We współczesnych realiach trudno to pojąć, ale Nikkei osiągnął swój szczyt na przełomie lat 80. i 90., i po kryzysie azjatyckim już nigdy do niego nie wrócił. W I połowie tego roku zainteresowanie japońskim rynkiem akcji znacząco wzrosło. Nikkei od początku stycznia zyskał ponad 20 proc. i zbliżył się do ważnego punktu, a mianowicie historycznego szczytu sprzed ponad trzech dekad.
Co istotne, w ostatnich miesiącach widać systematyczne napływy od inwestorów zagranicznych. Przez lata rynek japoński omijany był przez inwestorów szerokim łukiem, m.in. ze względu na niskie pokrycie analityczne spółek. Okazuje się, że przed 2020 r. w gronie małych i średnich spółek zaledwie połowa znajdowała się pod okiem analityków sporządzających dla nich rekomendację. Od tego czasu statystyka ta uległa poprawie, mogłoby się zdawać, że rynek japoński został „odczarowany” wraz z zajęciem strategicznych pozycji w Kraju Kwitnącej Wiśni przez Warrena Buffetta. Przypomnijmy, że znany z długoterminowego podejścia do inwestycji Buffett zainwestował w II połowie 2020 r. w takie spółki jak Mitsubishi, Mitsui, Itochu, Marubeni i Sumitomo, a w kwietniu tego roku zapowiedział dalsze zwiększanie pozycji.
Akcje japońskie są notowane z dużym dyskontem do amerykańskich. Wskaźnik ceny do prognozowanego zysku w przypadku indeksu MSCI USA wynosi aktualnie 19,7, podczas gdy dla MSCI Japan 14,8. Kraj prowadzi zdecydowanie najluźniejszą politykę monetarną na świecie, a ryzyko, że zostanie ona gwałtownie zmieniona, bardzo zmalało. Tuż po objęciu w marcu stanowiska szefa Banku Japonii przez K. Uedę spekulowano, że nowy prezes będzie dążyć do stopniowego wycofywania się z ultraluźnej polityki monetarnej. Wydaje się jednak, że na ten moment żadne rewolucje nie wchodzą w grę – Japonia po długim czasie znalazła w końcu drogę do wydostania się ze spirali deflacyjnej, która przez lata ograniczała przedsiębiorstwom potencjał do poprawy rentowności.
Rozbieżność w podejściu do polityki monetarnej wiąże się ze słabym kursem jena – od początku roku japońska waluta osłabiła się w stosunku do amerykańskiego dolara o ok. 7 proc. Nie stanowi to jednak z punktu widzenia inwestorów zagranicznych większego problemu, gdyż niski poziom stóp procentowych w Japonii czyni hedging walutowy stosunkowo tanim. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważamy, że pomimo tegorocznych wzrostów, japoński rynek akcji wciąż może być ciekawym i wartościowym uzupełnieniem portfela inwestycyjnego.