Po pierwsze, w ubiegłych latach przedświąteczne posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego i Rezerwy Federalnej przynosiły śmiałe kroki ze strony władz monetarnych i były prawdziwymi katalizatorami zmienności na rynkach finansowych. Zapadały na nich decyzje dotyczące najważniejszych parametrów polityki, wyznaczano jej kierunek na kolejne kwartały. W tym roku Fed i EBC karty na stół wyłożyły już we wrześniu i październiku. W rezultacie grudniowe posiedzenia, ani nie były w stanie skłonić uczestników rynku do śmielszej wyceny trzech podwyżek stóp Fed, ani nie przekonały ich by wątpić w zakończenie skupu aktywów prowadzonego przez EBC w 2018 roku. Postrzeganie perspektyw głównych walut pozostaje niezachwiane. Nastawienie rynku do wspólnej waluty jest pozytywne dzięki fantastycznej koniunkturze w Eurolandzie (indeksy PMI znów biją rekordy). Dolarowi ciąży natomiast przede wszystkim utrzymująca się od miesięcy słabość inflacji bazowej oraz niemoc administracji Trumpa w uzyskaniu wystarczającego poparcia przy coraz bardziej kruchej przewadze Partii Republikańskiej w Senacie.
Po drugie, inwestorzy giełdowi co roku czekają na rajd św. Mikołaja, który winduje wartości indeksów. Owszem, na Wall Street nadal bite są rekordy, ale hossa utrzymuje dotychczasowy charakter mozolnej wspinaczki. Nieco gorzej radzi sobie też sektor technologiczny. Zachętą dla kupujących z pewnością nie jest też koniunktura na rynkach surowcowych. W gronie ponad 20 najistotniejszych z nich w grudniu podrożał jedynie pallad. Jakże mocno kontrastuje to z ubiegłorocznym wystrzałem indeksów po wygranej Trumpa w wyborach prezydenckich, kiedy w kilka tygodni Dow Jones zwyżkował o 10 proc. Rodzimy WIG20 obrał kierunek na 2450 pkt, lepiej radzą sobie też w końcu spółki małe. Trudno jednak mówić tu o szerokim odbiciu – tak naprawdę wyróżnia się zaledwie kilka spółek z branży deweloperskiej (Dom Development, LC Corp, Echo Investment), farmaceutycznej oraz m.in. Arctic Paper czy Rainbow Tours. W Europie Zachodniej sentyment na giełdach jest jeszcze gorszy, frankfurcki DAX nie może odbić od 13 000 punktów. Typowej zimowej atmosfery próżno szukać nawet w notowaniach gazu ziemnego w USA. Łagodny aura na początku sezonu grzewczego sprawiła, że ceny surowca runęły w grudniu o kilkanaście procent. Zapasy poniżej historycznych norm, rosnący eksport surowca i skrajne pozycjonowanie tworzą jednak kombinację sugerującą gigantyczny potencjał do odbicia.