Jeżeli założymy, że rynki finansowe dyskontują (a przynajmniej starają się) dyskontować przyszłe wydarzenia o kilka miesięcy, to mamy jasną odpowiedź dlaczego ostatnie lepsze dane makroekonomiczne (indeksy PMI) stały się tylko dobrym pretekstem do wejścia po lepszych cenach w dominujący trend. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak duża jest niepewność związana z rozwojem sytuacji w strefie euro, która może prowadzić do silnych zawirowań na arenie globalnej. Praktycznie trudno jest wskazać jakieś sensowne rozwiązanie wyjścia z obecnego kryzysu, który zaczyna przypominać przysłowiowy węzeł gordyjski.
Dużo o przyczynach wczorajszego spadku notowań wspólnej waluty i jej perspektywach na kolejne dni przez pryzmat notowań EUR/USD pisaliśmy we wczorajszym popołudniowym komentarzu . Podsumujmy jednak wszystkie kluczowe informacje, jakie pojawiły się w tej kwestii w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin (także z tymi najnowszymi):
- Hiszpania: w poniedziałek minister finansów przyznał, że zeszłoroczny deficyt budżetowy najprawdopodobniej przekroczył poziom 8 proc. PKB (poprzedni rząd premiera Zapatero zakładał jego spadek do 6,5 proc. PKB, ale już pierwsze szacunki powołanego w połowie grudnia gabinetu Mariano Rajoya wskazywały na wartość 8 proc. PKB). To wszystko wskazuje, że rząd będzie zmuszony do przedstawienia kolejnych bolesnych oszczędności i to w sytuacji, kiedy gospodarka zaczyna wchodzić w recesję. Czy rynki to kupią? To pokażą aukcje hiszpańskiego długu w najbliższych tygodniach. Tymczasem na rynku zaczynają się pojawiać spekulacje nt. konieczności wystąpienia o międzynarodowy „bailout" (gazeta Expansion), czy też problemów w okręgu Valencia (gazeta El Pais) – wydania ze środy
- Grecja: We wtorek rzecznik greckiego rządu wygłosił dramatyczne słowa wskazując, że jeżeli kraj nie znajdzie dodatkowych oszczędności w budżecie i nie porozumie się z obligatariuszami ws. redukcji długu do marca, tak aby można było zaimplementować drugi program pomocy ustalony na jesieni przez unijnych liderów, to kraj czeka widmo bankructwa i powrotu do drachmy. Wczoraj w podobnym tonie wypowiadał się premier Lukas Papademos podczas spotkania ze związkowcami. Grecki rząd wie, że musi zacząć stawiać na jedną, dobrą kartę – innych możliwości nie ma. Tymczasem rynek niepokoją spekulacje, jakoby prowadzone były naciski odnośnie 75 proc., a nie 50 proc. „dobrowolnej" redukcji wartości obligacji posiadanych przez prywatnych wierzycieli. Zwłaszcza, że biorąc pod uwagę uwagi zgłaszane głośno przed hedge fund Vega jeszcze w grudniu, najprawdopodobniej sprawa może mieć poważne reperkusje prawne
- Niemcy: Rynek zaniepokoiła niezbyt udana aukcja 10-letnich obligacji, jaka miała miejsce w środę. Z puli 5 mld EUR sprzedano papiery za 4 mld EUR. Czy coraz więcej inwestorów żąda większych premii obawiając się, że Niemcy będą musiały ponosić coraz większy ciężar ratowania strefy euro (zwłaszcza w sytuacji, kiedy spora część krajów strefy euro będzie za chwilę miała obniżone ratingi)? Niemniej, jeżeli spojrzymy na rentowności krótszych papierów (2-letnie obligacje 0,17 proc., 5-letnie obligacje 0,81 proc.), to widać, że Bundy wciąż cieszą się dużym powodzeniem (podobnie jak brytyjskie Giltsy), jako dobre miejsce do „przechowania" kapitału na złe czasy. Niemniej, to zrodziło obawy związane z powodzeniem dzisiejszej aukcji we Francji i kolejnych w przyszłym tygodniu (Hiszpania i Włochy)