Ogólny obraz sugeruje, że jeżeli inwestorzy nadal wierzą w powrót inflacji, to jednocześnie sądzą, że przyjdzie na nią poczekać i że dwa miesiące wskaźnika cen konsumpcyjnych na wyższym poziomie to jeszcze nie jest trwały trend. Na warsztat wróciły obawy o przyszłość Europy, tym razem w związku z wyborami we Francji. Rosnąca popularność Marine Le Pen, która uważana jest za zagrożenie dla jedności Unii Europejskiej, skłoniła inwestorów do zwrócenia się w stronę bardziej bezpiecznych aktywów. W efekcie gwałtownie wzrosły spready rentowności obligacji Francji do niemieckich. Ruch ten odbył się pod nieobecność inwestorów amerykańskich z uwagi na dzień wolny od pracy w poniedziałek. Dość szybko jednak sytuacja zaczęła się stabilizować i po dodatkowym wsparciu, jakie otrzymał kontrkandydat Le Pen, spread ponownie zaczął się zawężać. Odbywało się to w ten sposób, że rentowności francuskich papierów spadały szybciej niż niemieckich. Dołączyły do nich papiery rządu Stanów Zjednoczonych. Rentowność 10-letniego benchmarku spadła z 2,45 proc. na początku tygodnia do 2,31 proc. na koniec dnia w piątek. W strefie euro niemiecki 10-letni papier notowany był piątek z rentownością 0,19 proc., o 12 punktów bazowych niższą niż w poniedziałek. Benchmark 30-letni miał rentowność poniżej 1 proc., zaś 2-letni Schatz zbliżył się do -1 proc.. W ten sposób nachylenie krzywej dochodowości EUR zbliżyło się do dwuletniego maksimum. Jest to rezultat wzrostu oczekiwań inflacyjnych w połączeniu ze mianami zasad skupu papierów przez EBC.