w Niemczech do najwyższych w Europie, na co szczególnie skarżą się średnie firmy. O ile na początku 2016 r. cena MWh prądu dla odbiorców przemysłowych była niższa niż 30 euro, to pod koniec 2018 r. zbliżała się do 60 euro. O ile przemysłowe giganty dysponują czasem własnymi elektrowniami i mogą liczyć na ulgi od rządu, to tysiące małych i średnich firm musi mierzyć się z coraz większymi kosztami energii elektrycznej. A w przyszłości może być pod tym względem jeszcze ciekawiej. Rząd chce przecież do 2022 r. wyłączyć wszystkie elektrownie atomowe, a do 2038 r. zrezygnować z węgla kamiennego w energetyce. Niemcom pozostanie więc rosyjski gaz i energetyka odnawialna.

Na niemieckiej gospodarce mogą się zemścić również błędy polityczne popełniane przez rząd. Choćby w kwestii brexitu. Bruksela przyjęła w negocjacjach z Londynem bardzo mało elastyczne stanowisko, tak jakby chciała upokorzyć Brytyjczyków. Niemcy, które przecież są krajem mającym w UE najwięcej do powiedzenia, nic nie zrobiły, by je złagodzić i wypracować korzystne dla obu stron porozumienie z Wielką Brytanią. To sprawiło, że wciąż nie wiemy, na jakich warunkach Zjednoczone Królestwo opuści UE. Pojawiło się więc ryzyko tzw. twardego brexitu. Instytut Badań Ekonomicznych Halle opublikował niedawno analizę, że ewentualny twardy brexit mocno uderzy w niemiecką gospodarkę. W jego wyniku może być zagrożonych 100 tys. miejsc pracy, z czego spora część w sektorze motoryzacyjnym. W 2017 r. niemieccy producenci sprzedali w Wielkiej Brytanii 770 tys. pojazdów. Politycy z Berlina i Brukseli sprawiają jednak wrażenie, że te statystyki ich nie obchodzą. Czyżby ideologia wygrywała z twardymi interesami biznesowymi?

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza