Analitycy Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową spodziewają się obecnie spadku inflacji. Najniższy poziom powinna ona osiągnąć pod koniec II kwartału przyszłego roku, potem jednak znowu zacznie rosnąć.Wojciech Charemza przedstawił przygotowane na zlecenie Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową prognozy inflacji. Wynika z nich, że istnieje spore prawdopodobieństwo jej wzrostu we wrześniu. Według wyliczeń W. Charemzy, inflacja we wrześniu może wzrosnąć do 11,5%, co oznaczałoby znaczny wzrost w stosunku do końca sierpnia (wyniosła 10,7%). Potem jednak rozpocznie się jej spadek, który potrwa do czerwca, gdy inflacja znajdzie się w granicach między 5,71% a 8,65%. Później znowu pojawi się odwrotna tendencja ? ceny zaczną rosnąć szybciej, by pod koniec roku wynieść 6,43% w najlepszym przypadku, a prawie 11,3% ? w najgorszym.? Ten prognozowany przez nas wzrost inflacji pod koniec przyszłego roku wynika z faktu, że ? moim zdaniem ? w tym okresie wykorzystanie mocy produkcyjnych dojdzie do granicy ? powiedział W. Charemza. ? Stanie się tak wskutek wzrostu popytu, wywołanego rozwojem gospodarczym. Tego popytu nie będzie w stanie zaspokoić gospodarka, stąd wzrost cen. Aczkolwiek sądzę, że będzie to zjawisko przejściowe.Gdyby inflacja w roku przyszłym osiągnęła górny poziom, prognozowany przez W. Charemzę, oznaczałoby to, że Radzie Polityki Pieniężnej po raz kolejny nie udało się zrealizować celu inflacyjnego, ustalonego na koniec 2001 r. pomiędzy 6 a 8%. Jednak większość analityków, m.in. Witold Chuść z CDM Pekao czy Mirosław Gronicki z CASE, spodziewa się przyszłorocznej inflacji w granicach celu wyznaczonego przez RPP.IBnGR przedstawił także sposób prognozowania inflacji bazowej. Zdaniem specjalistów, obecnie przyjęty przez GUS sposób wyliczania wskaźnika wzrostu cen ma wiele wad ? ze względu na konstrukcję koszyka dóbr oraz sezonowe wahania cen, które zakłócają pełny obraz procesów inflacyjnych. W. Charemza przypomniał amerykańskie badania, z których wynikało, iż system koszyka dóbr (CPI) powodował zawyżenie rzeczywistej inflacji o 1,1 pkt. proc. wskutek m.in. braku możliwości zastąpienia jednych, drożejących produktów, innymi, tak jak to robią konsumenci.Wyjściem z tej sytuacji jest wyliczanie inflacji bazowej, pozbawionej np. cen o największej zmienności lub z wyłączeniem cen administracyjnych. Jednak, zdaniem Bogusława Grabowskiego, członka Rady Polityki Pieniężnej, inflacja bazowa (naliczana także przez NBP) będzie dobrym wskaźnikiem za jakiś czas. Obecnie bowiem, po wyłączeniu cen zmiennych i administrowanych, okazuje się, iż wskaźnik inflacji bazowej waha się podobnie jak wskaźnik podawany przez GUS. nM.S.