To technologiczni giganci, czyli spółki należące do zacnego grona FANG, były motorem wzrostu głównych amerykańskich indeksów i trudno oczekiwać, żeby miało się to zmienić.
Mówiono przez chwilę o nieuniknionej rotacji aktywów ze spółek FANG na przemysłowe czy finansowe, ale do tej pory nic takiego nie nastąpiło. Moim zdaniem inwestorzy przestali traktować takie spółki jak Facebook czy Amazon jak zwykłe przedsiębiorstwa, którym konkurencja może popsuć szyki. Tak jak na początku lat 70. takie firmy jak Coca Cola czy Xerox, znane jako Nifty Fifty, były praktycznie monopolistami w swoich branżach z trudną do podważenia pozycją, tak obecnie spółki należące do FANG są niekwestionowanymi liderami w swoich dziedzinach. Takie spółki trzeba mieć w portfelu.
Czy takie podejście do spółek FANG nie jest sygnałem sugerującym narastanie bańki spekulacyjnej? Moim zdaniem nie. Można mówić o technologicznym entuzjazmie, który może w pewnym momencie przybrać irracjonalne rozmiary, ale porównywanie zwyżek na tych spółkach np. do ostatniej fazy bańki internetowej z 1999 r. nie jest właściwe.
Istnieje za to inny kandydat godny miana następcy bańki dotcomów. To technologia blockchain. Znana z wykorzystania na rynku kryptowalut, jest traktowana przez entuzjastów jako rewolucja na miarę samej sieci internetowej. Zachowanie wirtualnych walut już od dawna można traktować jak bańkę spekulacyjną. Ostatnio kapitalizacja stworzonej dla żartu waluty dogecoin, o nieograniczonej liczbie wydobywanych „monet", wzrosła do prawie 2 mld dolarów (jeszcze trzy miesiące temu wynosiła 100 mln USD). Sama technologia blockchain stała się niemal gwarantem biznesowego sukcesu, tak jak kiedyś dodanie końcówki .com. W grudniu spółka sprzedająca napoje typu ice tea ogłosiła zmianę nazwy (z dodatkiem blockchain) i rozszerzenie profilu działalności. Kurs jej akcji wzrósł czterokrotnie po tej informacji. Na podobny pomysł wpadły też inne firmy – z branży e-papierosów, soków owocowych, biotechnologii, a nawet staników sportowych. Z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia jedynie w czasie tworzenia się prawdziwych baniek spekulacyjnych, jak przy hossie internetowej. Po jej zakończeniu wszystkie te spółki straciły co najmniej tyle, o ile wcześniej wzrosły. Ale jest i pozytywna informacja. W pewnym momencie wystarczyło się pozbyć z nazwy końcówki .com, żeby kurs silnie odreagował. ¶