Niemniej, wzrosty indeksów giełdowych są na tyle zastanawiające, że towarzyszą im słabe odczyty makro z amerykańskiej gospodarki.
Słabe odczyty jeszcze do niedawna były sygnałem do wyprzedaży akcji. Obecnie są jednak interpretowane jak czynnik zachęcający amerykański Fed do uruchomienia trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE3). Dwie poprzednie tego typu operacje, których wynikiem jest spory zastrzyk świeżej gotówki na rynkach, skutkowały kilkumiesięcznymi zwyżkami na parkietach na całym świecie. W czwartek negatywne dane makro dotyczyły rosnącej liczby bezrobotnych w USA (w poprzednim tygodniu po zasiłek zgłosiło się 386 tys. osób wobec prognozowanych 365 tys.). Tym samym potwierdziły się przypuszczenia i prognozy, że ostatni mocny spadek liczby nowych zarejestrowań bezrobotnych była efektem jednorazowym, co źle rokuje na przyszłość. Również słabo wypadł raport z rynku nieruchomości, gdzie czerwcowa sprzedaż domów na rynku wtórnym wyniosła 4,37 mln, a analitycy oczekiwali 4,62 mln transakcji. Dodatkowo, inwestorów nie odstraszyła od zakupów sytuacja na hiszpańskim rynku długu. Madryt sprzedał na aukcji a trzy serie obligacji za 2,98 mld euro wobec początkowo oferowanej puli 2-3 mld euro. Słaby wynik aukcji odbił się na rynku wtórnym, gdzie rentowności dziesięciolatek przekroczyła 7 proc.
Ostrożne podejście
Niemniej, pozytywne nastroje inwestorów na giełdowych parkietach mają słabe odzwierciedlenie na głównych rynkach walutowych, gdzie euro, czy polski złoty nie mają sił wspinać się po ścieżce wzrostu. Widocznie walutowi traderzy są bardziej wyczuleni na negatywne dane makro, niż ich koledzy z parkietu. W związku z tym, wczorajsza sesja na rynku eurodolara miała bardzo zbliżony przebieg do analogicznego okresu z tego tygodnia. Po przedpołudniowych głębszych spadkach kurs euro szybko odrobił straty względem dolara i pojawił się w okolicy 1,23. To już kolejne podejście strony popytowej pod ten ważny opór. Wcześniejsze próby kończyły się niepowodzeniem i mocniejszym cofnięciem. Widać zatem, że byki mają spory problem z przebiciem się wyżej. Nie pomagają im w tym nawet dobre wyniki z Wall Street. Zdaje się zatem, że brakuje innego silnego impulsu, który pomógłby wynieść notowania na wyższe poziomy. Takim miało być wystąpienie szefa FED. Zamiast jednak zwiększyć apetyt na ryzyko to wprowadziło ono jeszcze więcej niepewności.