Zwłaszcza, że jeszcze w ubiegłym tygodniu dawał on do zrozumienia, iż nie rozważa swojej rezygnacji i nie informował swojej żony o planowanej interwencji na rynku franka w dniu 6 września (Kashya Hildebrand kupiła w połowie sierpnia 500 tys. USD/CHF). Szwajcarska prasa zastanawia się dzisiaj, co mogło być przyczyną nagłej zmiany decyzji szefa SNB i wskazuje na mocne naciski ze strony zarządu banku centralnego – to z kolei może być efektem ogromnej presji ze strony mediów, które nie mogły się pogodzić z tym, że w kryzysie szef banku centralnego zarabia ponad 1 mln USD rocznie.
Zgodnie z prawem następcą Hildebranda zostanie tymczasowo obecny wiceprezes Thomas Jordan – on sam deklaruje, iż może objąć to stanowisko na stałe, jeżeli zostanie o to poproszony. W każdym razie w trzyosobowym zarządzie banku i tak jest wakat, więc to nie jest przesądzone. Bezpośrednią reakcją rynków na odejście Hildebranda było umocnienie się franka. Wprawdzie później przyszło odreagowanie, ale w godzinach wieczornych i nocnych szwajcarska waluta dalej zyskiwała, co widać na poniższym wykresie czterogodzinowym.
Dlaczego tak się dzieje? Można odnieść wrażenie, że dla sporej części inwestorów to Hildebrand był gwarantem i głównym architektem ostatnich działań SNB na rynku franka, stąd też jego odejście mogło wywołać wątpliwości, czy bank centralny będzie zdeterminowany bronić kursu 1,20 na EUR/CHF. Tyle, że takie spekulacje wydają się być zupełnie bezpodstawne – zarówno Thomas Jordan, jak i Jean Pierre Danthine (z zarządu SNB) mieli spójną linię polityki z Hildebrandem. Ich wypowiedzi z ostatnich tygodni wskazywały na to, że bank centralny powinien poczynić dalsze kroki zmierzające do osłabienia franka, a zdaniem Jordana jego obecny kurs wciąż pozostaje przewartościowany. Wydaje się, zatem, że powody mogą być prozaiczne (czy zarząd w niepełnym składzie może podejmować decyzje?), albo też mieć nieco głębsze rynkowe podłoże.
Dla części obserwatorów rynku gigantyczna pożyczka LTRO dla europejskich banków na kwotę 489 mld EUR na trzy lata przy relatywnie niskim oprocentowaniu (1,0 proc.), to pewna, choć ograniczona forma polityki „ilościowego poluzowania" (QE). Od grudniowego przetargu minęły już 3 tygodnie, a tymczasem banki nadal żyją „ w strachu", co dobrze pokazują gigantyczne kwoty lokowane w depozytach overnight w ECB w ostatnich dniach (ponad 400 mld EUR). Z tego wynika, że ECB będzie musiał dalsze działania stymulujące, jakie – to okaże się już w najbliższy czwartek podczas rytunowego posiedzenia banku. Dość prawdopodobne staje się przyspieszenie terminu kolejnego przetargu LTRO (planowanego na 29 lutego), ale nie tylko to. W każdym razie długoterminowa perspektywa dla wspólnej waluty, to wciąż spadki będące pochodną obserwowanej niepewności inwestorów. Z tego też powodu, obserwując franka warto częściej spoglądać na wykres USD/CHF, gdzie trend wzrostowy widoczny jest od początku sierpnia, a zatem miesiąc przed decyzją SNB.
Jakie można postawić wnioski dla franka? Nie oczekujmy wyraźnego złamania okolic 1,21 na EUR/CHF (samo podejście i sprawdzanie czujności banku centralnego przy 1,20 jest bardzo mało realne). Z kolei w przypadku USD/CHF wczorajszy spadek raczej nie jest zapowiedzią dłuższej tendencji, chociaż generalnie na wykresie koszykowego BOSSA_USD widać pewne sygnały, jakoby dolar miał w tym tygodniu znaleźć swój krótkoterminowy szczyt.