Po stronie plusów możemy zapisać realizację tez o tym, że liderami hossy wszystkiego będą głównie amerykańskie spółki technologiczne i kruszce. To, co dzieje się w ostatnim czasie wygląda jednak naprawdę niezdrowo, zacząwszy od kilkudziesięcioprocentowych wzrostów spółek z sektora komputerów kwantowych, poprzez trzydziestoprocentowe odbicie Tesli w samym wrześniu (wszystko w oparciu o odległe od realizacji obietnice), a skończywszy na sześciu tygodniach 2-3 proc. wzrostów srebra. Nie kwestionując dobrego sezonu wyników za II kwartał w USA ani tego, że rynek akcji zdyskontował dodatkową obniżkę stóp Fedu do końca roku, mamy poczucie, że znaleźliśmy się w obszarze, który niewielu obecnych uczestników rynku w Polsce przeżyło na własnej skórze – czasach bańki internetowej.
Nikt nie ucieka już od tego porównania, oś debaty medialnej przeniosła się obecnie na spory o tym, czy jesteśmy bliżej 1999 r. czy 2000 r. i jak zazwyczaj przy bańkach brakuje obaw o to, że możemy mieć do czynienia co najwyżej z krótkoterminową korektą. Nvidia ogłasza, że zainwestuje 100 mld USD w OpenAI, którego wycena sięga 500 mld USD (sporo jak na spółkę, która nawet w projekcjach zakłada pozytywny cashflow najwcześniej w 2029 r.), po to, żeby sfinansować budowę centrów danych opartych o chipy Nvidii. Jej akcje rosną o 4 proc. Wyprzedzający wskaźnik cena/zysk dla S&P 500 wynosi 23 i jest wyższy niż w szczycie bańki COVID-owej. niezbyt przez nas lubiany wskaźnik Schillera przekroczył 40 i jest już naprawdę blisko szczytu z hossy dot-comów.
Nie oznacza to oczywiście, że przy takiej sile rynku sami nie zdecydujemy się, by w statystycznie dobrym IV kwartale doważać akcje. W końcu S&P 500 wzrosło w ciągu ostatnich 12 miesięcy „tylko” o skromne 17 proc., podczas gdy bessy poprzedzały przeciętnie zwyżki o 26 proc. Analogie historyczne mówią również, że w momencie gdy rozpoczynają się cykle obniżek stóp procentowych w USA do znaczących spadków w ciągu kolejnego roku dochodziło właściwie tylko w przypadku recesji. Pomimo słabości rynku pracy wciąż nie zakładamy, że jest to scenariusz bazowy. Zbyt dobrze wygląda reszta danych ze sfery realnej. Oczekujemy jednak spowolnienia, obawiamy się odwleczonego wpływu ceł i z rosnącym niepokojem spoglądamy na rynek, który narastająco ciągnięty jest w górę niemal wyłącznie przez sektor technologiczny. Impreza może zostać przerwana w sposób gwałtowny.