Amerykański dolar zyskał w relacji do japońskiego jena (tutaj zbliżamy się do bariery 90,00), w czym pomogły nocne komentarze tamtejszego wiceministra gospodarki, który zasugerował, iż oficjele chętnie widzieliby notowania USD/JPY w okolicach 100,00 (i jak tu nie wierzyć tym, którzy coraz bardziej zwracają uwagę, iż Japonia zaczyna prowadzić niebezpieczną wojnę walutową), ale i też nowozelandzkiego i australijskiego dolara (w przypadku AUD/USD ważniejsze od lepszych danych z Chin okazały się słowa jednego z członków RBA, który dał do zrozumienia, iż bank centralny powinien prowadzić bardziej aktywną politykę wspierania gospodarki), oraz brytyjskiego funta (tutaj inwestorzy coraz bardziej obawiają się jutrzejszych danych nt. PKB za IV kwartał). Na drugim biegunie było dość silne euro i to wielu konfiguracjach (w tym też do szwajcarskiego franka, pomimo, iż jeden z członków SNB krytycznie odniósł się do spekulacji dotyczących podniesienia pułapu EUR/CHF z 1,20 na 1,25). W przypadku EUR/USD udało się wyraźnie wyjść ponad poziom 1,3330, ale rejon ostatniego szczytu na 1,3370 pozostał nienaruszony – chociaż do czasu, gdyż prawdopodobieństwo ataku na tegoroczne maksimum na 1,3403 i jego złamanie, jest coraz większe. Głównym motorem ruchu w górę były wspominane już w rannym komentarzu dwa wątki – lepsze dane PMI z Niemiec opublikowane rano, oraz kwestia repatriacji funduszy z LTRO. Już jutro Europejski Bank Centralny ma ogłosić ile instytucji i jaka kwota wchodzi w grę - rynek spekuluje, iż banki komercyjne będą chciały zwrócić około 10 proc. pożyczonej w końcu 2011 r. i w I kwartale 2012 r. łącznej kwoty nieco ponad 1 bln EUR. Im kwota będzie większa, tym teoretycznie lepiej – będzie to kolejny sygnał, iż kryzys w strefie euro zaczyna mijać – chociaż zwraca się uwagę na nadal trudną sytuację zwłaszcza banków z Hiszpanii i Włoch. Dobre dane napłynęły dzisiaj z USA. Cotygodniowe bezrobocie spadło do 330 tys., pokazując, iż ubiegłotygodniowy spadek do 335 tys. mógł nie być przypadkowy (chociaż plotkuje się o tym, iż wynik ten mógł zaburzyć brak pełnych danych z Kalifornii). Jednocześnie do 56,1 pkt. z 54 pkt. wzrósł wstępny wskaźnik PMI dla przemysłu, co jest szczególnie ciekawe w świetle ostatniej słabości indeksów regionalnych FED. W górę poszedł też skumulowany indeks wskaźników wyprzedzających Conference Board notując w grudniu wzrost o 0,5 proc. m/m (oczekiwano 0,3 proc. m/m).
Jutro uwaga inwestorów na rynku EUR/USD skupi się na danych z Niemiec o godz. 10:00 (oczekiwania względem indeksu IFO mogą być jednak zbyt wyśrubowane), oraz komunikacie Europejskiego Banku Centralnego w temacie repatriacji funduszy z LTRO. Nie można wykluczyć, iż jutro będziemy świadkami realizacji reguły „kupuj plotki, sprzedaj fakty". Nie oznacza to jednak, iż do tego czasu EUR/USD wybije nam nowy szczyt powyżej 1,3403. Analiza techniczna pokazuje, iż kolejne ważne poziomy można wyznaczyć dopiero w okolicach 1,3470-1,3500.
Wykres dzienny EUR/USD
Opracował:
Marek Rogalski – Główny analityk walutowy DM BOŚ