Wygranym ostatnich wydarzeń rynkowych jest niewątpliwie amerykański dolar. Od początku roku eurodolar osłabił się o 8 proc., natomiast w ubiegły czwartek zostało przełamane bardzo ważne wsparcie na poziomie 1,05 EUR/USD, które skutecznie zatrzymało w 2015 i 2016 r. drogę do osiągnięcia parytetu na głównej parze walutowej. Pomimo prowadzonej przez lata ultraluźnej polityki monetarnej przez Fed oraz podwójnego deficytu (fiskalnego i na rachunku obrotów bieżących) dolar nadal pełni rolę „bezpiecznej przystani". Czy to oznacza, że wraz z utrzymywaniem się rynkowej awersji do ryzyka, amerykańska waluta ma jeszcze miejsce do umocnienia?
Na razie nie sprawdziły się twarde założenia analizy technicznej wskazujące na przyspieszenie deprecjacji EURUSD po przełamaniu kluczowego wsparcia. Warto jednak zauważyć, że duża w tym rola członków Rady EBC, którzy w ostatnim tygodniu rozpoczęli zmasowaną interwencję słowną. Najnowsze wypowiedzi przedstawicieli EBC wskazują na to, że grono jastrzębi opowiadających się za pierwszą podwyżką stopy procentowej uzyska większość najprawdopodobniej już w lipcu. Prezes banku centralnego Francji F. Villeroy de Galhau stwierdził, że jeszcze w tym roku stopa depozytowa powinna zostać podwyższona z obecnego poziomu -0,5 proc. do wartości powyżej zera. Natomiast najbardziej jastrzębio nastawieni J. Nagel (prezes Bundesbanku) oraz R. Holzmann (prezes banku centralnego Austrii) sygnalizują, że otwarte okno na normalizację polityki monetarnej powoli się zamyka, a dalsze wyczekiwanie „lepszego momentu" oznaczałoby ryzyko odkotwiczenia się oczekiwań inflacyjnych.
Wygląda na to, że zbliżamy się do przełomu, jeżeli chodzi o prowadzoną politykę monetarną w strefie euro. Wydarzenie to zamknęłoby epizod w postaci rozszerzania się dysproporcji pomiędzy polityką prowadzoną przez Fed a EBC, co do tej pory działało niekorzystnie na kurs wspólnej waluty. Z drugiej strony nie bez znaczenia jest dla nas fakt, że w ostatniej wypowiedzi szef Fed J. Powell ograniczył liczbę „pewnych" podwyżek po 50 pkt baz. do dwóch. Prezes Rezerwy Federalnej wciąż nie porusza tematu słabnącego wzrostu gospodarczego zapewne po to, by nie osłabiać antyinflacyjnej retoryki Fed, jednak wiele wskazuje na to, że miejsce na bardziej jastrzębie ruchy jest już silnie ograniczone lub nawet wyczerpane.
W scenariuszu utrzymywania się w dalszym ciągu wysokiej awersji do ryzyka nie można całkowicie wykluczyć scenariusza dalszego umocnienia dolara i potencjalnego naruszenia parytetu. Amerykańska waluta w tym przypadku ze względu na status waluty rezerwowej jest w oczach inwestorów szczególnie uprzywilejowana. Niemniej aktywne włączenie się EBC do akcji zacieśniania polityki monetarnej nie będzie dla rynku walutowego bez znaczenia, a nawet może odwrócić obserwowane trendy.