To wynik obserwowanego pogorszenia się nastrojów na rynkach światowych, mimo, że warszawska giełda po raz kolejny zachowuje się dość mocno.Zakończone w weekend spotkanie ministrów finansów państw grupy G-8 nie okazało się być tak optymistyczne, jak sądzono. Stwierdzono, iż sytuacja w światowej gospodarce nieco się poprawiła, widać pewne oznaki stabilizacji, ale jednak nie na tyle, aby zrezygnować z prowadzonych dotychczas działań pomocowych. To będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy pojawią się wyraźniejsze sygnały ożywienia. Wyrażono też pewien niepokój związany z wysokimi cenami ropy naftowej na rynkach światowych i wzmożono presję na strefę euro, aby ta przeprowadziła dokładniejsze testy wytrzymałościowe własnego sektora bankowego. Słowem, inwestorzy dostali argumenty, które świadczyłyby o tym, iż w ostatnich tygodniach nieco za długo patrzyli przez różowe okulary. Czas je zdjąć i wrócić na ziemię. Zwłaszcza, że dzisiaj Międzynarodowy Fundusz Walutowy „zwrócił uwagę” na to, iż droga do gospodarczego ożywienia może być długa i wcale nie jest tak, że najgorsze mamy już za sobą. Te informacje automatycznie przełożyły się na kontynuację zapoczątkowanych w piątek spadków cen ropy i innych surowców, a także uruchomiły falę realizacji zysków z pozostałych ryzykownych aktywów w tym walut rynków wschodzących. Beneficjentem tego ruchu stał się dolar, mimo, że teoretycznie spadły szanse na to, iż FED zdecyduje się na zaostrzenie polityki monetarnej w końcu roku. Pomogły mu w tym deklaracje rosyjskiego ministra finansów, który zapewnił, iż Rosja nie zamierza odchodzić od dolara, jako waluty rezerwowej. Stało się tak przed rozpoczynającym się w rosyjskim Jekaterinburgu szczytem państw grupy BRIC (Brazylii, Rosji, Indii i Chin). Rosjanie zapewnili też, iż nie będą poruszać tematu wprowadzenia nowej ponadnarodowej waluty rezerwowej w miejsce dolara.
Skupiając się tylko na kursie EUR/USD nie sposób zwrócić uwagi na planowane w tym tygodniu emisje na euro obligacji przez Irlandię, Hiszpanię, czy Francję. Szczególnie istotne będą wyniki w pierwszym przypadku, gdyż w ubiegłym tygodniu S&P po raz kolejny obniżył rating dla Zielonej Wyspy. Euro będzie także pod presją za sprawą artykułu w UK Daily Telegraph przestrzegającym przed zapaścią kredytową w Niemczech. Dzisiaj warto będzie zwrócić uwagę na dane z USA (14:30 NY FED Mfg i 15:00 napływ kapitałów netto do USA).
W kraju inwestorzy poznają dzisiaj dane o inflacji CPI, która według prognoz spadła w maju do 3,8 proc. r/r z 4,0 proc. r/r w kwietniu. Oczywiście większy spadek zwiększyłby szanse na ewentualne cięcie stóp procentowych przez RPP w końcu czerwca. Nie można jednak wykluczyć, iż większe znaczenie dla Rady będą mieć dane o wykonaniu budżetu po 5 miesiącach, które być może poznamy już dzisiaj. Członkowie RPP zwracali już uwagę, iż niestabilność fiskalna może stać się przeszkodą do dalszego poluzowania polityki monetarnej.
[b]EUR/PLN:[/b] Notowania podejmują próbę opuszczenia obserwowanej w ostatnich 3 dniach konsolidacji. Stanie się tak, jeżeli EUR/PLN zamknie się dzisiaj powyżej 4,50, najlepiej powyżej 4,51. Dzienne wskaźniki pokazują mieszane sygnały. Silnym oporem na najbliższe dni będzie strefa 4,55-4,57, co nie oznacza, iż nie zostanie ona naruszona.
[b]USD/PLN:[/b] Kurs wyraźnie wybił się powyżej 3,20 na fali osłabienia złotego i spadków EUR/USD. Przed nami ważne opory na 3,25, 3,27 i 3,30. Układ dziennych wskaźników potwierdza wybicie z konsolidacji, co może sugerować większy ruch w górę w kolejnych dniach. Wsparciem dla tego ruchu będzie dalszy spadek EUR/USD. Wyraźnym wsparciem jest poziom 3,2150-3,2250.