". Ogłoszenie niższej prognozy przychodów przez spółkę Dell stało się pretekstem do przeceny na Wall Street, na czym zyskał też dolar odrabiając wcześniejsze straty. Głos zabrali też dwaj członkowie FED – dysydenci Charles Plosser i Richard Fisher. Pierwszy stwierdził, iż bank centralny powinien rozważyć podwyżkę stóp procentowych wcześniej, niż w drugiej połowie 2013 r.. Drugi przestrzegł przed dalszym luzowaniem polityki pieniężnej (jego zdaniem negatywny wpływ na gospodarkę miało ostatnie zamieszanie wokół zwiększenia zadłużenia USA). To dość ciekawe głosy w ewentualnej przyszłej debacie nad programem QE3 w wydaniu FED. Po tym jak wczoraj inflacja PPI przewyższyła prognozy, taka operacja stała się trudniejsza i wcale nie jest powiedziane, że 26 sierpnia w Jackson Hole, szef FED mógłby zapowiedzieć QE3 – w każdym razie ewentualna gra pod dyskontowanie tego faktu przez rynek, stała się znacznie trudniejsza. Kluczowe w tym względzie będą dzisiejsze dane – o inflacji CPI, ale i też indeks Philly FED i wskaźniki wyprzedzające (więcej o ich wpływie piszę w subiektywnym kalendarzu).
Dzisiejszy Wall Street Journal pisze o rosnących obawach amerykańskich regulatorów przed dalszym rozwojem sytuacji w strefie euro – zwraca się zwłaszcza uwagę na kondycję europejskiego sektora bankowego – dziennikarze przytaczają niepotwierdzone informacje o wzroście skali pożyczek przez banki komercyjne w Europejskim Banku Centralnym. Dość ciekawy materiał przytacza też dzisiejszy Handelsblatt – w udzielonym wywiadzie Ewald Nowotny z ECB twierdzi, iż okres zagrożenia nadmiernym wzrostem inflacji minął i dodaje, iż zaczyna rosnąć ryzyko scenariusza japońskiego (stagnacji połączonej z bardzo niską inflacją). To wszystko będzie dzisiaj wywierać presję na notowania euro. Na razie jednak przecena wspólnej waluty nie jest zbyt duża i warto zachować pewną ostrożność (zwłaszcza, jeżeli EUR/USD nie zejdzie poniżej 1,4350).
Oczywiście nadal mamy dalszy ciąg historii z frankiem. Portal swissinfo.ch twierdzi, iż wczoraj rząd przyjął program wsparcia dla firm opierających się na eksporcie i turystyce, który ma być wart 2 mld CHF. Jednocześnie wyrażono pełne wsparcie w celu podjęcia dalszych działań w kwestii ograniczenia aprecjacji franka. Pojawiły się głosy, że rząd wsparłby SNB, gdyby ten zdecydował się na rozważenie wprowadzenia ograniczeń w napływie kapitału zagranicznego. Wydaje się jednak, że te działania są nazbyt „drastyczne" i mogą na dłuższą metę przynieść więcej negatywów, niż pozytywów dla Szwajcarii. Dzisiaj rano frank jednak znów wyraźnie stracił po tym, jak na rynku pojawiły się niepotwierdzone informacje, jakoby SNB znacznie zwiększa płynność, tak aby doprowadzić do spadku krótkoterminowych stóp procentowych. Czy to sugestia, że wariant z ujemnymi stopami procentowymi staje się bardziej realny? W każdym razie przedstawiciele SNB odmówili jakichkolwiek komentarzy w tej kwestii. Niemniej niezaprzeczalnym faktem jest to, iż „zwiększona aktywność" na polu fizycznym i „werbalno-medialnym" sprawia, że frank pozostaje słaby, gdyż inwestorzy „obawiają" się kolejnych niespodzianek.
EUR/PLN: Wczoraj po południu testowaliśmy barierę 4,12. Nie została ona jednak przełamana – w efekcie rynek nadal pozostaje w bandzie 4,12-4,16. Sytuacja techniczna pokazuje, że jesteśmy w swoistym „zawieszeniu".
USD/PLN: Wczoraj po południu testowaliśmy okolice 2,84, udało się tym samym naruszyć barierę 2,85-2,86. Później okazało się, że jednak na krótko. Spadki EUR/USD wyprowadziły notowania znów w okolice 2,87-2,88. Technika pokazuje jednak, iż siła oporu 2,88-2,90 rośnie i jego naruszenie nie będzie tak łatwe. Wiele będzie zależeć od zachowania się EUR/USD, który też daje coraz więcej mylnych krótkoterminowych sygnałów.