Po trudnym zeszłym roku fundusze obligacji korporacyjnych w styczniu znów borykały się z umorzeniami. – Armagedonu nie będzie – przekonują zarządzający.
Wcześniejsze wykupy
Minął już przeszło rok, od kiedy na jaw zaczęły wychodzić problemy GetBacku ze spłatą zobowiązań. Od tamtego czasu na rynku funduszy wydarzyło się sporo złego. Skutki afery odczuli boleśnie m.in. klienci funduszy absolutnej stopy zwrotu. Okazało się, że nazwa ich funduszu w wielu przypadkach nie miała wiele wspólnego ze składem portfela, a problemy wzmogły się z powodu niskiej płynności polskiego rynku. Grupa ta na koniec stycznia zeszłego roku miała ponad 15 mld zł aktywów, z kolei najświeższe dane mówią o aktywach rzędu 8,66 mld zł. Tym razem skupimy się jednak na grupie funduszy obligacji korporacyjnych, bowiem problemy, jakie wiążą się z umorzeniami z tej kategorii, mogą dać o sobie znać z opóźnieniem, na co już zwrócili uwagę niektórzy zarządzający. W ich przypadku aktywa przez rok spadły z 21,7 mld zł do 16,8 mld zł. To przede wszystkim efekt umorzeń wielkości 3,5 mld zł. W styczniu sytuacja była niewiele lepsza, klienci wycofali bowiem 395 mln zł.
Jak wiadomo, polski rynek obligacji korporacyjnych nie jest najbardziej płynny. Jak wynika z danych GPW, łączna wartość emisji korporacyjnych, nominowanych w złotym i euro na rynku Catalyst, sięga 67 mld zł, natomiast łączną wartość rynku obligacji korporacyjnych można oszacować na 108,5 mld zł. Z raportu Grant Thornton wynika, że od początku funkcjonowania rynku Catalyst do końca 2017 r. wartość łącznych obrotów sesyjnych na Catalyst wyniosła 17,4 mld zł, a w samym 2017 r. inwestorzy dokonali transakcji na łączną kwotę 2,4 mld zł.
W portfelach funduszy często znajdują się papiery nienotowane na rynku Catalyst, nieraz stanowią nawet ponad połowę aktywów. Często zdarza się także, że dana spółka emituje obligacje tylko dla jednego funduszu. Problemu nie ma, dopóki do funduszy płynie kapitał i takie obligacje można rolować. Gdy dochodzi do umorzeń, fundusze muszą albo sprzedawać papiery – w związku z niską płynnością często poniżej ceny nominalnej, albo liczyć na wcześniejszy wykup obligacji przez emitentów. Z tym drugim mieliśmy do czynienia całkiem niedawno w przypadku Noble Funds TFI.