Patrząc na sprawę w dużym uproszczeniu, to ekspansywna polityka monetarna największych banków centralnych świata, na czele z Rezerwą Federalną, pomogła nakręcić spiralę inflacyjną, z której teraz nie jest wcale łatwo wybrnąć. Na pewno podwyżki stóp procentowych w tym pomogą, ale to z czasem. Na rynkach EM, w tym w Polsce, cykle te już się rozkręciły, ale wpływu na dane o inflacji wcale jeszcze nie widać. W Stanach Zjednoczonych dopiero jesteśmy w fazie sygnalizowania o zamierzonych ruchach, ale wydaje mi się, że jest to właśnie najważniejszy punkt, pod który pozycjonuje się rynek. Fed dba o forward guidance i nawet jeśli musi działać szybko i zdecydowanie, to dobrze do tego przygotowuje rynek. Nie spodziewam się, aby podwyżki stóp procentowych stały się przyczyną dominacji rynku niedźwiedzia, aczkolwiek na pewno wpłyną w jakimś stopniu negatywnie na wyceny.
O ile walka z inflacją jest problemem realnym i dosyć dobrze rozpoznanym, o tyle zagrożenie wojną Rosji z Ukrainą jest czymś, do czego rynek przyzwyczajony nie jest. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Nagłówki newsów są często sprzeczne ze sobą i zmieniają się z dnia na dzień. O ile na początku tygodnia dominowało łagodzenie strachu, wojska rosyjskie miały wracać do bazy, tak w miarę upływu czasu kolejne incydenty (cyberatak, prowokacje na terytorium nieoficjalnie kontrolowanym przez Rosjan), a koniec końców kolejne ostrzeżenia płynące z Białego Domu o możliwej inwazji Rosji) skutecznie odstraszają inwestorów, którzy preferują popularne zamykanie pozycji przed weekendem, bo jednak przez dwa dni wydarzyć może się wiele.
Moim bazowym scenariuszem pozostaje brak otwartego konfliktu zbrojnego, natomiast z podsycaniem niepokoju w celach politycznych i dających Rosji lepszą pozycję negocjacyjną. To by powodowało, że giełdy stopniowo przyzwyczają się do takiego stanu rzeczy i przystąpią do odrabiania strat, co jednak może być procesem mocno rozciągniętym w czasie. Sytuacja jest na tyle dynamiczna, że warto też zastanowić się, co by się mogło wydarzyć w razie raptownej eskalacji konfliktu. Uderzenie w giełdy mogłoby wtedy być nagłe, potężne, przypominające to z pierwszej fali pandemii. Przy czym konflikt pozostanie lokalny, nie sprowokuje więc Fedu do zawrócenia ze ścieżki podwyżek stóp. Najbardziej odporna powinna być jednak i tak giełda amerykańska. W Europie problemy będą większe, a warszawska giełda może wtedy być w poważnych tarapatach z racji geograficznej bliskości epicentrum konfliktu.