To ona w 2008 r. podjęła bardzo szybkie i, jak się uznaje, także skuteczne działania zapobiegające przekształceniu kryzysu finansowego w długoletnią depresję gospodarczą. Bankierów w tamtym okresie wsparły także działania ministrów finansów, chociaż ich późniejsze poczynania nie były już oceniane tak korzystnie. Głównym cieniem położyła się na tym dyskusyjna restrykcyjna polityka fiskalna w wielu europejskich krajach. Inwestorzy zawsze jednak znaleźć mogli nadzieję w polityce bankierów centralnych i jest ona jednym z głównych rynkowych motywów ostatniej dekady.
Gdy tylko koniunktura gospodarcza łapała zadyszkę i wywierała presję na ceny ryzykownych aktywów, te szybko znajdowały wsparcie w stymulacji monetarnej w postaci coraz to niższych stóp procentowych lub innych, mniej konwencjonalnych działaniach. Ten scenariusz niemalże książkowo powtórzył się na przełomie ubiegłego i obecnego roku.
Jednocześnie widać jednak rysy pojawiające się na dotychczas pozytywnym wizerunku bankierów. Wynika to z kilku kwestii. Pierwszą jest wyczerpywanie się przestrzeni do dalszej stymulacji. Stopy procentowe są już bardzo niskie, a gdzieniegdzie ujemne. Dalsze ich obniżanie nie przekłada się więc w istotny sposób na koniunkturę, a rodzi możliwe ryzyko dla systemu bankowego i nie tylko. Drugą są coraz wyraźniejsze podziały w decyzyjnych organach banków centralnych. Dobrym tego przykładem są niejednoznaczne wskazania tzw. wykresu kropkowego, który w USA na przedstawiać prawdopodobną przyszłą ścieżkę stóp procentowych. Z kolei w Europie mocną opozycję zgromadziła ostatnia decyzja co do łagodzenia polityki. Przeciwny jej był bowiem nie tylko przedstawiciel Niemiec, ale także Holandii czy nawet Francji. Są to de facto najważniejsze kraje całego Eurolandu z gospodarczego punktu widzenia.
Trzeci czynnik jest typowo ludzki. W USA w czasie kryzysu sprawdził się Ben Bernanke, który notabene bardzo interesował się wielkim kryzysem lat 30. Z kolei na Starym Kontynencie Mario Draghi zdobył rynkowe uznanie dzięki swoim działaniom w czasie kryzysu zadłużeniowego. Ale niedługo i jego nie będzie już na rynku. Niewiadomą może być nowa prezes EBC, która większego doświadczenia w bankowości nie ma. Dotychczasowa niezachwiana wiara w poczynania bankierów może więc zostać przetestowana, szczególnie w scenariuszu dość prawdopodobnej kontynuacji spowolnienia gospodarczego. Rodzi to negatywne ryzyko dla akcji, ale pozytywne dla złota. Zresztą lepsze w tym roku zachowanie szlachetnego kruszcu można w pewnym sensie odczytywać jako przejaw zmniejszającego się zaufania inwestorów do działań banków centralnych.