Początek tygodnia jest w zasadzie przeciwieństwem poprzedniego, kiedy to mieliśmy do czynienia z solidnymi zwyżkami. I tak prawie wszystkie europejskie indeksy tracą mocno na wartości, a spadki nie rzadko przekraczają 2,5%. W analogicznych nastrojach rozpoczynają handel inwestorzy za Oceanem, gdzie kolor czerwony jest widoczny na wszystkich tamtejszych indeksach. Ciekawie rysuje się obraz na parze EUR/USD, gdzie brak chęci i jakichkolwiek prób w kierunku rozpoczęcia wzrostów został wykorzystany przez niedźwiedzie. Tym samym najpłynniejsza para walutowa na świecie przełamuje wsparcie zlokalizowane w rejonie okrągłego poziomu 1,3000 i znajduje się obecnie nieco powyżej 1,2900. Światło dzienne ujrzała dzisiaj decyzja Banku Centralnego Węgier w sprawie stóp procentowych. I tak zdecydowano się na pozostawienie kosztu pieniądza na dotychczasowym poziomie, tj. utrzymując stopę referencyjną w wysokości 9,5%. Choć „na pierwszy rzut oka” mogłoby się wydawać, że stopa benchmarkowa jest na podwyższonym poziomie, niemniej należałoby pamiętać o wysokiej inflacji w tamtym regionie oraz wzroście wartości „risk premium” tego kraju jako bezpośredniego kosztu słabnącej kondycji węgierskiej gospodarki.
O godzinie 15.21 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 1,2974 dolara.
[b]Sytuacja techniczna eurodolara:[/b] dzisiejsza sesja nie była zdecydowanym potwierdzeniem zeszłotygodniowego bardzo dobrego sentymentu do dolara. Notowania co prawda wygenerowały nowe lokalne minimum (rejon 1,2950) i do tego poniżej psychologicznej bariery 1,3000, nie mniej jednak znamienne było znaczące ograniczenie skali aprecjacji dolara. Można zatem powoli mówić o sygnałach zapowiadających zatrzymanie spadków i korektę. W ujęciu technicznym takim sygnałem będzie wyjście cen powyżej linii 1,3020. Popołudniowy układ na wskaźnikach technicznych typu intra day zdaje się sprzyjać scenariuszowi wejścia notowań w fazę korekty. Z technicznego punktu widzenia istotny będzie przebieg jutrzejszej sesji.
[b]RYNEK KRAJOWY[/b]
Silne spadki na warszawskiej GPW w ostatnim dniu ubiegłego tygodnia, jak pokazuje poniedziałkowa sesja nie były jednorazową demonstracją siły obozu niedźwiedzi, bowiem przecena jest kontynuowana również dzisiaj. I tak główny indeks Warszawskiej Giełdy WIG20 znajduje się po czerwonej stronie rynku, tracąc blisko 2%. Małym pozytywem w tym wszystkim mogą być bardzo skromne obroty, które na 30 minut przed zamknięciem podliczono na niecały miliard złotych. Inwestorzy z dużą niecierpliwością wyczekiwali na dzisiejszą publikację GUS-u na temat produkcji przemysłowej. I tak w marcu skurczyła się ona o 2% r/r, podczas gdy oczekiwano spadku rzędu 5,9% r/r. Zważywszy na wcześniejsze dwucyfrowe spadki, dzisiejszy odczyt wydaje się nie do przecenienia i daje światełko nadziei na to, że najgorsze mamy za sobą. Tymczasem zupełnie innego zdania byli inwestorzy handlujący na krajowym rynku walutowym, gdzie było to świetnie widoczne poprzez pryzmat zachowania pary EUR/PLN. Po silnym osłabieniu złotego, wbrew pozorom bardzo dobra publikacja GUS-u nie sprowokowała żadnego ruchu korekcyjnego, co więcej polska waluta kontynuowała poranne spadki. Dlatego też z przedwczesnym huraoptymizmem należy się wstrzymać i szukać potwierdzenia ewentualnego zwrotu negatywnej tendencji w następnych raportach. W tym samym czasie dowiedzieliśmy się również jak rosły ceny producentów w Polsce. I tak w marcu inflacja producencka PPI wyniosła 0,1% m/m oraz 5,6% r/r. Dzisiejszy raport w połączeniu z ostatnim odczytem inflacji konsumenckiej CPI (3,6% r/r) wskazują na ograniczone tempo spadku presji inflacyjnej i fakt ten z całą pewnością będzie brany pod uwagę przy najbliższym posiedzeniu RPP w sprawie stóp procentowych.