Jednym z ciekawszych tematów rozważań w kontekście 2026 r. jest przyszłość dolara. Nie ulega wątpliwości, że kierunek , w jakim podąży ta waluta, może zadecydować o tym, czy kolejny rok będzie udany dla wielu klas aktywów. Tymczasem dolar ma za sobą wyjątkowo trudny okres – chaos związany z wojną handlową, w połączeniu z kwestionowaniem niezależności amerykańskiej Rezerwy Federalnej, doprowadził do największego osłabienia „zielonego” od lat siedemdziesiątych.
Na samym początku warto jednak ustalić jedną rzecz – od wielu lat w mainstreamie finansowym pojawiają się głosy, jakoby zbliżał się schyłek dolara jako waluty rezerwowej. Daleko nam do tego, by się pod tym podpisać. Dolar wciąż jest i pozostanie najważniejszą walutą w świecie finansów i prędko się to nie zmieni. Można przytoczyć wiele statystyk potwierdzających tę tezę – jedną z nich jest fakt, że dolar nadal jest walutą, w której dokonuje się zdecydowanie najwięcej emisji obligacji.
Nie da się jednak przejść obojętnie obok tego, że słaba waluta wpisuje się w program ekonomiczny Białego Domu i jest elementem szerszego planu. Kluczowe wydaje się więc to, jak w kolejnym roku będzie postrzegana niezależność Rezerwy Federalnej. Wiele wskazuje na to, że w wyścigu o fotel prezesa Fed pozostało dwóch kandydatów – Kevin Hasset oraz Christopher Waller. Nie jest tajemnicą, że obaj reprezentują gołębie poglądy, jednak objęcie prezesury przez K. Hasseta, znanego z bliskich powiązań z D. Trumpem, byłoby najprawdopodobniej większym obciążeniem dla dolara. O tym, kto wygra ten wyścig, dowiemy się najpewniej na początku stycznia.
Warto jednak pamiętać o jednym – pozycja prezesa Fed jest niewątpliwie bardzo ważna, ale nie na tyle, by można było z łatwością przeforsować wśród pozostałych członków FOMC bardzo wymagające oczekiwania prezydenta D. Trumpa dotyczące docelowego poziomu stopy Fed. Zakładamy, że obniżki w kolejnym roku mogą sprowadzić główną stopę Fed do przedziału 2,75–3 proc. Niższe poziomy na ten moment raczej nie wchodzą w grę, biorąc pod uwagę fakt, że inflacja w USA, jak dotąd nie przybliża się do celu, lecz oddala za sprawą tegorocznej rewolucji celnej.
Tymczasem ostatnia korekta wzrostowa dolara pozwoliła zredukować rekordowo ujemne saldo pozycji spekulacyjnych, które w połowie roku zakładały jego silne osłabienie. Normalizacja w pozycjonowaniu na rynku kontraktów terminowych pokazała, że ślepa wiara w dalszą deprecjację dolara nieco została stłumiona. Z kontrariańskiego punktu widzenia zjawisko to może być interpretowane jako zielone światło do kontynuacji deprecjacji.