O ile główne indeksy GPW pogłębiały ostatnio tegoroczne dołki, to kurs EUR/PLN utrzymuje się wyraźnie poniżej styczniowej górki (ok. 4,21). Znaczenie techniczne tego poziomu jest tym większe, że pokrywa się on z górną granicą trendu bocznego, w jakim eurozłoty tkwi od wczesnej jesieni ub.r.

Co ciekawe dużo mocniej skorelowany z kursami polskich spółek blue chips jest kurs EUR/USD, tradycyjnie traktowany jako barometr awersji do ryzyka w skali globalnej. Osłabianie się euro – pod wpływem kryzysu cypryjskiego i optymistycznych danych makro w USA – sprowadziło notowania EUR/USD w pobliże ważnego wsparcia na wysokości 1,268 (lokalny dołek z listopada ub.r.). Tu potencjalnie może pojawić się okazja do odreagowania, nie tylko na rynku euro, ale także europejskich (i polskich akcji). Przebicie wsparcia miałoby oczywiście odwrotne konsekwencje.

Wsparciem dla złotego byłoby oczekiwane od dłuższego czasu ożywienie gospodarcze, choć póki owo ożywienie na dobre nie nadejdzie, póty naszej walucie mogą szkodzić obawy związane z sytuacją polskiego budżetu. Planowany na ten rok deficyt już w lutym został zrealizowany w 61 proc. Na razie ratunkiem będzie wypłata z zysku NBP, ale co dalej? Złoty zdaje się być natomiast odporny na efekty uboczne łagodzenia polityki pieniężnej.