Oczywiście mało kto spojrzałby na poczynania naszych sąsiadów, gdyby w Polsce koszyk dóbr konsumenckich nie podrożał w rok o niemal 4,5 proc., a ceny w kategoriach bazowych nie miały najwyższej dynamiki w obecnej erze w polityce monetarnej. Wyraźny wzrost inflacji w regionie to wspólny mianownik. Narastanie presji cen staje się jednak tendencją globalną. Sytuacja każdej z gospodarek naszego regionu jest jednak nieco inna. Niech świadczy o tym choćby położenie walut regionu. Złoty jest bardzo stabilny. Jego wartość minimalnie odbiega od średniej z pięciu lat. Notowania EUR/PLN są zarazem prawie dokładnie w połowie przedziału wahań z tego okresu. Korona czeska jest z kolei najmocniejsza od 2012 r. Za to węgierski forint wpadł w spiralę wyprzedaży i jest najsłabszy w historii.

Dodatkowo pozostałe banki centralne regionu w poprzednich latach śmiało luzowały politykę pieniężną. Nie dość, że w Czechach stopy procentowe ścięto do zera, to by walczyć z zagrożeniem deflacją, sięgnięto nawet po wprowadzenie minimalnego poziomu kursu EUR/CZK. Czesi mają też nieco niżej ustawiony cen inflacyjny. Roczna dynamika CPI w tym kraju praktycznie nieprzerwanie od końca 2016 r. przyjmowała wartości powyżej celu, ale w obrębie dopuszczalnego przedziału wahań. Nie jest też tak, że CNB przestraszył się ostatniego wyskoku cen i nagle podniósł koszt pieniądza – stopy od połowy 2017 r. podwyższono łącznie o ponad 200 pkt baz. Z kolei węgierski bank długo lekceważył postępujące osłabienie forinta. Ostatnie zaostrzenie stanowiska to nie tyle reakcja na wysoką dynamikę cen, ile na wymykającą się spod kontroli przecenę waluty. Tendencja ta dodatkowo napędzi przecież inflację.

W gronie najważniejszych banków centralnych globalnego systemu finansowego nie ma drugiego, który tak długo jak NBP nie dokonywałby żadnej korekty poziomu stóp. I Rada nie ma najmniejszej intencji, by zmieniać ten stan rzeczy do końca kadencji. Podwyżka miała sens w przeszłości – przed nasileniem się presji cen i fazą najszybszego wzrostu. Mleko się rozlało i obecnie jest ona po prostu niepotrzebna. Wzrost gospodarczy już wyhamował, a dynamika cen osiągnie szczyt jeszcze w I kwartale. Zapominamy czasem o najważniejszym: RPP nie ma wpływu na wiele czynników kształtujących ceny, a zmiany stóp na sferę realną wpływ mają dopiero po kilku kwartałach. ¶