Amerykańskiego dolara czekają lata aprecjacji, gdyż jego notowania będzie podtrzymywał ogromny popyt na te walutę na świecie. Świat strukturalnie cierpi na brak dolarów, twierdzi Stephen Jen, inwestor, były ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego .
Państwa a także zagraniczne korporacje mają rekordowy dług w amerykańskiej walucie sięgający 9 bilionów dolarów. z czego większość musi zostać spłacona w nadchodzących latach, wskazują dane Banku Rozrachunku Międzynarodowych (BIS).
Co więcej banki centralne, które wcześniej redukowały swoje zasoby w amerykańskiej walucie zaczynają zmieniać podejście, co zwiększa popyt. W 2011 roku udział dolara w globalnych rezerwach walutowych wynosił zaledwie 60 proc., co było rekordowo niskim poziomem. Dekadę wcześniej udział „zielonego" sięgał 73 proc. Jednak ostatnio dolar odzyskuje wpływy i jego udział w 2014 roku zwiększył się do 63 proc.
Tak więc Stephen Jen przewiduje, że krótkoterminowe zawirowania wywołane zmianą polityki przez amerykańską Rezerwę Federalną, czy też dane opisujące sytuację gospodarczą mogą zostać zdominowane przez czynniki cięższej wagi, które będą popychać kurs dolara w górę. Były ekspert Międzynarodowego Funduszu Walutowego jest współzałożycielem londyńskiej firmy inwestycyjnej SLJ Macro Partners, a wcześniej kierował działem analiz walutowych w nowojorskim banku inwestycyjnym Morgan Stanley.
Według niego w okresie najbliższych trzech miesięcy dolar wobec euro powinien zyskać kolejne 10 proc..i wspólna waluta powinna zjechać do 96 centów. - Siłą dolara nie są tylko cykliczne czynniki jak tempo wzrostu - przekonuje Jen. Jego zdaniem ostatnia konsolidacja dolara to zjawisko przejściowe. Dzisiaj w Tokio euro kosztowało 1,0593 dolara, a 96 centów za wspólną ostatnio było w czerwcu 2002 roku.