Wczoraj po południu zwróciłem uwagę, iż obserwowane odreagowanie umocnienia dolara wywołanego rozczarowującymi odczytami indeksów PMI z Chin i Eurostrefy, było spowodowane nieco lepszymi danymi z USA (spadek cotygodniowego bezrobocia, ale przede wszystkim nieco większym od szacowanego wzrostem wskaźników wyprzedzających w lutym). Nie jest to jednak powód, na bazie którego można tłumaczyć też dzisiejsze zachowanie się rynku. Zwłaszcza, że w godzinach wieczornych agencje opublikowały słowa Jamesa Bullarda z FED (w tym roku nie ma prawa głosu w FOMC), którego zdaniem nie ma obecnie miejsca na kolejne programy QE, a Rezerwa Federalna najpewniej rozważy podwyżkę stóp procentowych w końcu 2013 r., a więc na rok wcześniej, niż to obecnie powtarza jak mantrę Ben Bernanke – takie słowa powinny być kolejnym punktem dla dolara. Zwłaszcza, że ostatnie dane makroekonomiczne rzeczywiście pokazują, że USA mają szansę szybciej wyjść na prostą niż Europa, która będzie się nadal borykać ze swoimi problemami zadłużeniowymi i niefrasobliwością własnych polityków.
Dzisiejsze osłabienie się dolara względem głównych walut jest nieco zastanawiające, bo zarazem może świadczyć o skłonności do ponownej akceptacji większego ryzyka. Czy pojawiające się plotki nt. możliwej obniżki stopy rezerw obowiązkowych dla chińskich banków już w najbliższy weekend mogą być tego wystarczającym powodem? O tym, że PBOC może zdecydować się na taki ruch w najbliższych miesiącach, rynek spekulował jeszcze przed słabszymi danymi PMI, jakie pojawiły się wczoraj. O artykule w China Securities Journal sugerującym, iż Ludowy Bank Chin powinien teraz zastanowić się nad cięciem stóp procentowych wspominałem już wczoraj, dodając przy tym, iż luzowanie polityki przy groźbie pojawienia się wyższej inflacji, gdyby doszło do gwałtownych zwyżek cen ropy, może być bardzo trudne i Chińczycy będą mieć w najbliższych miesiącach wiele dylematów.
Dzisiaj agencje przytaczają wypowiedź szefa ECB dla niemieckiej gazety Bild, który podkreśla znaczenie przyjętego ostatnio projektu nowego paktu fiskalnego, a także jest przeciwko tzw. unii transferów (bogatsze kraje permanentnie wspierałyby słabsze, które odmawiałyby reform), oraz koncepcji euroobligacji. Mario Draghi wyraża też nadzieję, iż Grecy podejmą słuszne decyzje przy wyborczych urnach (to już za kilka tygodni), a politycy nie zawrócą z drogi reform. Czy jednak w tym jest coś, z czego rynek od dawna nie zdawałby sobie sprawy? Lepiej zwrócić uwagę na rentowności hiszpańskich obligacji, które wczoraj szły mocno w górę – dzisiaj minister gospodarki Luis de Guindos ponownie przekonywał, iż Hiszpania to nie Grecja i rozwiąże swoje problemy z nadmiernym deficytem. Zobaczymy, sprawdzimy – na razie z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że kwestia hiszpańska będzie jeszcze wielokrotnie wracać, a tamtejszy rynek długu może znów stać się oczkiem w głowie spekulantów...
Dzisiejszy kalendarz danych jest dość ubogi – o godz. 12:00 mamy dane o inflacji w Kanadzie za luty (ciekawe dla układów par powiązanych z CAD), a o godz. 15:00 informacje nt. sprzedaży nowych domów w USA w lutym (bez większego znaczenia).
EUR/USD: Formacja RGR dalej pozostaje aktualna, ale potrzebny będzie nowy zewnętrzny impuls
Wczoraj po południu zwracałem uwagę, iż złamanie 1,3225-40 (jeżeliby do tego doszło) byłoby sygnałem, iż oczekiwana szeroka formacja głowy i ramion zaczyna się dekomponować. Rynek nie dość, że naruszył wspomniane poziomy, to notowania doszły dzisiaj rano do 1,3293, a zatem minimalnie, ale jednak wyszły ponad ważny opór 1,3280-90. Kolejne kilkadziesiąt minut przyniosło jednak pewne cofnięcie w dół, co może sugerować, iż wyraźne wyjście ponad 1,3290 nie jest jednak planowane. Bo złamanie 1,3290 i ostatecznie też 1,3330 byłoby definitywnym sygnałem, że formacja RGR idzie do przysłowiowego „kosza". W obecnej sytuacji scenariusz spadkowy pozostaje jednak nadal aktualny, chociaż widać wyraźnie, iż rynek potrzebuje mocnego impulsu, który wywołałby dynamiczny ruch w dół. Bo im dłużej będziemy oscylować w przedziale 1,3145-1,3280 tym mniejsze będą szanse na spadki w średnim terminie. Na obecną chwilę można wymienić trzy czynniki, które gdyby zaistniały, to mogłyby ruszyć mocno w dół rynkiem: