Zapewne jednak druga tura faktycznie będzie „na żyletki”, które to określenie lubi Rafał Trzaskowski (tyle że w pierwszej miał wygrać w cuglach).

Naturalnie, w sytuacji słabnącego poparcia dla rządzącej koalicji zwycięstwo Nawrockiego byłoby dla GPW dużym ryzykiem. Wszak spółki Skarbu Państwa zaczęły proces odbudowy zaufania, ale do tego trzeba czasu i stabilności politycznej. Dla sentymentu do polskiego rynku przedłużenie patu decyzyjnego na linii prezydent–rząd oraz małe szanse na zwycięstwo obecnej koalicji w kolejnych wyborach parlamentarnych byłoby słabe. Stąd też i 3-proc. korekta WIG-u nie może dziwić. Z racji jednak tego, że wynik drugiej tury wyborów nie jest przesądzony i gorszy scenariusz dla giełdy może się nie ziścić, pozwolę sobie szerzej skomentować to już po fakcie.

Tym, co ostatnio również przykuło moją uwagę, jest brutalna weryfikacja „event tradingu” przez wyniki finansowe w spółkach, które, delikatnie mówiąc, mają problem z „dowożeniem”. Za główne przykłady tego typu zachowań inwestorów posłużą Eurocash i Pepco. Eurocash od dawna obiecuje poprawę wyników, ale głównym motorem wzrostu ceny akcji spółki od początku roku z 7 do ponad 11 zł, poza dobrym nastawieniem do GPW, były spekulacje o możliwości przejęcia spółki przez Skarb Państwa. Można było na tym zarobić, pod warunkiem że nie czekało się na wyniki za I kwartał. Były one sporo słabsze od oczekiwań, ale gdyby wcześniej akcje tak nie urosły na wątłych podstawach, kara dla inwestorów nie byłaby tak sroga. Kurs spadł już do 9,5 zł i wygląda, jakby chciał wrócić do punktu wyjścia z początku roku.

Pepco z kolei zaprezentowało wyniki nieco słabsze od oczekiwanych, ale jednocześnie obniżyło prognozę EBITDA dla Poundlandu na cały rok. Kurs spadł w tym tygodniu o 10 proc. Sieć Poundland jest głównym źródłem problemów, ale jednocześnie rozmowy ws. wyjścia z tego nieudanego projektu napędzały wzrost kursu z 14 do ponad 19 zł. Duże podbicia notowań Pepco miały miejsce w przeszłości, ale później kończyło się zawsze tak samo – pogłębianiem minimów. Kluczowa bowiem jest dla spółki zmiana jakości zarządzania owocująca trendem poprawy wyników. Inaczej ciężko jest spółkę polecać inwestorom długoterminowym. Natomiast krótkoterminowi mogą tu sporo wyciągnąć.

Wniosek, jaki mi się nasuwa, jest taki, że „event trading” trzeba robić z dokładną znajomością harmonogramu publikacji wyników finansowych. Twarde fakty często brutalnie weryfikują spekulacje.