Na początku tygodnia oczy inwestorów ponownie zostały zwrócone w kierunku rynku ropy naftowej. Pomijając oficjalny kalendarz spotkań, OPEC postanowił wprowadzić kolejne cięcia w produkcji o 1,1 mln brk/d. Za miarę zaskoczenia można uznać skalę wzrostu ceny surowca, która w poniedziałek wystrzeliła o ponad 6 proc. Nieoczekiwany obrót zdarzeń sprawia, że ponownie ożyły zakłady na to, że cena „czarnego złota” powróci do poziomów trzycyfrowych. Czy słusznie?
Faktem jest to, że w obliczu ostatniej decyzji wiele instytucji wstrzymało się od rewizji swoich prognoz ze względu na to, że OPEC wielokrotnie nie wywiązywał się ze swoich deklaracji. Spośród największych banków inwestycyjnych swoją prognozę zrewidował Goldman Sachs, który zakłada, że w grudniu 2023 r. cena baryłki ropy Brent znajdzie się w okolicach 95 USD, natomiast rok później dotrze do 100 USD. Optymizmu analityków Goldman Sachs nie podzielają jednak m.in. stratedzy z Morgan Stanley czy Citigroup, którzy jednogłośnie zakładają, że ostatni ruch OPEC to za mało, by ceny surowca powróciły powyżej 100 USD/brk. Nie jest tajemnicą, że wyższe ceny ropy naftowej to wyższe prawdopodobieństwo wejścia gospodarki USA w recesję pod koniec 2023 r. Wiele w kontekście dalszych losów ropy naftowej będzie również zależało od Chin, w przypadku których tempo ożywienia nie nadąża na razie za wysokimi oczekiwaniami związanymi z otwarciem gospodarki po odejściu od polityki zero covid.
Odrębnym pytaniem jest również to, jak postawa OPEC może wpłynąć na dalsze perspektywy walki z inflacją. Nie jest do końca jasne, jak w obecnych realiach wyższe ceny ropy mogłyby zostać „przefiltrowane” do gospodarki. Z jednej strony wyższe ceny paliw na pewno nie wzmocnią trendów dezinflacyjnych, jednak absorbcja wyższych cen ze strony konsumentów jest już znacznie niższa w porównaniu z ubiegłym rokiem. To w praktyce oznacza, że potencjalne możliwości przenoszenia wyższych kosztów na ceny usług oraz towarów pozostają silnie ograniczone.
Decyzja o cięciu produkcji o 1,1 mln brk nakłada się z odrębną decyzją ograniczenia produkcji przez Rosję o 0,5 mln brk, która została wprowadzona w odpowiedni na nałożone sankcje. Warto również pamiętać o cięciach, które zostały ogłoszone przez OPEC w październiku ubiegłego roku i wynosiły wówczas 2 mln brk. Ich łączny efekt odpowiadający niemal 4-proc. globalnego popytu na ropę sugeruje, że kartel pozostaje silnie zdeterminowany do tego, by w średnim terminie utrzymać ceny baryłki ropy Brent na poziomie nie niższym niż 80 USD.