Oczywiście za skalą odbicia z ostatnich dni stoi przede wszystkim rozmiar wcześniejszych strat, ale i tak w przypadku rynku amerykańskiego udało się osiągnąć nowe historyczne szczyty. Co ważne, tym razem outsiderem nie była GPW, chociaż wycena WIG20 na poziomie 2100 pkt nie powinna wzbudzać przesadnego entuzjazmu.
Poza swoistym odreagowaniem za zwyżkami stoi szereg czynników. Jednym z nich jest przede wszystkim zakończenie procesu impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa, co nie oddziaływało mocno na rynki, ale przyczyniło się do wzrostu optymizmu wśród inwestorów. Dodatkowym czynnikiem są dane z amerykańskiej gospodarki, gdzie ISM przewyższył oczekiwania zarówno w przemyśle, jak i usługach. Swoją cegiełkę dołożyły też Chiny, ogłaszając obniżenie ceł na amerykańskie towary o wartości 75 mld USD. Jest to ruch, który ma skłonić stronę amerykańską do podobnego kroku, mającego pomóc gospodarce Państwa Środka w walce z wirusem.
Nie ulega jednak wątpliwości, że część rynków rosła głównie na fali entuzjazmu, a nie np. dzięki danym makroekonomicznym. Dobrym przykładem jest nasza krajowa GPW, ponieważ odczyty PMI dla krajowego przemysłu nie napawały optymizmem.
Fala wzrostowa została za to zatrzymana w Niemczech – po fatalnych danych o kondycji przemysłu opublikowanych w czwartek i piątek. Może to oznaczać, że scenariusz odrodzenia się niemieckiej gospodarki, na którym m.in. opierał się ostatni wzrost indeksu DAX, może zostać odłożony w czasie. Warto też pamiętać, że żadne publikowane dane nie odzwierciedlają możliwego spowolnienia gospodarki Chin z uwagi na ograniczenia związane z walką z wirusem. Kluczowe więc będą publikacje wstępnych odczytów PMI 21 lutego.
W nadchodzącym tygodniu znaczące publikacje pojawią się też na naszym rynku – poznamy m.in. wstępne odczyty polskiego PKB za IV kwartał oraz styczniowy odczyt inflacji, która ma szansę przekroczyć 4 proc.