Podstawy do tego dał środowy odczyt raportu ADP, który wskazał na przyrost 215 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym wobec oczekiwanych 173 tys. Dodatkowo dane za październik zostały zrewidowane ze 130 tys. do 184 tys. Jest to o tyle istotne, że miesiąc temu słaby wynik ADP mocno obniżył oczekiwania względem danych rządowych, które ostatecznie zaskoczyły pozytywnie (204 tys., prog. 125 tys.). Łyżką dziegciu w beczce miodu pozostają mieszane wskazania indeksów aktywności biznesowej. Wprawdzie subindeks zatrudnienia w sektorze przemysłowym skoczył do najwyższego poziomu od kwietnia 2012 r., to w ważniejszym sektorze usługowym wskaźnik jest najniżej od marca. A to właśnie usługi odpowiadają za 68% PKB USA i generują 4 z 5 miejsc pracy. Tam jak przed miesiącem raport o zatrudnieniu przyniósł spore zaskoczenie in plus, tak niewykluczone, że dziś zaskoczenie może być równie spore, tylko że w drugą stronę.
Kwestionować należy także implikacje, że silniejszy przyrost nowych miejsc pracy oznacza wcześniejszy (może jeszcze w grudniu) start procesu ograniczania skupu aktywów przez Fed. Chociaż kondycja rynku pracy jest wskazywana jako warunek konieczny do wstrzymania ekspansji monetarnej, nie jest on wystarczający. Zarówno obecny (Ben Bernanke), jak i przyszła (Janet Yellen) prezes Fed podkreślali, że ożywienie gospodarcze wciąż jest dalekie od oczekiwań banku centralnego, a ostanie dane nie brzmią krzepiąco. Tempo wzrostu w III kwartale (3,6%) wprawdzie było najmocniejsze od początku 2012 r., jednak połowa przyrostu jest skutkiem nagromadzenia zapasów w przedsiębiorstwach. Z jednej strony firmy, aby zredukować stany magazynowe, ograniczą produkcję i zamówienia w bieżącym kwartale, co zaciąży na dynamice PKB. Jednak co ważniejsze, wysokie zapasy oznaczają słabość popytu konsumpcyjnego, co może mieć związek z niskim zaufaniem gospodarstw domowych do trwałości ożywienia, m.in. w związku z paraliżem administracji publicznej na początku października. Tymczasem styczeń przyniesie kolejną debatę nad polityką fiskalną i choć szanse na powtórkę scenariusza październikowego są niewielkie, to Fed powinien zwlekać z normalizacją polityki pieniężnej do czasu, aż pozna twarde ustalenia budżetowe Kongresu. Zatem mimo że dzisiejsze dane mogą podsycić spekulacje, że Fed jest bliżej niż dalej redukcji QE3, prawdopodobieństwo działania wcześniej niż w marcu 2014 r. uznaje za bardzo małe.
EUR/PLN: Czwartek przyniósł dość zagadkowy, biorąc pod uwagę sygnały z rynków zewnętrznych, spadek EUR/PLN poniżej 4,19, który można tłumaczyć jedynie płytkim rynkiem i zamykaniem długich pozycji przez inwestorów rozczarowanych brakiem wzrostów pary w ślad za innymi walutami rynków wschodzących. Jeśli dane z USA wzmocnią spekulacje o szybszym redukowaniu QE3 przez Fed, presja sprzedaży walut rynków wschodzących może ponownie dosięgnąć złotego i EUR/PLN wróci ponad 4,20. W przeciwnym wypadku kurs powinien kończyć tydzień poniżej 4,18.
EUR/USD: Choć EUR/USD za sprawą Draghi'ego już jest najwyżej od 31 października, mocniej zareaguje na rozczarowanie w danych z rynku pracy USA, gdyż oczekiwania co do zmiany zatrudnienia są wysokie. 1,37 i 1,3716 są pierwszymi poziomami oporu.
Konrad Białas