Polska gospodarka naprawdę jest „kuloodporna" – napisał w czwartek na Twitterze Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Odniósł się do serii opublikowanych tego dnia danych, które pokazały m.in. wyraźne przyspieszenie inwestycji przedsiębiorstw w I kwartale. To mogło być jedno ze źródeł zaskakująco szybkiego rozwoju polskiej gospodarki w tym okresie: PKB wzrósł wtedy o 4,6 proc. rok do roku, podczas gdy tuż przed końcem kwartału ekonomiści przeciętnie spodziewali się odczytu na poziomie 4,2 proc.
Świadectwa z ostatnich dni, dotyczące koniunktury w przemyśle, budownictwie i handlu w kwietniu sugerują, że bieżący kwartał pod względem tempa wzrostu PKB może być podobny do minionego, choć do niedawna część ekonomistów zakładała, że będzie najsłabszy w tym roku. W rezultacie, jak przyznają ekonomiści mBanku, należący do największych optymistów w ocenie krótkookresowych perspektyw gospodarki, nawet ich aktualna prognoza, zakładająca wzrost PKB w 2019 r. o 4,5 proc., może się okazać zbyt ostrożna.
Dochody z pracy ważniejsze niż 500+
U progu tego roku ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie przewidywali, że tempo rozwoju polskiej gospodarki zwolni z około 5 proc. w minionych dwóch latach do 3,8 proc., co byłoby wynikiem bliskim średniej z poprzednich dwóch dekad. Od tego czasu prognozy zostały zrewidowane wyraźnie w górę choć spowolnienie w strefie euro - wymieniane na przełomie lat jako kluczowe zagrożenie dla perspektyw polskiej gospodarki - okazało się głębsze i bardziej trwałe, niż wtedy zakładano. Dość powiedzieć, że pod koniec ub.r. w ankiecie Bloomberga przeciętna prognoza wzrostu PKB Niemiec na 2019 r. wynosiła 1,7 proc. Gdyby się zmaterializowała, ten rok byłby dla nadreńskiej gospodarki nieco lepszy od ubiegłego, gdy spowolnienie się rozpoczęło. Obecnie jednak ekonomiści przeciętnie spodziewają się wzrostu PKB Niemiec o 0,9 proc., najmniej od 2013 r., pesymiści liczą się zaś z wynikiem na poziomie 0,3-0,4 proc., najsłabszym od recesji z 2009 r.
Zarówno w 2009 r., jak i podczas kryzysu fiskalnego z lat 2012-2013, słabość głównego partnera handlowego miała wyraźny wpływ na koniunkturę w Polsce. Dlaczego tym razem jest inaczej? Ekonomiści wymieniają trzy główne przyczyny, które częściowo się zazębiają.