To może nieco dziwić, bo ten wzrost cen w USA („covidowy" szok rozgrywa się oczywiście w wielu innych miejscach, w tym i u nas) jednak powinien w wyraźny sposób erodować siłę nabywczą Amerykanów. Opublikowany równocześnie z danymi o inflacji raport na temat realnej (po odjęciu tempa inflacji) tygodniowej stawki za pracę pokazał w grudniu już dziewiąty z rzędu negatywny odczyt tego wskaźnika (-2,36 proc. r./r.). Gdy ostatnio – w latach 2007–2008 i 2011–2012 – wskaźnik miał przez dłuższy czas negatywne wartości, rynek akcji czekały bardzo przykre niespodzianki.
W pierwszym przypadku seria ujemnych wartości rocznej dynamiki realnej tygodniowej stawki trwała od października 2007 do października 2008 r., czyli 13 miesięcy, w drugim – od lutego 2011 do kwietnia 2012 r., czyli 15 miesięcy. W 2007 r. wielka bessa na rynku akcji rozpoczęła się w USA od razu w październiku 2007 r., w drugim przypadku bessa zaczęła się w maju 2011 r., a więc trzy miesiące po wejściu dynamiki realnych płac w strefę ujemnych wartości. Obecnie – mimo że ludzie zarabiają realnie coraz mniej – rynek akcji w USA trzyma się nadal bardzo mocno (może Nasdaq zaczął ostatnio nieśmiało zdradzać objawy słabości).
Być może oczywiście wyjaśnieniem tej siły rynku akcji jest ciągle ultrałagodna polityka pieniężna Rezerwy Federalnej, która przecież nadal utrzymuje zerowe stopy i nadal drukuje pieniądze (chociaż skala druku jest już redukowana). I to wszystko przy najwyższym od 40 lat tempie inflacji! Ale Fed już zrozumiał, że popełnił błąd, i w marcu zakończy druk pieniądza i zapewne rozpocznie podwyższanie stóp, a – jak powiedział przed Kongresem USA przewodniczący Fedu Jerome Powell – w „dalszej części roku" rozpocznie „quantitative tightening", czyli stopniowe wycofywanie z rynku sumy 4,6 biliona dolarów, o które powiększyła się jego suma bilansowa w trakcie koronawirusowego kryzysu. W pewnym momencie powinno to wywołać jakiś kryzys na przebywającym na rekordowych poziomach rynku akcji.
Osobiście najbardziej podoba mi się analogia „2022=2011", bo obie te daty wypadają dwa lata po dołkach ostatnich gospodarczych recesji w USA – tej z 2020 r. i tej z lat 2007–2009. W tej analogii szybkie zdyskontowanie skutków zaostrzenia polityki pieniężnej rozegrałoby się na rynkach akcji pomiędzy majem a październikiem bieżącego roku, a potem mogłaby już wrócić hossa. ¶