Zdecydowana większość Polaków inwestowałaby częściej, gdyby znała odpowiedni sposób. Lokaty i rachunki oszczędnościowe, jako tradycyjne formy pomnażania gotówki, już od dawna dają niewielkie zyski, a biorąc pod uwagę inflację, wiele z nich przynosi wręcz stratę.
Na czarną godzinę
Z badań Fundacji Kronenberga wynika, że w ciągu dekady grupa Polaków oszczędzających regularnie podwoiła się – z 7 proc. do 16 proc. Jednak są to gotówka ewentualnie ROR lub rachunek oszczędnościowy – według danych OECD te formy wiodą prym jako sposób lokowania kapitału, a ich udział dla Polski oscyluje w granicach 50 proc. Taki dobór narzędzi finansowych jest ewidentną konsekwencją braku konkretnych celów w strategii oszczędzania – od lat systematycznie rośnie odsetek tych, którzy deklarują oszczędzanie jako sposób na zabezpieczenie się na tzw. czarną godzinę. W 2013 roku było to 26 proc., w obecnym już 35 proc.
Lokat coraz mniej
Z badania „Finansowy barometr ING" wynika, że 68 proc. Polaków deklaruje posiadanie jakichkolwiek oszczędności. To o 24 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Tym samym odsetek oszczędzających w Polsce osiągnął przeciętny poziom w Europie. W poprzednich latach mieliśmy do czynienia z 10–15--proc. luką.
Ale w bankach tych oszczędności coraz mniej. Dokładnie biorąc, maleje wartość depozytów terminowych. Jak bowiem wynika z danych NBP, zgromadzone w bankach środki gospodarstw domowych wzrosły we wrześniu o 1,1 mld zł, do 724,8 mld zł. Ten wzrost dotyczył jednak wyłącznie rachunków bieżących. Wartość depozytów terminowych zmalała o 0,4 mld zł i był to już dziewiąty z rzędu spadek. Od początku roku wartość lokat terminowych zmniejszyła się o 19,1 mld zł, czyli około 6 proc.
Popularne obligacje
Gdzie zatem trafiają pieniądze? Rosnąca wartość gotówki w obiegu może świadczyć, że coraz więcej jest „skarpet". Ale nie tylko. We wrześniu Polacy kupili obligacje skarbowe za 466 mln zł. Od początku roku wydali na ten cel już ponad 4,5 mld zł. – Jest już pewne, że ubiegłoroczny wysoki poziom zostanie wyraźnie przekroczony – podkreśla Roman Przasnyski, główny analityk Gerda Broker. To, czy padnie rekord z 2008 r., zależeć będzie od powodzenia papierów trzymiesięcznych, których sprzedaż ruszyła w październiku.