Jak ocenia pan perspektywy rynku biurowego w czwartym roku po wybuchu pandemii i rok po rosyjskiej agresji na Ukrainę?
Perspektywy, przynajmniej z punktu widzenia CA Immo, wyglądają dobrze. Nasze biurowce w Polsce cieszą się wysokim poziomem komercjalizacji – rzędu 93 proc., mamy niezachwiane przychody z najmu, wyniki są zgodne z budżetem. Oczywiście wartość aktywów zmniejszyła się nieco – tak jak na całym rynku.
Zauważamy widoczną tendencję powracania najemców do biur. Co prawda prawie połowa pracowników wskazuje model hybrydowy jako optymalny, ale tylko 28 proc. rzeczywiście pracuje w taki sposób. Jeszcze w marcu ubiegłego roku było to 34 proc., więc odsetek ten stopniowo się zmniejsza. Firmy, które wynajmują u nas powierzchnie biurowe, odnotowują frekwencję wynoszącą średnio 65 proc. i to bardziej odzwierciedla to, co faktycznie dzieje się na warszawskim rynku. Popyt w zasadzie powrócił do poziomu sprzed pandemii, mamy pierwszą od lat lukę podaży, co więcej, na lata 2023–2024 przypada wygasanie umów najmu podpisywanych w okresie 2018–2019, kiedy sektor rejestrował rekordowe poziomy wynajmu.
Co do kwestii geopolitycznych na tę chwilę nie wpływają one istotnie na naszą strategię. Kwestia dotyka całego rynku europejskiego i wszystkie firmy dostosowują swoje działania do sytuacji. Polska to kluczowy rynek pod względem rozwoju CA Immo, postrzegany jako bardzo perspektywiczny i stabilny.
Obłożenie sięga ponad 90 proc., frekwencja prawie 70 proc. – czy zmieniło się podejście najemców do umów? Czy jest oczekiwanie większej elastyczności co do wielkości wynajmowanej powierzchni, długości obowiązywania kontraktu albo wysokości stawek czynszów?