Wydarzenia okołorynkowe utraciły znaczenie, a zmiany cen aktywów mają więcej z błądzenia losowego niż z faktycznego dyskontowania informacji. EUR/USD odbija się tam i z powrotem, złoty zatrzymał rajd aprecjacyjny, a ropa naftowa stara się odbić.
USD otrzymał od wczoraj kilka impulsów do umocnienia, a jednak niewiele z tego się zmaterializowało. Według finalnych danych PKB za III kw. z USA wzrosło o 2 proc. w ujęciu zannualizowanym, minimalnie mniej niż wcześniej raportowano (2,1 proc.), ale lepiej od prognoz (1,9 proc.). Indeks inflacyjny Core PCE został zrewidowany do 1,4 proc. k/k z 1,3 proc. k/k, co powinno wspierać oczekiwania jastrzębi z Fed do powrotu inflacji do celu. Dodając do tego odbicie (nieśmiałe) cen ropy naftowej (API pokazało nieoczekiwany spadek zapasów), dostaliśmy pakiet wspierający wzrost rentowności obligacji skarbowych USA – 10-letnie zyskały 4 pb do 2,23 proc. S&P500 zyskał na wczorajszej sesji, a mimo wszystko wtorek nie był dobrym dniem dla dolara. To w pierwszej kolejności potwierdza, że przetasowania w pozycjonowanie znaczą obecnie więcej. Ale na rynkach, jak w przyrodzie, nic nie ginie, zatem jeśli argumenty za umocnieniem USD są, to z czasem (prawdopodobnie po Nowym Roku) będą dyskontowane.
Środowy kalendarz może oferuje wiele, ale raczej z ledwością zobaczymy wpływ odczytów na rynek. W Europie za nami już finalny odczyt PKB z Francji za III kw. (0,3 proc. k/k zgodnie z oczekiwaniami). Dalej taką sama publikację dostaniemy z Wielkiej Brytanii. Po południu w USA uwaga skupi się na listopadowych odczytach zamówień na dobra trwałego użytku. Patrząc na to, jak mało optymistyczne były ostatnie odczyty indeksów ISM, zamówienia powinny spaść odreagowując solidne wzrosty w październiku. Ważny dla przyszłej analizy pozycji USD będzie też listopadowy PCE Core. Wzrost wyżej niż prognozowane 0,1 proc. m/m będzie zwiększał pewność Fed dla procesu normalizacji polityki monetarnej, a to będzie główny motor napędzający aprecjację USD w 2016 r.
Sporządził:
Konrad Białas