We wtorek kurs EUR/PLN po ponadrocznej przerwie zameldował się poniżej psychologicznej bariery 4,50. Od początku roku złoty umocnił się względem euro o ponad 4 proc., natomiast od październikowego dołka o prawie 9 proc. Istnieją różne metody pomiaru siły waluty – jedna z nich zakłada uwzględnienie inflacji. W takim podejściu, szczególnie duża rozbieżność począwszy od 2020 r. pomiędzy inflacją w strefie euro a w Polsce sprawia, że realny kurs EUR/PLN znajduje się najniżej od ponad dekady.
Należy na wstępie zaznaczyć, że w swoim umocnieniu złoty nie pozostaje odosobniony. W dobrej formie od początku roku znajdują się również waluty naszego regionu, czyli węgierski forint oraz czeska korona. Z fundamentalnego punktu widzenia złoty uzyskuje również silne wsparcie na skutek występujących od kilku miesięcy nadwyżek na rachunku obrotów bieżących. Unormowanie się cen importowanych surowców i dóbr przemysłowych w połączeniu z odbudową eksportu w sektorze automotive znacząco poprawia saldo handlowe po silnie deficytowym 2022 r.
Warto też zwrócić uwagę, że początek 2023 r. w polskiej gospodarce okazał się wyraźnie lepszy od oczekiwań. Produkt krajowy brutto w I kwartale obniżył się zaledwie o 0,2 proc. rok do roku, podczas gdy prognozy zakładały spadek w okolicach 0,8 proc.
Ostatnie umocnienie złotego jest dobrą informacją w kontekście uruchomiającego się w gospodarce trendu dezinflacji. Według wstępnych szacunków silny złoty może w II połowie roku odejmować od inflacji CPI ok. 1 pkt proc. Jednak jak mówi słynne powiedzenie: „wszystko kiedyś się kończy”.
Duża część fundamentalnych zmian uzasadniających aprecjację złotego została już uwzględniona w wycenach. Dalsze umocnienie potencjalnie mogłyby wesprzeć wydarzenia w postaci uwolnienia środków z KPO lub zakończenia wojny w Ukrainie. Stawianie tez inwestycyjnych na bazie tych wydarzeń jest jednak obarczone dużym ryzykiem błędu.