Wskazania płynące z analizy wykresów sugerują jednak, iż koniec obserwowanej korekty jest coraz bliższy.
Wczoraj rynki ekscytowały się najnowszym pomysłem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który jak widać chciałby w większym stopniu odgrywać rolę „globalnego strażaka" - w związku z tym, będzie zabiegał o pozyskanie dodatkowych funduszy. Zdaniem szefowej Christine Lagarde dobrze by było, gdyby wzrosły one z obecnych 380 mld USD w okolice 1 bln USD – oznacza to, że MFW zależy tak naprawdę na dodatkowych 300-400 mld USD (wcześniej pomoc w kwocie 200 mld USD zadeklarowała Unia Europejska). Fundusz nie ukrywa, iż środki te zostaną przeznaczone głównie na walkę z kryzysem w strefie euro i to budzi coraz większe wątpliwości potencjalnych pożyczkodawców. Przeciwko „nowym składkom" już opowiedzieli się Amerykanie – to nie dziwi biorąc pod uwagę krytyczne opinie na ten temat wygłaszane wcześniej przez Republikanów, a z którymi administracja Obamy nie będzie chciała wchodzić w konflikt w roku wyborczym – a także Kanadyjczycy i rząd Korei Południowej. Podstawowym argumentem jest brak zaufania, co do powodzenia reform podejmowanych przez europejskich oficjeli. W podobnym tonie, chociaż bardziej ostrożnie, wypowiedzieli się już przedstawiciele Japonii, a także Chin – ci ostatni „tradycyjnie" chcieliby coś na tym ugrać. W zasadzie „za" byłaby obecnie Brazylia, chociaż też pewności tutaj nie ma. Do czego zmierzam? Może się okazać, że ambitny pomysł MFW po prostu nie wypali, podobnie jak wcześniejszy projekt zlewarowania Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF). Dzisiaj i jutro w Mexico City spotkają się zastępcy ministrów finansów państw grupy G-20, którzy najpewniej będą dyskutować na ten temat – być może, zatem dowiemy się czegoś więcej, chociaż zwyczajowo ostateczne decyzje zapadają później, a oficjalne spotkanie ministrów finansów państw G-20 odbędzie się dopiero w końcu lutego.
Drugą ważną kwestią jest sprawa negocjacji prowadzonych pomiędzy prywatnymi posiadaczami obligacji, a rządem w Atenach. O tym sporze pisałem już w ostatnich komentarzach, więc krótko. Przerwane w piątek rozmowy zostały wznowione wczoraj, ale wciąż trudno jest liczyć na znalezienie szybkiego kompromisu. Dziennik „New York Times" donosi dzisiaj, iż przedstawiciele funduszy hedge rozważają pozwanie greckiego rządu do sądu, jeżeli ten uchwaliłby ustawę zmuszającą ich do akceptacji greckich propozycji dotyczących faktycznej skali umorzenia długu (znacznie powyżej 50 proc.). Jednym z argumentów ma być fakt, iż cała dyskusja obejmuje tak naprawdę tylko prywatnych wierzycieli, a wyłącza chociażby obligacje posiadane przez Europejski Bank Centralny. Ewentualna eskalacja konfliktu będzie mocnym sygnałem, iż bankructwo Grecji zbliża się coraz większymi krokami - Ateny muszą do 20 marca uregulować 14,5 mld EUR zobowiązań, a państwowa kasa świeci pustkami. Tymczasem upadek Grecji nie wydaje się być zdyskontowany przez rynki, gdyż tak naprawdę jego rzeczywiste koszta są trudne do oszacowania. Czy, zatem ci którzy grają na silne spadki EUR/USD w perspektywie najbliższych 3-miesięcy będą mieli rację? Wczoraj rynek plotkował o kupionych dość dużych opcjach put z poziomem wykonania 1,10 na 20 kwietnia...