Powód? Inflacja wymyka się nie tylko bankom centralnym spod kontroli, ale nawet ekonomistom z modeli prognostycznych. To przekonanie było równie mocne na rynkach globalnych, jak i na rynku krajowym.
Na świecie przeświadczenie o konieczności i nieuchronności podwyżek wywołały zaskakujące dane inflacyjne ze Stanów Zjednoczonych. Szokiem był nie tylko sam fakt, że inflacja przyspieszyła w styczniu do 7,5 proc. z 7 proc. w grudniu i była najwyższa od 40 lat, ale również to, że okazała się ona wyższa od prognoz (7,3 proc.). Stąd też trudno się dziwić, że rynki zaczęły grać pod podwyżkę stóp w USA o 50 pkt baz. w marcu (zamiast zwyczajowych 25 pkt baz.) i sześć–siedem podwyżek do końca tego roku.
W Polsce pewność co do dużych podwyżek była już wcześniej, ale kropkę nad „i" postawił prezes NBP Adam Glapiński, zapowiadając otwartym tekstem wzrost stóp do 4 proc. i wyżej, a następnie wzmacniając ten przekaz powtórzonym twierdzeniem, że stopy powinny wzrosnąć mocniej, niż oczekuje rynek.
W trzecim tygodniu lutego temat zaostrzania polityki monetarnej przez banki centralne wciąż będzie głównym tematem rynkowym. Inwestorzy z uwagą będą przyglądać się całej serii danych makroekonomicznych z USA (m.in. inflacja PPI, sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, indeksy koniunktury z Nowego Jorku i Filadelfii), wczytywać w „minutki" z ostatniego posiedzenia FOMC i wsłuchiwać w wystąpienia przedstawicieli Fedu, szacując na tej podstawie liczbę ewentualnych podwyżek stóp procentowych w 2022 r.
Wtorkowe dane z brytyjskiego rynku pracy i publikowana dzień później seria raportów inflacyjnych ukształtują oczekiwania co do przyszłych decyzji Banku Anglii.