Jeśli chodzi o relatywną siłę akcji banków w stosunku do reszty naszego rynku, to bywało gorzej: iloraz WIG-banki do WIG bywał niższy niż obecnie w latach 2016–2017, w 2009, w 2004 roku oraz trwale przed rokiem 2001. Nie można więc na razie mówić o jakimś negatywnym przełomie. Sektor finansowy słabo sobie zresztą radzi również na globalnym rynku. Względna siła MSCI World Financials Index do MSCI World Index niedawno spadła do historycznego minimum, nieco poniżej ważnych dołków z marca 2009, listopada 2011 oraz lipca 2016. Sam indeks wygląda bardzo podobnie jak w lipcu 2002 roku, na trzy miesiące przed końcem bessy na Wall Street (która przyniosła silny spadek cen akcji banków na świecie). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w strefie euro. Tu nominalna wartość STOXX Banks Index jest na poziomie dołków z 2012 i 2016 roku, które były z kolei na poziomie poprzednio obserwowanym w 1987 roku. To oznacza, że wielka bessa z lat 2007–2009 skasowała całość zysków z poprzednich 20 lat, a od tamtej pory wszystkie próby jej przełamania również kończyły się niepowodzeniem. Można natomiast spekulować, że te poziomy cen akcji banków w strefie euro stanowią próg bólu dla tamtejszych władz monetarnych i niebawem zapadną decyzje mające na celu podtrzymanie kondycji sektora. Stosunkowo najlepiej prezentują się akcje spółek z sektora finansowego na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets Financials Index zaliczył w styczniu 2018 swój historyczny rekord, podobnie zresztą jak WIG-banki, ale w przeciwieństwie do WIG-banki nadal znajduje się powyżej dołków z października ub. roku.
Jeśli wziąć pod uwagę silną korelację pomiędzy siłą akcji banków a wysokością długoterminowych rynkowych stóp procentowych (czyli rentowności obligacji), nie wydaje się, by na poziomie globalnym mogły zacząć umacniać się względem reszty rynku, zanim zakończy się trwająca od jesieni cykliczna hossa na rynku obligacji. To zaś będzie trudne, dopóki Fed nie zakończy fazy łagodzenia polityki pieniężnej. Trudno też wyobrazić sobie początek cyklicznego wzrostu rentowności obligacji bez wejścia dolara w bessę, co znowu wymagałoby agresywnych obniżek stóp lub istotnego porozumienia pomiędzy Chinami a USA, kończącego wojnę handlową, które obejmowałoby – w zamian za zniesienie ceł i innych szykan – zgodę Chin na systematyczną aprecjację juana względem dolara. Na razie jednak brak sygnałów, że podobne porozumienie jest już blisko, co oznacza, że na razie jest być może jeszcze za wcześnie, by w panice pozbywać się dolarów i obligacji, a za uzyskane środki kupować akcje banków.
Obecny cykl hossa-bessa, rozpoczęty na GPW w styczniu 2016, jest już dosyć długi, bo trwa 43 miesiące w porównaniu z 40-miesięczną „normą". Najdłuższy cykl z przeszłości trwał 45 miesięcy i rozegrał się na GPW pomiędzy majem 2005 a lutym 2009 roku. Wyrównanie tego rekordu dałoby dno bessy w październiku br., kiedy to będziemy już po wyroku TSUE, u nas odbędą się wybory, a Wielka Brytania zapewne dokona brexitu. Po drodze jest wrzesień, będący statystycznie najgorszym miesiącem na Wall Street, no a październik to, jak wiadomo, „miesiąc krachów". Wydaje się, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy rynki powinny zdyskontować wszystkie złe wiadomości z obecnego cyklu. ¶